"Nieustraszeni bracia Grimm", reż. Terry Gilliam
DOROTA SMELA • dawno temuTerry Gilliam nie raz wykazał się inwencją w oswajaniu mitów i mrocznych legend. Kreował światy na styku fantazji i rzeczywistości, od apokaliptycznych wizji począwszy, na narkotycznych majakach skończywszy. Makabryczne bajki Grimmów wydawały się więc dla niego materiałem wprost idealnym. A jednak, pomimo całej staranności inscenizacyjnej, wizualnej wrażliwości Amerykanina i jego oryginalnego humoru Nieustraszeni bracia zdają się niczym więcej niż hollywoodzkim widowiskiem pozbawionym magii i siły indywidualności twórcy 12 Małp. Nienaturalnie podbarwione pocztówkowe zdjęcia jesiennych borów i efekty specjalne, w których tradycyjne analogowe techniki ścierają się z komputerowym wyrobnictwem najlepiej oddają wewnętrzne rozwarstwienie filmu.


Tym razem kazał na siebie czekać bardzo długo. Równo 7 chudych lat mija od premiery Las Vegas parano, ostatniego filmu Terry’ego Gilliama. Ten jedyny Amerykanin w grupie Monty Python, wizjoner i reżyser takich perełek jak Święty Graal czy Brazil ostatnio wyraźnie ma pecha w wyborze tematów. Marzenia pielęgnowanego przez lata - Człowieka, który zabił Don Kichota ostatecznie nie udało mu się nakręcić, więc wymyślił sobie inną pseudoadaptację — bajki braci Grimm, które — aż dziw bierze — żadnego z reżyserów filmów dla dorosłych dotąd nie zainspirowały.
Nieustraszeni bracia Grimm to film intertekstualny, oddziałujący na widza za pomocą przebojowych archetypów ludzkiej fantazji. Zmyślone losy wielkich bajarzy wrzuconych w okupowane przez Francję XIX-wieczne Niemcy są pretekstem do opowiedzenia nieśmiertelnych fabuł ich autorstwa. Ale podobnie jak filmowy biogram Grimmów przedstawione tu baśnie ani nie są wierną odbitką oryginalnych utworów popularnych pisarzy, ani takie być nawet się nie starają. (Gdzieżby Gilliam miał korzystać z gotowca?). Niefrasobliwość Gilliama jako adaptatora jest jednak bodaj najoryginalniejszym i najbardziej błyskotliwym zabiegiem zastosowanym w tym filmie. Wyczuwa się lekkość, dyskretny humor i narracyjną dezynwolturę, z jakich reżyser jest dobrze znany.
Jego bracia Grimm są o tyle podobni do autentycznych bajkopisarzy, że z bajek żyją. Jakub Grimm – marzyciel i fantasta — skrupulatnie je spisuje, by wraz z kutym na cztery nogi Wilhelmem ożywiać je potem ku zgrozie zabobonnych wieśniaków. Dwóch pomocników braci wyprzedza ich w tournee po niemieckich wioskach i mieścinach, instaluje skomplikowane dekoracje i inscenizuje sztuczki, które wieśniaków przyprawiają o dreszcze. Następnie obaj oszuści jako nieustraszeni egzorcyści na białych rumakach przybywają do nękanej przez upiory osady deklarując, że “każdą klątwę odwrócą, każdy urok zdejmą i każdego demona zniszczą”. Oczywiście za odpowiednią opłatą. I tak sobie jeżdżą, wciskając ludziom bajkowy kit, dopóki nie dopada ich napoleoński oficer, który ich niecne intrygi demaskuje. Ten po krótkim łamaniu kołem oferuje możliwość pokuty. Mają złapać innych podobnych sobie szarlatanów, którzy terroryzują miasteczko Marbaden, porywając małe dziewczynki podczas pełni księżyca.

Kiedy Grimmowie przybywają na miejsce zastają jednak w wiosce prawdziwe czary, wobec których ich teatralne psikusy na nic się zdają. I choć rewiry bajkowe znają na wyrywki, a cwaniactwo mają w jednym palcu będą musieli stoczyć walkę z siłami nadprzyrodzonymi. W nawiedzonym lesie stare dęby chłoszczą swymi konarami wędrowców, ścieżki zmieniają swe położenie i tylko odpowiednio czule wycałowana ropucha może wskazać wyjście z labiryntu. Giną dziewczynki w czerwonych kapturkach oraz Jaś i Małgosia. Jednym słowem bracia wpadają we własne sidła. Zrodzone w wyobraźni ciemnego ludu strachy zapełniły świat rzeczywisty, a Ci, którzy na podsycaniu wiary w siły nieczyste i zjawiska nadprzyrodzone bogacili się, stali się ich ofiarami.
Terry Gilliam nie raz wykazał się inwencją w oswajaniu mitów i mrocznych legend. Kreował światy na styku fantazji i rzeczywistości, od apokaliptycznych wizji począwszy, na narkotycznych majakach skończywszy. Makabryczne bajki Grimmów wydawały się więc dla niego materiałem wprost idealnym. A jednak, pomimo całej staranności inscenizacyjnej, wizualnej wrażliwości Amerykanina i jego oryginalnego humoru Nieustraszeni bracia zdają się niczym więcej niż hollywoodzkim widowiskiem pozbawionym magii i siły indywidualności twórcy 12 Małp. Nienaturalnie podbarwione pocztówkowe zdjęcia jesiennych borów i efekty specjalne, w których tradycyjne analogowe techniki ścierają się z komputerowym wyrobnictwem najlepiej oddają wewnętrzne rozwarstwienie filmu. Nie będąc filmem ani dla dzieci, ani dla dorosłych, obraz Gilliama wpada do przegródki z kinem familijnym, w którym ugłaskana wyraźnie przez producentów Boba i Harveya Weinsteinów baśń nie może jakby rozwinąć skrzydeł. Kiedy tylko szykuje się coś bardziej odjazdowego (patrz urocza scenka z żywym glinianym ciasteczkiem) słychać zgrzyt montażowych nożyc i wracamy do zbożnej gawędy o złej królowej z leśnej wieży.
Przyznam, że nie do końca wciągnęła mnie ta opowiastka. Czuje się tu gdzieś ducha Gilliama, ale jakby omamionego urokiem złych producentów z Hollywoodu, którzy oryginalność reżysera zastąpili gotowymi kalkami i przewidywalnymi schematami. Reżyserski sen zdechł w mrocznym lesie, w którym mógłby z równym powodzeniem grasować King Kong, bo przecież chodzi tu wyłącznie o dobrą sprzedaż biletów. Już Fisher King miał w sobie coś sprzedajnego, bracia Grimm nie kryli, że chcą swój towar po prostu zamienić na złote monety, a bracia Weinstein zgarnęli kasę i będą sobie teraz żyli długo i szczęśliwie. Tylko co z zawiedzionymi widzami?

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze