Macierzyński jest za krótki!
MAGDALENA MOSKAL • dawno temuDopiero dziś przeczytałam dodatek do Dużego Formatu — Poradnik Psychologiczny z 27 listopada Jak być wystarczająco dobrą matką. Jest w nim obszerny wywiad Tomasza Kwaśniewskiego (tego od Dziennika ciężarowca) z Zofią Milską-Wrzosińską o trudnej kobiecej decyzji, czy wracać po macierzyńskim do pracy.
Bardzo mnie pokrzepiła to rozmowa. Psychoterapeutka Zofia Milska-Wrzosińska mówi w nim, żezostawianie półrocznego dziecka na dziesięć godzin z kimś, kto go nie kocha, uważa za zły pomysł. Na pytanie dziennikarza: - To kiedy na pełen etat? - odpowiada, że wwieku przedszkolnym dziecka, czyli dwa i pół, trzy lata.
Niestety, nie ma tego wywiadu w wersji elektronicznej, chętnie bym go wkleiła cały — więc tutaj referuję główne tezy. Jeśli kobieta uważa, że bycie w roli pracownicy jest dla niej akurat najważniejsze, to nie jest moment na dziecko. Nie ma przepisu, żeby mieć dzieci. Można negocjować z mężem albo z szefem, żeby zgodził się na ćwierć etatu albo pracę z domu. Natomiast powiedzenie: nie mogę, nie wytrzymam tego dłużej, świat mi ucieka, biorę nianię, idę do pracy, róbcie co chcecie, inne dzieciaki to wytrzymują, to i mój da radę, będzie się musiał przyzwyczaić, popłacze, popłacze i przestanie - to jest niepodjęcie funkcji matki.I że najbardziej dojmującą rzeczą dla takiej kobiety z małym dzieckiem jest utrata wolności. Ona jest na wiele lat ograniczona.
Dodatkowo w tym Poradniku jest świetna charakterystyka głównych etapów rozwojowych dziecka i opowieść mamy, która zdecydowała się wziąć wychowawczy po drugim dziecku argumentując, że dla nas dorosłych dwa lata przerwy to nic, a dla dziecka to cała wieczność, gdy z pisklaczka staje się samodzielną istotą.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze