„Krótki podręcznik przekraczania granic”, Gazmend Kapllani
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuZbiór zapisków poświęconych doli i niedoli albańskiego emigranta. Dostajemy świat jak z koszmaru. Czy to możliwe, że w komunistycznej Albanii każdy żołnierz, który zastrzelił człowieka na zielonej granicy, dostawał dzień urlopu, że się kłócili, kto ma strzelać? Albo los kobiety, pognębionej przez Służby tylko dlatego, że puszczała wiatry na pogrzebie Envera Hodży?
Trudno określić, czy Krótki podręcznik przekraczania granic opisuje realia życia emigranta czy tylko jego stan umysłu, czyli emigracyjną mitologię. Gazmend Kapllani jako młody człowiek zwiał z komunistycznej Albanii do Grecji, gdzie, jak się wydaje, odniósł sukces: dziś jest już po doktoracie i ma stałą kolumnę w jednej z ateńskich gazet. Tę informację uzyskujemy jednak z notki biograficznej. Sama książka jest zbiorem zapisków poświęconych doli i niedoli albańskiego emigranta (ze wskazaniem na niedolę, rzecz jasna).
Sam miałem okazję obserwować życie emigrantów, co prawda polskich w Ameryce. Wyjechali z dużo lepszego kraju niż Albania, mniej więcej jednak w tym samym czasie, co uczynił to autor. Wnioski z obserwacji niemal w całości pokrywają się z wnioskami z książki. Umysłowość emigranta generuje dwie mitologie: przyszłości i przeszłości.
Sensem mitologii przeszłości jest nieustanne spotwornianie kraju, który się opuściło: ma to w jakiś sposób ulżyć niewesołemu życiu na obczyźnie. Znajomi Polacy roztaczali przede mną najróżniejsze, zmyślone potworności, jeden na przykład opowiadał, jak to dręczyli go komuniści, narzucając mu niewolniczy niemal zawód taksówkarza – my zaś wiedzieliśmy, że nakradł i musiał zwiewać. Inni mówili prawdę o trudach warunków życia i prześladowaniach za siedzenie w opozycji – zaś od albańskich obrazów przytaczanych przez Kapllaniego wieje niewysłowioną grozą. Czy to możliwe, że w komunistycznej Albanii każdy żołnierz, który zastrzelił człowieka na zielonej granicy, dostawał dzień urlopu, że się kłócili, kto ma strzelać? Albo los kobiety, pognębionej przez Służby tylko dlatego, że, przepraszam za wyrażenie, puszczała wiatry na pogrzebie Envera Hodży? Los córki, zadręczonej, zapędzonej do samobójstwa tylko dlatego, że jej ojciec, rzekomy zdrajca, strzelił sobie w głowę. Dostajemy świat jak z koszmaru, a wiedza historyczna, wraz z zaufaniem do autora każe uznawać go za prawdę. Jego nieustanne przywoływanie pozwala zrozumieć decyzję o ucieczce zagrożonej śmiercią i upokorzeniach w Grecji.
Mitologia przyszłości wyraża się w planach. Najróżniejszych, lecz ich wspólną cechą jest nikła perspektywa realizacji. Tu Polacy i Albańczycy nie różnią się zbytnio, pomagając sobie w codzienności światem prostych obietnic: „kiedyś wybuduję dom”, „już niedługo ściągnę moją rodzinę”, „już niedługo zacznę przesyłać pieniądze bliskim” no i najważniejsze: „w ojczyźnie jest już lepiej, niedługo tam wrócę”. No i co z tego, że nieprawda? Albańczycy u Kapllaniego w ten tylko sposób mogą ubarwić swoją ponurą codzienność – nie licząc wizyt w kinie porno; do burdeli już się ich nie wpuszcza. Lepszy los staje się dopiero udziałem ich dzieci.
Szczególne zakończenie Krótkiego podręcznika… pozostawia czytelnika niemal z wrażeniem cudu. Za sprawą niezwykłego splotu okoliczności, w wyniku działań przypadkowo napotkanego człowieka, a także własnych, nieprzeciętnych zdolności Gazmend, uzyskuje szansę na lepsze życie. Następuje więc przejście do świata z notki okładkowej. I wiemy już na pewno, że jemu akurat się udało, przeżył, osiągnął pewien status i mógł napisać książkę o biedzie. A inni już nie bardzo, bo brakło talentu, bo nie zdarzył się cud, zadziałał właściwy emigrantom mechanizm, któremu zawdzięczają niezdolność do poprawy własnego losu. To dość banalna konstatacja, że jednym wychodzi, a innym nie. Kapllani nie sili się jednak na wielką literaturę, jego książka mogłaby być równie dobrze blogiem, albo zbiorem esejów. Co nie znaczy, że nie warto po nią sięgnąć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze