"To nie jest kraj dla starych ludzi", Cormac McCarthy
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuKsiążek, stawiających tezę o moralnej degrengoladzie Amerykanów powstało już od metra. Ta powieść stanowi kolejną literacką cegiełkę na rzecz dekonstrukcji amerykańskiego mitu, ale jest wyjątkowa i do tego znakomicie napisana. Ameryka McCarthy'ego jest krajem wypełnionym przemocą i pozbawionym wszelkiej nadziei. Przepełnione okrucieństwem Stany Zjednoczone nie mają już o co Boga pytać.
Stał się cud nad urną, notki na okładce nie kłamią – powieść Cormaca McCarthy'ego rzeczywiście jest arcydziełem. Mam tylko wrażenie, że my nie zrozumiemy jej do końca. To nie jest kraj dla starych ludzi stanowi bowiem kolejną literacką cegiełkę na rzecz dekonstrukcji amerykańskiego mitu.
Fabuła z okazji oscarowej ekranizacji wydaje się powszechnie znana. Mamy więc Teksas, początek lat osiemdziesiątych. Moss, weteran wojny wietnamskiej, z zawodu spawacz znajduje dwa miliony wśród trupów i heroiny. Oczywiście, zatrzymuje pieniądze w przekonaniu, że właśnie złapał Pana Boga za nogi. W życiu jednak tak jest, że każdy marzy o walizce z forsą, w rzeczywistości oznacza ona kłopoty. W wypadku Mossa, kłopoty przybierają postać Antona Chigurha, bezwzględnego mordercy z dziwacznym kodeksem zasad. Trzecim graczem jest starzejący się szeryf, Ed Bell i nie trzeba być orłem by wywnioskować, że cała sprawa nie skończy się dobrze.
McCarthy świadomie używa kliszy, rozkładając przed czytelnikiem gadżety, które ten zna świetnie: zgorzkniały szeryf, walizka forsy, zawodowy morderca z równie zawodową szajbą. Czyni to w przekonaniu, że ludzie lubią to, co znają, a takie wątki stanowią przecież język współczesności. Słowem, używa tego, co znajome by wypowiedzieć swoją własną prawdę. Jeśli ktoś oczekuje historii pełnej strzelanin i pościgów, zawiedzie się srodze. Powieść jest posępnym dramatem poskładanym z sensacyjnych wątków.
Ameryka McCarthy'ego jest krajem wypełnionym przemocą i pozbawionym wszelkiej nadziei. Szansa na realizację marzenia rujnuje rodzinę i prowadzi do tragedii, szeryf Bell z kolei sprawia wrażenie figury nieprzystającej do tego świata, niezdolnej do wymierzenia mu sprawiedliwości. Bo świat trzeba pojąć, tak jak ludzi w nim żyjących, inaczej nie ma gadania – dla stróża prawa jesień życia łączy się ze zgorzknieniem. Są przerażające cienie kobiet, ze wskazaniem na żonę Mossa, dla której jego marzenia okazują się obce, brutalność nieodwracalna, lecz walka dziewczyny o ocalenie kolejnej cząstki american dream skazana jest na porażkę. W tym świecie rodzą się twory nowe i przerażające, w rodzaju moralności Antona Chigurha co jest przerażające tym bardziej, że ów bezwzględny człowiek, jako jeden z nielicznych, w ogóle posługuje się kategoriami etyki. Choćby była to tylko etyka rzutu monetą.
Gdzieś w tych ruinach dawnego świata jest jego domniemany fundator, Bóg, wciąż obecny na flagach, banknotach i tablicach przy kościołach, zarazem wycofany do dziwacznego pojęcia. Właściwie nieobecny, McCarthy, rysując sylwetkę Bella stawia, że przepełnione okrucieństwem Stany Zjednoczone nie mają już o co Boga pytać. Jest w tym jakaś prawda, bo twórcy z różnych perspektyw walą w tę Amerykę jak w bęben (żeby wymienić tylko Ellisa i Palahniuka) i nie ma co się dziwić. Historia zatoczyła koło.
Przecież Amerykę zbudowali wygnańcy ze starego świata, złodzieje, mordercy, bandyci i moczymordy, wygrywający pieśni o podrzynaniu gardeł na swoich harmonijkach. Ten kraj rodził się we krwi, co zresztą nie jest niczym nowym, potem piął się ku cywilizacji, narzucając sobie jedno z najtwardszych (chyba też najbardziej rozumnych) praw świata – przecież jego fundatorzy wiedzieli najlepiej, do czego zdolny jest człowiek. W To nie jest kraj dla starych ludzi powraca stare, Ameryka zmierza do własnych korzeni, pozbawiona jednak swojej wcześniejszej siły. Jakby nie patrzeć na ludzi z Dzikiego Zachodu, mieli jakąś wiarę: w Boga, w siebie, w cokolwiek. Teraz została tylko przemoc.
Książek, stawiających tezę o moralnej degrengoladzie Amerykanów powstało już od metra – oczywiście powieść McCarthy’ego jest czymś wyjątkowym, do tego znakomicie napisanym. Czekam teraz na odpowiedzi pozytywne, co zrobić, żeby było lepiej, niż jest. Taka literatura powinna pojawić się niebawem.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze