"Czekając na Joe", reż. Kevin Macdonald
MICHAŁ GRZYBOWSKI • dawno temu"Czekając na Joe" (wciąż dziwi mnie ta zmiana tytułu) jest pozycją obowiązkową dla wszystkich, nie tylko dla miłośników gór - w tej kategorii zresztą film Macdonalda nie ma sobie równych, nawet imaxowy "Everest" nie ma takiej siły oddziaływania. Wspaniały film o sile człowieka, chęci przetrwania i nie tylko - kwintesencja filmu dokumentalnego.
Nie co dzień mamy okazję oglądać na ekranach polskich kin filmy dokumentalne, dlatego można mieć pewność, że jeżeli już wchodzą, to muszą być z jakichś względów wyjątkowe. Ten z całą pewnością jest i to bynajmniej nie dlatego, że wzbudzał kontrowersje, jak "Zabawy z bronią".
Kevin Macdonald nie jest nowicjuszem, kilka lat temu otrzymał Oscara za dokument "One Day in September". Tym razem postanowił przybliżyć widzom kulisy jednej z najbardziej niewiarygodnych wypraw alpinistycznych, jaką była eskapada Joe'a Simpsona i Simona Yatesa na Siula Grande w peruwiańskich Andach. Zdecydowali się na najtrudniejszą — dotąd niezdobytą — zachodnią ścianę szczytu. Scenariusz oparł na powieści napisanej przez Simpsona, w Polsce znanej pod tytułem "Dotknięcie pustki".
Film jest na poły dokumentem fabularyzowanym, narratorami są sami uczestnicy wyprawy. Od samego początku zadziwia szczerość ich wypowiedzi, nie silą się na tanie bohaterstwo, mówią o wszystkim. Z ich rozmów wyłania się najprawdziwszy obraz człowieka, bez cienia romantycznych naleciałości (np. Simpson wspomina, że ostatnią rzeczą, o jakiej myśli umierający człowiek, są jego bliscy) i obaw przed moralną oceną ich postępowania.
Komentarze Simpsona i Yatesa przeplatane są filmem rekonstruującym tamte wydarzenia, jest on zrealizowany wręcz perfekcyjnie. Cudowne zdjęcia, świetnie dobrana muzyka i genialne wręcz dramatyczne wyczucie Macdonalda sprawiają, że całość robi tym większe wrażenie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze