"Kastusiowy Pamiętnik", Ludmiła Asipienka, Katarzyna Kwiatkowska
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temu„Kastusiowy pamiętnik” jest wstrząsającym zapisem wydarzeń „dżinsowej rewolucji” i jej konsekwencji. Książka działa tym mocniej, że wydaje się być odarta ze wszelkiej literackości, to proste relacje, opowieści zwykłych ludzi, szczególny rodzaj rozmowy. Białoruś w tej książce jest groteskowa i groźna na przemian. Całość czyta się z mieszaniną zaskoczenia i niedowierzania, że takie rzeczy dzieją się zaraz obok nas.
„Kastusiowy pamiętnik” jest wstrząsającym zapisem wydarzeń tzw. „dżinsowej rewolucji” i jej konsekwencji. Myślę, że „wstrząsający” właśnie, to najlepsze słowo. Książka działa tym mocniej, że wydaje się być programowo odarta ze wszelkiej literackości, to proste relacje, opowieści zwykłych ludzi, szczególny rodzaj rozmowy – młodzi Ukraińcy mówią, a czytelnik milczy i słucha.
Przypomnijmy – podczas jednej z demonstracji przeciwko brutalnej polityce Łukaszenki skonfiskowano „starą” białoruską flagę. Wówczas działacz opozycyjny, Mikita Sasim uniósł swoją dżinsowa koszulę w jej zastępstwie. Rok później, po sfałszowanych wyborach, ludzie wylegli na Plac Październikowy w Mińsku, gdzie przekonali się, że kiedy Łukaszenko mówił, że nie użyje siły, to tylko mówił. Już wcześniej aresztowano pół tysiąca działaczy opozycyjnych, zwłaszcza studentów, wielu usunięto z uczelni, grożono nawet karą śmierci. Aresztowano ponad stu demonstrantów, ilu pobito, trudno stwierdzić.
Program stypendialny im. Konstantego Kalinowskiego powstał z inicjatywy Kazimierza Marcinkiewicza, który zadeklarował konkretną pomoc dla każdego, kto nie może studiować na Białorusi z przyczyn politycznych. „Kastusiowy pamiętnik” stanowi echo tego posunięcia. Zebrano relacje, wrzucono na sucho w dwujęzycznej formie. I jest. Warto po to sięgnąć.
Być może za dwie, trzy dekady wyjdzie, że wydarzenia na Placu Październikowym stanowiły mit założycielski jeśli nie przyszłej, demokratycznej Białorusi, to przynajmniej najmłodszej opozycji. Wyróżnia się swoja mitologią, symboliką, oczekiwaniami, nawet językiem. Zwłaszcza to ostatnie jest ciekawą sprawą – język białoruski dziś stanowi mowę dla marzeń wolnościowych. To zupełnie zrozumiałe – pozostawał zakazany na tych ziemiach jeszcze od czasów carskich, obowiązywał rosyjski.
Mam wrażenie, że polscy dwudziestolatkowie zrozumieją tych ludzi z trudem albo wcale, im organicznie obce są takie troski, w tym sensie, młodym Białorusinom bliżej do dzisiejszych, polskich pięćdziesięciolatków. Przeżycia są wspólne. Ze wszystkich relacji przebija silne przekonanie o możliwości dokonania zmiany wbrew bieżącym przeciwnościom. Dokonuje się to w oparciu o poczucie wspólnoty, zawiązanej w działalności opozycyjnej i scementowanej milicyjnymi pałkami na Placu Październikowym. Ujawnia się przewodnia idea tej książki, ciągłość myślenia i woli – nie poddaliśmy się. W tym sensie, „Kastusiowy Pamiętnik” podkreśla polityczną deklarację całego programu. Kalinowskiego.
Mimochodem ujawnia się ciągłość pokoleniowa, dzieci realizują cele i marzenia własnych rodziców, u których przeważył rozsądek – poszliby, gdyby mogli. Dominuje poczucie niesprawiedliwości, pokojowe demonstracje zmieciono gazem i tonfą, aresztowano za znaczki, ulotki, wywalono z uczelni za artykuł. I tak dalej, społeczeństwo się polaryzuje, jak w Polsce wcześniej. Są my (studenci, rodzina, przyjaciele z opozycji) i oni, ze wskazaniem na służby mundurowe i aparat polityczny Łukaszenki. Nie tylko – reżim nie utrzymałby się bez dziennikarzy na prezydenckim pasku i nauczycieli, dyspozycyjnych już od czasów komuny. To zwiastuje ogromną trudność przemian na Białorusi. Grubej kreski nie będzie, wraz z odejściem reżimu należałoby wyczyścić szkoły i redakcje. Zmiana ta, niestety, wydaje się wątpliwa.
Białoruś w tej książce jest trochę jak Austro-Węgry u Haska, groteskowa i groźna na przemian, prawie że niemożliwa – co to za reżim, który boi się nawet wiersza „President is a Farmer?” Zarazem, jest autentycznie groźny. Całość czyta się z mieszaniną zaskoczenia i niedowierzania, że takie rzeczy dzieją się zaraz obok nas. Na wschód.
Rzecz warta polecenia.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze