„Słoneczny zakątek”, Debbie Macomber
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuChociaż wydawca informuje nas, że książka jest bestsellerem New York Timesa, tym razem taka „podpowiedź” nie ma sensu. Poza tym Słoneczny zakątek nosi logo Harlequin i chociaż zdarzają się naprawdę dobre powieści romansowe dla kobiet, tym razem to wydawnictwo się nie popisało. Nuda, nuda, nuda!
Dobry pisarz musi wiedzieć, co chce przekazać w swojej książce. Nie może być to propozycja bez ładu i składu, bo doświadczony czytelnik natychmiast połapie się w mistyfikacji. A że na księgarskich półka są tysiące tytułów, szybko zmieni obiekt swojego zainteresowania. Właśnie tak stać się może w przypadku powieści Debbie Macomber Słoneczny zakątek. Chociaż wydawca informuje nas, że książka jest bestsellerem New York Timesa, tym razem taka „podpowiedź” nie ma sensu. Poza tym Słoneczny zakątek nosi logo Harlequin i chociaż zdarzają się naprawdę dobre powieści romansowe dla kobiet, tym razem to wydawnictwo się nie popisało.
Tytułowy słoneczny zakątek to Cedar Cove – urocza amerykańska miejscowość położona nieopodal Seattle. Wszyscy jej mieszkańcy bardzo dobrze się znają, wspierając w kłopotach i rozterkach dnia codziennego. A tych mieszkańcom Cedar Cove zdecydowanie nie brakuje. Teri i Bobby Polgar tworzą ekscentryczne młode małżeństwo, w którym wszystko przewrócone jest do góry nogami. Ona jest fryzjerką, a on geniuszem szachowym, który od dawna nie zagrał żadnej oficjalnej partii, bojąc się o życie swoje i żony. Chociaż Bobby to uroczy i sympatyczny facet, większość dnia poświęca analizom szachowym, a Teri (przeurocza „wariatka) boi się przedstawić mu równie „zakręconą” matkę i siostrę (przyczyna jest prosta: nie wie, jak Bobby zareaguje na wieść, że matka kilkakrotnie wychodziła za mąż, a siostra podrywa każdego mężczyznę, jakiego spotka na swej drodze. Poza tym bohaterka zastanawia się, dlaczego naprawdę Bobby z nią jest, skoro ona zajmuje się „tylko” fryzjerstwem, a on jest (niepracującym na razie) geniuszem szachowym. Wkrótce jej rozterki wystawi na próbę poważne niebezpieczeństwo, które zweryfikuje jakość związku Bobby'ego i Teri.
Mamy również Rachel Pendergast, która żyje z bogatym, wysoko usytuowanym mężczyzną, lecz mimo to jest pewna, że wkrótce od niego odejdzie, bo tęskni za innym facetem. W książce pojawia się również Troy Davis, szeryf Cedar Cove, który pochował właśnie swoją żoną i teraz sam musi wychowywać dorastającą córkę Megan. Jest również Charlotte Jefferson-Rhodes – matka pięcioletniego synka Leifa, żona Setha, która planuje założenie w Cedar Cove herbaciarni i kawiarenki. Kobieta zastanawia się nad najlepszą lokalizacją, bo obawia się, że jej interes może być klapą, skoro współczesnego klienta najbardziej interesuje przeciętny fast food. A jeśli dodamy do tego Linnette McAfee, która została porzucona przez Vickiego Newmana (mężczyzna zakochał się w miejscowej pani weterynarz), będziemy mieli (spory) zestaw postaci zamieszkujących Cedar Cove.
Jeśli ktoś się w tym nie pogubił, należą mu się gratulacje. Bo wszystkie te postacie pojawiają się na pierwszych kilkunastu kartach powieści, więc ktoś, komu zależy na zapamiętaniu wszystkich postaci, nazwisk i perypetii, powinien prowadzić notatki. Ale to nie jedyny mankament książki, bowiem na rzeczywisty rozwój akcji musimy czekać dobrych kilkadziesiąt stron, gdyż autorka długo wprowadza nas do tematu, pokazując różnorodne niuanse opisywanych przez siebie związków. Nudy, nudy, nudy. A i to, co pojawia się w drugiej połowie książki, wcale nie wywołuje w nas wstrząsu (nie będziemy zdradzali szczegółów, bo może ktoś zdecyduje się na przeczytanie powieści). Niezbyt sprawnie splatają się też losy wszystkich przedstawionych bohaterów, więc przez moment zastanawiamy się, po co Debbie Macomber wymyśliła kolejny związek w kryzysie, skoro nie uporała się jeszcze z poprzednimi postaciami.
Z całą pewnością literatura obyczajowa powinna zajmować się ludzką codziennością, skupiając się na pozornie błahych sprawach, gdyż przecież z nich zbudowane jest ludzkie życie. Mimo wszystko, jeśli ktoś decyduje się na napisanie książki, to musi te „błahostki” przeplatać sprawami ekstremalnymi, niecodziennymi, nadzwyczajnymi. Bo po to przecież sięgamy do literatury: z jednej strony, aby przeczytać o życiu, a z drugiej, by się od tego życia oderwać. Debbie Macomber na pewno o tym zapomniała. A szkoda, bo w gronie stworzonych przez nią bohaterów znalazły się naprawdę ciekawe postacie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze