„Kraken”, China Mieville
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuOtwarcie zapowiada klasyczny kryminał, ale wkrótce zaczyna się jazda po bandzie. Najnowsza powieść pisarza łączy ze sobą socjalistyczne ciągoty, fantastyczną zdolność wymyślania sytuacji niestworzonych oraz brutalną potoczystość, właściwą wyłącznie twardym facetom. Mieville napisał zjadliwą, czarną humoreskę, gdzie akty okrucieństwa przedzielane są komizmem.
China Mieville należy do grupy młodych pisarzy brytyjskich, którzy pod koniec lat dziewięćdziesiątych zabrali się za radykalne przemiany literatury fantasy. Wskutek odrzucenia wzorców tolkienowskich powstał tzw. New Weird, nurt pozbawiony sztywnych zasad i wyróżniający się nieskrępowanym użyciem wyobraźni. W Dworcu Perdido Mieville stworzył świat, w którym prawa magii korelują z technologią pary drugiej połowy XIX wieku. Pracę pisarską uzupełnia w jego wypadku zaangażowanie na innych polach. Mieville jest działaczem lewicowym, komentuje Marksa oraz, jak należy podejrzewać, targa stal – ma biceps większy od własnej głowy. Można się podśmiewać: Kraken, najnowsza powieść pisarza łączy ze sobą socjalistyczne ciągoty, fantastyczną zdolność wymyślania sytuacji niestworzonych oraz brutalną potoczystość, właściwą wyłącznie twardym facetom.
Otwarcie zapowiada klasyczny kryminał, ale wkrótce zaczyna się jazda po bandzie. Z londyńskiego Muzeum Historii Naturalnej ktoś buchnął ogromną kałamarnicę. Zakonserwowane zwierzę, niedawno wyłowione, stało w gigantycznym pojemniku, w jednej z sal. Kradzieży, właściwie niemożliwej do wytłumaczenia, dokonano niemal na oczach Billy'ego, spokojnego pracownika muzeum, który nieoczekiwanie dla siebie znajduje się w centrum dziwacznych wydarzeń. Najpierw ktoś za nim chodzi. Zgłaszają się policjanci, przypominający raczej uciekinierów z psychiatryka niż stróżów prawa, potem, cóż, z małej paczki wyłazi dorosły gość z małym chłopcem, zabijają kumpla Billy’ego, a samego muzealnika ciągną wprost do lokalnego gangstera, mającego postać mówiącego tatuażu na plecach.
Billy, uratowany cudem, orientuje się, że Londyn aż skrzy od magii: napotyka sektę, czczącą krakena jako bóstwo, istotę pamiętającą czasy starożytnego Egiptu, innego bandziora, mającego, traf chciał, postać atramentu, i rozmawia z figurkami ze Star Treka. Są też anioły, oraz liczne grupy wyznawców rzeczy najdziwniejszych, w tym naziści chaosu i ludzie życzący sobie, aby Bóg spuścił potop i świat pogrążył się w głębinach. Z tego też powodu sprzyjają globalnemu ociepleniu i robią krecią robotę w melioryzacji. Okazuje się, że Arka Przymierza była pierwszą w historii łodzią podwodną. Do tego wszystkiego dochodzi perspektywa dwóch alternatywnych końców świata i strajk Chowańców, mających dosyć pracy za kija i marchewkę.
Powyższe streszczenie zapowiada dziką komedię, wydawca zapowiada deliryczną podróż w otchłań mroku, tymczasem prawda znajduje się pośrodku. Mieville napisał zjadliwą, czarną humoreskę, gdzie akty okrucieństwa przedzielane są komizmem, lub, co częściej, występują jednocześnie. Można mieć żal do pisarza o zbytnie uleganie poszczególnym, fantastycznym zresztą pomysłom – połowę z postaci i wydarzeń można by skreślić lub ułożyć w innym porządku, ewentualnie dopisać drugie tyle. W ten sposób, Kraken ciągnąłby się w nieskończoność.
Najbliższym porównaniem wydaje się być Nigdziebądź Neila Gaimana. Tam też brytyjski everyman odkrywał magiczną stronę Londynu. Duet morderców, prześladujący Billy’ego i jego przyjaciół żywo przypomina Croupa i Vandermana z tamtej książki. W odróżnieniu od Gaimana, Mieville jest prawdziwym pisarzem i wkracza w rejony, przed którymi cofał się jego mniej utalentowany poprzednik.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze