"Karolina" Krzysztof Varga
TASZQ • dawno temuNajnowsza powieść Krzysztofa Vargi to książka-wyzwanie. Autor bawi się z czytelnikiem tak, jak to ponad dwa wieki temu czynił Diderot, a po nim inni literaccy prowokatorzy.
Zanim odkryjemy sens misternej konstrukcji "Karoliny", skazani jesteśmy na niemal całkowity brak satysfakcji czytelniczej. Co i rusz potykamy się o przecinki i spiętrzone epitety; zasypuje nas lawina przymiotników i przysłówków. Przedzieramy się w pocie czoła przez gęstwinę słów i monotonnych konstrukcji zdaniowych, gubiąc się w nużących wyliczankach i powtórzeniach. Autor co chwila zmienia wersję zdarzeń, modyfikuje bieg wypadków, a nawet podmienia narratorów.
Z początku wydaje nam się, że narrator usiłuje odszukać po latach swoją dawną miłość z lat studenckich. Szybko jednak orientujemy się, że tytułowa Karolina to postać literacka, "niepochwytny owoc domniemania", której niezgłębione losy pozostaną do końca niewiadomą, zarówno dla nas jak i dla samego autora.
Narrator pisze wyimaginowaną biografię, składającą się z tego, co było i tego, czego nigdy nie będzie, a co mogłoby się zdarzyć. Posiłkuje się wszystkim, co ma pod ręką i wszystkim, co przyjdzie mu do głowy. Łączy elementy świata rzeczywistego, namacalnego z niemniej konkretną fikcją. Przywołuje sceny i obrazy znane mu z filmów, książek i kolorowych folderów. Wspomina miejsca, które odwiedził i te, w których nigdy nie był, sytuacje, jakich był świadkiem i w których nigdy się nie znalazł.
Jako narrator "niewszystkowiedzący" wciąż zadaje pytania. Nie wie, gdzie jest jego bohaterka, która mu się najzwyczajniej w świecie wymknęła. Szuka jej wytrwale po całym świecie (a nawet dalej), wysilając pamięć i wyobraźnię.
Metanarracja, czyli dialog z czytelnikiem, nie jest już tylko domeną narratora, lecz również jego bohaterki, która wyzwoliwszy się na chwilę spod autorskiego jarzma, dochodzi do głosu. Oboje — narrator i jego alter ego, Karolina — opowiadają tę samą historię (stąd powracające motywy, liczne paralele, powtórzenia, cytaty z cytatów, itd.), historię ludzkiego życia naznaczonego samotnością i poczuciem niespełnienia, historię własnej kruchości wobec czasu i swoich licznych ucieczek. Bohaterowie są w ciągłej podróży, która ma ich uchronić przed monotonią i przytłaczającym poczuciem pustki. Są zawsze "w połowie drogi między prawdą a zmyśleniem, literaturą i życiem, pamięcią i zapomnieniem".
Wędrujemy za narratorem i jego bohaterką z rzeczywistości w świat fikcji i po pewnym czasie nie wiemy już, kto jest bardziej realny, on czy ona? Co jest fikcją a co nie? "Zapewne warto mówić jedynie o tym, co nieoczywiste", mówi narrator. Z pewnością nieoczywiste jest to, co będzie dalej i gdzie to nastąpi ("banalna niepewność jutra"). Jak równie nieoczywiste jest to, co już nastąpiło ("niepokojąca niepewność przeszłości").
Banał, pretensjonalność, książkowa erudycja, kicz, mielizny stylu: choć wszystkie te elementy obecne są w Karolinie, nie sposób pisarzowi uczynić z nich zarzut. Autor przed wszystkim się zabezpieczył, uzbrajając swój tekst w samokrytyczne passusy, uciszające skutecznie złośliwe języki i surowych krytyków. Udaje mu się przekonać czytelnika, że jego afabularna, nie chronologiczna proza jest równie wartościowa, co proza tradycyjna, że jego bohaterka, choć właściwie nie wiadomo gdzie się znajduje i co robi, jest równie realna (a chwilami może nawet bardziej, bo przecież żyje własnym życiem, nie związana żadnym literackim zobowiązaniem), co inne postaci powieściowe, o których wiemy znacznie więcej.
"Te niezliczone pułapki nierostrzygnięć, wilcze doły pytań retorycznych, ten pozorowany, kulejący, nieudany dialog z czytelnikiem… O co tu chodzi, czy to kolejna nieudana powieść o pisaniu powieści?" - pyta w imieniu zmordowanego czytelnika narrator.
Przekonaj się sam.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze