"...będzie gorzej", Jan Pelc
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuJan Pelc odsłonił mi zupełnie nowe, nieznane oblicze naszych południowych sąsiadów i literatury czeskiej. Błyskawicznie uplasował się wysoko w moim prywatnym rankingu mentalnej łobuzerki. Dopuszczam jednak możliwość, że „..będzie gorzej” nie jest książką dla każdego. Rozciągnięte na dziesiątki stron opisy zbiorowego seksu, chlania, ćpania i wszelkiej perwery mogą odstraszyć co wrażliwszych czytelników.
Żarty się skończyły. Bohater „…będzie gorzej” (i przypuszczalne alter ego autora, Jana Pelca) ma dosyć pracy w ślusarce, nie w smak mu szkoła zawodowa i pas ojcowski. Budowanie socjalizmu w Czechosłowacji również niezbyt mu się podoba. Woli, na przykład, browar z kolegami. Za browarkiem idzie bimber, marycha, domowa heroina, grzybki. Jeśli dołożymy do tego towarzystwo chętnych dziewcząt, stanie się jasne, że kłopoty są tylko kwestią czasu. Rzeczywiście. Olin, nawalony jak szpak, wpada pod samochód. Zdarza się bójka, mordobicie, w końcu trup. Życie chłopaka zmienia się w jedno wielkie pasmo ucieczek, odurzeń, orgii seksualnych oraz pobytów w zamknięciu. O wielu książkach mówi się, że opisują zjazd po spirali. Do żadnej ta metafora nie pasuje trafniej, niż do „…będzie gorzej”.
Ta opasła powieść jest zapisem dezercji z rzeczywistości, świadomej rezygnacji z uczestniczenia w społeczeństwie i pozbawioną złudzeń pieśnią o menelskim losie. Nawet jej styl, lakoniczny, dosadny i obrazowy przywodzi na myśl gawędy pijaków na ławeczce w parku. Amerykanie, uciekający z życia w latach sześćdziesiątych mieli swoje komuny, samochody i jakąś nadzieję. Tu z nadzieją wypada się pożegnać. Starsi kumple mówią Olinowi, jak to się skończy – jeden wyrok, drugi złamanie, przedwczesna starość, śmierć. Nawet miłość nie pomaga. Pierwsza dziewczyna okazuje się figurantką podstawioną przez ojca, o następnych lepiej nie gadać. Kobiety zmieniają się coraz częściej. Podobnie jak kumple – kogoś tam posadzili, ktoś przepadł, a inny gryzie piach. Wzorem innych straceńców, Olin pociesza się snując plany, związane choćby z sukcesem zespołu rockowego. Plany pozostaną planami. Jak to u pijaków.
Żeby było jeszcze śmieszniej, wybory życiowe Olina świadczą o jego rozsądku. Przynajmniej w ramach świata przedstawionego. Czechosłowacja opisana dosadnym piórem Pelca jest szarym, smutnym krajem pozbawionym wszelkiej nadziei. Mało tego! Warunkiem koniecznym do uczestniczenia w tej szarej rzeczywistości jest złamanie sobie moralnego kręgosłupa. Obywatel musi ofiarnie pracować, służyć, donosić. W tej sytuacji straceńcza ucieczka w używki, w seks, lanie się po pyskach, wreszcie w przedwczesną śmierć jest najrozsądniejszym możliwym rozwiązaniem. Niczego mądrzejszego, po prostu, nie da się wymyślić. Dezercja z rzeczywistości, którą podejmuje Olin powodowana jest impulsem, wypadkową charakteru chłopaka i okoliczności zewnętrznych. Stoi za nią głęboki rozsądek. Gdy nie można żyć godnie, wypadałoby godnie umrzeć, a gdy to okazuje się niemożliwe, należy umierać wesoło. Lub przynajmniej próbować wesołego umierania. Co wyrwiemy, wypijemy, wstrzykniemy – to nasze.
Jan Pelc odsłonił mi zupełnie nowe, nieznane oblicze naszych południowych sąsiadów i literatury czeskiej. Błyskawicznie uplasował się wysoko w moim prywatnym rankingu mentalnej łobuzerki. Dopuszczam jednak możliwość, że „..będzie gorzej” nie jest książką dla każdego. Rozciągnięte na dziesiątki stron opisy zbiorowego seksu, chlania, ćpania i wszelkiej perwery mogą odstraszyć co wrażliwszych czytelników, przepraszam – czytelniczki. Inne powinny poczuć się zachęcone. Warto. Książka jak bełt wypity w bramie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze