„Harry Potter i Książę Półkrwi”, David Yates
DOROTA SMELA • dawno temuEkranizacja szóstej, przedostatniej części książkowej sagi J.K. Rowling o młodych czarodziejach wydaje się wyrastać poza ramy bajki dla dzieci. I nie chodzi tu wcale o wagę problemów, które spadają na barki młodych bohaterów, ani o zło i wyrachowanie ich przeciwników, ani nawet o atmosferę osaczenia i zbliżającej się apokalipsy. Decyduje kontrast i głębia psychologiczna, których poprzednie filmy były pozbawione. Harry i jego przyjaciele są u progu dorosłości, w tzw. okresie dojrzewania.
Ekranizacja szóstej, przedostatniej części książkowej sagi J.K. Rowling o młodych czarodziejach.
Po śmierci Syriusza Blacka i mrożącej krew w żyłach bitwie w Departamencie Tajemnic Harry wie już, że będzie musiał zabić Voldemorta, by samemu przeżyć kolejne z nim starcie. Tymczasem powrót Czarnego Pana stał się faktem. Śmierciożercy poczynają sobie coraz śmielej, terroryzując nie tylko świat magii, ale także zakłócając spokój mugolskiego Londynu. Dumbeldore wie, że finał wojny jest coraz bliższy, i zaczyna przygotowywać Harry'ego do ostatecznej rozgrywki. Kluczem do sukcesu jest zdobycie jak największej liczby informacji i wspomnień o Tomie Riddle'u. Dlatego rok szkolny rozpoczyna się wycieczką dyrektora szkoły, który zabiera ze sobą Harry'ego do domu emerytowanego speca od eliksirów, niegdyś belfra Voldemorta, którego obaj mają namówić na powrót do Hogwarthu. Horace Slughorn może mieć w zanadrzu niejedno wspomnienie, być może nawet klucz do zrozumienia psychiki tego, którego imienia w świecie czarodziejów się nie wymawia.
Harry mężnieje, a co za tym idzie, zmienia się jego relacja z Dumbeldorem, która ze stosunków nauczyciel — zdolny uczeń przeobraża się z wolna w rodzaj rodzinnej więzi. Dojrzewanie Harry'ego ma jednak także inne, kłopotliwe strony: burzę hormonów i huśtawkę emocji, które odczuwa teraz cała trójka przyjaciół. Ale w tle randkowych manewrów czai się niepokój; uosabia go Draco Malfoy, który zajmuje się po lekcjach pokątną i mroczną działalnością. Czy podniszczony podręcznik do eliksirów, który wpada w ręce Harry'ego, pomoże mu zmierzyć się ze szkolnym antagonistą? Może przynajmniej pozwoli wkraść się w łaski skrytego Slughorna? Czasu jest niewiele, a niewiedza i tajemnice mogą przesądzić o porażce w walce z czarną magią.
Już w poprzedniej części Zakonie Feniksa mieliśmy niemałą dawkę dylematów oraz wyborów moralnych, wymagających od bohaterów dużej dojrzałości. Było w filmowej narracji o Harrym zarówno morderstwo, jak i tortury. Pojawiły się ciężkie tematy czystości rasowej i niewolnictwa, a nawet władzy totalitarnej i łamania praw człowieka. Ale dopiero Książę Półkrwi wydaje się wyrastać poza ramy bajki dla dzieci.
I nie chodzi tu wcale o wagę problemów, które spadają na barki młodych bohaterów, ani o zło i wyrachowanie ich przeciwników, ani nawet o atmosferę osaczenia i zbliżającej się apokalipsy. Decyduje kontrast i głębia psychologiczna, których poprzednie filmy zdawały się być pozbawione. Harry i jego przyjaciele są u progu dorosłości, w tzw. okresie dojrzewania, i chyba po raz pierwszy twórcy filmowej serii zadbali o to, by w pełni pokazać ich dziecięcość. Wyjątkowość filmu to zderzenie mrocznych intryg i antycypacji grozy z infantylizmem perypetii nastoletnich licealistów.
W poprzednich częściach mieliśmy czasami wrażenie obcowania z małymi dorosłymi, bohaterowie nie mieli wieku. Teraz to się zmienia — cała trójka wreszcie zyskuje wielowymiarowość, która od początku była niezbędna do wydobycia maksimum dramaturgii. Bo najbardziej przejmujące w całej tej historii jest przecież to, że do walki ze złem musi stanąć chłopiec wspomagany przez grupę dzieciaków.
W Księciu dla podkreślenia niedojrzałości bohaterów mamy całą masę humorystycznych scenek, które mogłyby się z powodzeniem znaleźć w komedii młodzieżowej. Ale to one właśnie rozładowują nieznośny patos, który wynika często ze skrótów w tekście powieści. Bo trzeba też wspomnieć o kilku lukach — w filmie zabraknie istotnych scen, a niektórzy bohaterowie — jak Hagrid — będą w tej części niemal nieobecni. Ale i tak scenarzysta Steve Kloves poradził sobie z selekcją materiału nie najgorzej. Pozostawił elementy niezbędne do budowania ciągłości.
Istotną wadą nowej części Pottera jest natomiast polski dubbing filmu, który nie pozwala na zanurzenie się w czarodziejskim świecie.
Zastanówmy się nad zasadnością tego kosztownego zabiegu: czy grupa docelowa filmu nie poradziłaby sobie z czytaniem napisów? Doprawdy źle ogląda się umięśnionego, pijącego piwo i całującego się z dziewczynami Radcliffe'a, który odzywa się nieswoim głosem (apeluję o oglądanie filmu w wersji oryginalnej).
Irytującą fonię przyćmiewa na szczęście w wielu sekwencjach rozmach plastyczny filmu. Obrazy nowoczesnego Londynu walącego się od magicznych ataków i za chwilę skalne pustkowia albo zapyziałe wnętrze dworcowej kawiarni zderzone z feerią barw w sklepie Weasleyów czy kukurydziane pola i podziemne jezioro okolone kryształowymi blokami — świat sagi nie ma granic, podobnie jak wyobraźnia jej twórców. Fajerwerki wizualne towarzyszące scenom z myślodsiewnią czy zamachami śmierciożerców robią tym razem duże wrażenie. Filmowa seria o Potterze zbliżyła się być może po raz pierwszy do trylogii Petera Jacksona. Gdyby tylko nie ten dubbing, który wielu uprzedzonych do powieści tylko utwierdzi w tym, że rzecz jest głównie dla dzieciaków…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze