"Madagaskar 2", Eric Darnell, Tom McGrath
DOROTA SMELA • dawno temuDruga część animowanych przygód zwierząt z nowojorskiego zoo, które trafiły do dzikiej Afryki. Prosta i przejrzysta formuła pierwszej części - która zdaniem wielu była wreszcie animacją dla dzieci - została bezpowrotnie zagubiona. Widać, że tym razem twórcy próbowali przemówić głównie do starszej widowni. Są tu sceny zabawne, jest też niejedna fajna kwestia. Całość jednak wydaje się sztucznie zagęszczona, przez co na dłuższą metę nuży.
Druga część animowanych przygód zwierząt z nowojorskiego zoo, które trafiły do dzikiej Afryki. Po kłopotach z prowiantem i nieustających imprezach lemurów lew Alex, zebra Marty, hipopotamica Gloria i żyrafa Melman mają dosyć Madagaskaru i chcą wrócić do zoo. Niestety udaje im się dolecieć tylko do kontynentalnej Afryki. Przypadek sprawia, że trafiają w to samo miejsce, w którym przed laty przyszedł na świat mały Alex. Jego rodzice wciąż tu są i witają go czule po latach rozłąki. Okazuje się jednak, że nie znajdują z synem wspólnego języka — tu rządzą twarde prawa sawanny, a Alex pochodzi ze świata, gdzie jedzenie jest podawane o ścisłych porach i nie trzeba walczyć o terytorium. Nic więc nie przygotowało go do pojedynku z włochatym osiłkiem i zmierzenia się z intrygami podstępnego samca Omega, który chce przejąć przywództwo nad stadem.
W tym samym czasie także pozostałe zwierzęta doświadczają trudów życia na Czarnym Lądzie. Hipopotamica postanawia pierwszy raz umówić się na randkę. Jej adorator, mięsisty Moto Moto, okazuje się wielkim rozczarowaniem, kiedy przychodzi do miłosnych podchodów. Tymczasem Melman, któremu fałszywy znachor diagnozuje śmiertelną chorobę, uświadamia sobie, że jest beznadziejnie zakochany. Wreszcie Marty przeżywa kryzys tożsamości, odkrywając stada identycznych zebr. Przygnębia go zwłaszcza fakt, że jego przyjaciele nie potrafią odróżnić go od współbraci. Mamy także perypetie pingwinów, które okazują się specami od inżynierii lotniczej, wielką suszę i ludzi, którzy gubią się w dżungli.
Niestety ten nadmiar wątków nie służy filmowi. Nie będę nawet komentować faktu, że odpowiedzialnym za ten chaos jest Ethan Coen (tak, ten Coen) jako autor scenariusza. Prosta i przejrzysta formuła pierwszej części — która zdaniem wielu była wreszcie animacją dla dzieci — została bezpowrotnie zagubiona. Widać, że tym razem twórcy próbowali przemówić głównie do starszej widowni. Interakcja pingwinów i małp przez cały film dyskutujących o silniku samolotu, rozerotyzowany lemur czy nacechowane szczególną brutalnością gagi z babcią, która dosłownie domaga się krwi to elementy, które maluchów raczej nie rozbawią. Jeśli zaś chodzi o dorosłych, cóż, są tu oczywiście sceny zabawne, jest też niejedna fajna kwestia. Całość jednak wydaje się sztucznie zagęszczona, przez co na dłuższą metę nuży. Denerwuje matematyczna symetria wątków, które rozwiązują się i zawiązują w tym samym czasie. Irytuje wreszcie przesadna antropomorfizacja bohaterów, którzy w zasadzie niczym nie różnią się od ludzi. Nie wiem, jak was, ale mnie wcale nie bawi widok pingwina pochylonego w skupieniu nad schematem budowy silnika ani szympansa odzianego w smoking. Lepiej by było, gdyby zwierzęta pozostały zwierzętami, a Madagaskar bajką dla dzieci.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze