„Chaszcze”, Jan Grzegorczyk
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuKapitalna powieść detektywistyczna i obyczajowa, doskonale oddaje klimat polskich miejscowości, wypełnionych ludźmi genialnymi, zakompleksionymi, nijakimi, samotnymi, szczęśliwymi, bogatymi i biednymi. Zgrabna historia z dreszczykiem i odrobiną erotyki. Ta powieść to prawda o nas, o naszych kompleksach, stereotypach, wstydzie i nadziei.
Tym razem opinia o książce, zamieszczona na okładce, naprawdę potwierdza jej zawartość. Wybitny polski poeta Ernest Bryll napisał o książce Jana Grzegorczyka, że jest pełna poszukiwań dróg pamięci, dróg wydarzeń, prób poznawania innych i siebie. Jak to u Grzegorczyka, jest i śmietnik, i kościół, i wille, i chałupki. Pełno postaci. I ich drogi ciągle się ze sobą plątają. Rzeczywiście, Chaszcze to powieść, w której znajdziemy wszystko to, co przychodzi nam na myśl, kiedy myślimy o Polsce. Ale nie chodzi tu o kraj wyidealizowany lub poddany totalnej krytyce. Wprost przeciwnie, bo dobra powieść, a taką niewątpliwie są Chaszcze, to realizm w czystej postaci, odbicie tego, co naprawdę widzimy za oknami naszych okien, kiedy rozmawiamy z ludźmi, chodzimy do pracy, do parku albo do kościoła. Prawda o nas samych, o naszych kompleksach, stereotypach, wstydzie i nadziei, która podtrzymuje nas na duchu zawsze wtedy, gdy wokół dzieje się źle. A wszystko to dzięki odpowiednio skrojonym bohaterom (klasycznym everymanom, z którymi możemy się utożsamiać) i przemyślanej, skrupulatnie rozpisanej na poszczególne „dźwięki” akcji, która ani nie ciągnie się w nieskończoność, ani nie przyśpiesza bez sensu (potwierdzając tym samym, że autor nie potrafi kontrolować swojej książki). Tu wszystko jest wyważone.
Bohaterem Chaszczy Jana Grzegorczyka jest dochodzący do pięćdziesiątki kawaler z wielkiego miasta, na co dzień zajmujący się tłumaczeniami z angielskiego, francuskiego i niemieckiego. Stanisław Madej, po śmierci matki, postanawia zmienić coś w swoim lekko nudnawym, przewidywalnym życiu. A że zawsze marzył o przeprowadzce do leśnej chaty, pieniądze ze spadku pozwalają mu z dnia na dzień zrealizować swoje marzenie. Madej kupuje półprofesjonalny aparat cyfrowy, pakuje laptopa i wyjeżdża na trzy miesiące do świeżo kupionego domku położonego w przysiółku Witalnik, koło Puszczy Noteckiej. Tu czeka go wstrząsająca niespodzianka. Podczas jednego z wypadów do lasu, bohater wpada na powieszonego na drzewie mężczyznę. Natychmiast zawiadamia policję, która po kilku dniach zamyka śledztwo, jednoznacznie stwierdzając, że w śmierć mężczyzny nikt nie mógł być zamieszany. Z tym wyrokiem nie zgadza się żona samobójcy, która pewnego dnia zjawia się u Madeja i prosi, by pokazał mu drzewo, na którym zginął jej mąż. Od tej chwili bohater stanie się częścią wielkiej układanki. To ona postawi pod znakiem zapytania finalny efekt policyjnego śledztwa. Bo cichy i niepozorny tłumacz, żyjący z dala od kobiet i przyjemności kojarzonych z prawdziwym mężczyzną, przeobrazi się w prawdziwego detektywa i kobieciarza. Przemiana nadzwyczajna, wywołana niecodziennymi wydarzeniami (samobójstwo/morderstwo, zauroczenie kobietą), a jednocześnie bardzo naturalna dla tego właśnie bohatera. Wyraża ona odwieczną, zapomnianą przez nas prawdę o ludzkiej egzystencji: jesteśmy w stanie zrealizować wszystko, o czym marzymy. Wystarczy tylko odważna, jednoznaczna decyzja. Jeśli nie jesteśmy w stanie jej podjąć, to znaczy, że to marzenie nie było naprawdę nasze.
Pierwsze strony powieści Grzegorczyka są jakby współczesną wersją słynnego Waldena Henry’ego Davida Thoreau. Bohater porzuca cywilizację, by odnaleźć spokój i ukojenie w leśnych ostępach. Amerykańskiemu pisarzowi to się udało, ale Madejowi zdecydowanie nie. Bo spokojnego życia bohater w swoim domku na pewno nie wiódł; zajął się przecież śledztwem, podrywaniem i pisaniem. Ale tu tkwi paradoks: ucieczka od cywilizacji pozwoliła bohaterowi odnaleźć to wszystko, za czym w tej cywilizacji tak namiętnie tęsknił. Wystarczyło tylko zmienić swoje codzienne przyzwyczajenia i pobiegać trochę po lesie.
Powieść Jana Grzegorczyka – pisarza, dziennikarza, tłumacza, autora scenariuszy do filmów dokumentalnych i słuchowisk radiowych – to kapitalna powieść detektywistyczna i obyczajowa, która doskonale oddaje klimat wielkich i mniejszych polskich miejscowości, wypełnionych po brzegi ludźmi genialnymi, zakompleksionymi, nijakimi i takimi sobie, samotnymi, szczęśliwymi, bogatymi i biednymi. Grzegorczykowi udało się to wszystko uchwycić, tworząc przy tym zgrabną historię z dreszczykiem i odrobiną erotyki. To naprawdę bardzo ciekawa propozycja.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze