„Mały złoty pierścionek”, Kjell Ola Dahl
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuMały złoty pierścionek jest nieco mniej upiorny niż powieści Karin Fossum, czy innych nestorów gatunku. Należy do tych sympatycznych powieści, które łatwo zjednują czytelników. Sama intryga rozwija się wspaniale do dwóch trzecich powieści. Potem Dahl mnoży trupy i wątki, wskutek czego rozwiązanie zagadki trudno uznać za satysfakcjonujące. Urok książki, bezpretensjonalna narracja znoszą te wątpliwości.
Nie ma to jak balanga w ośrodku leczenia uzależnień. Młoda i piękna Katrine jest o krok od uwolnienia się od nałogu narkotykowego, co jest okazją wymagającą świętowania. Przyjmuje zaproszenie od swojej opiekunki, a tam, proszę państwa, zabawa na całego: winko, piwko, wódeczka mrożona, a żarcia tyle, że dziewczyna musi część zwrócić. Noc ma i inne atrakcje w rodzaju podpitych mężczyzn, oferujących niezobowiązujący stosunek płciowy. Innymi słowy, narkoman w Skandynawii wiedzie życie usłane różami, o jakim frajerzy tkwiący w trzeźwości mogą co najwyżej pomarzyć. Żeby było jeszcze lepiej, Katrine unika kaca i innych przykrych następstw dnia poprzedniego. Miast cierpieć katusze, opuszcza ten najlepszy ze światów. Inspektor Gunnarstranda nie ma wątpliwości, że ktoś pomógł jej tego cierpienia uniknąć.
Krąg podejrzanych jest wyjątkowo szeroki, jak na byłą narkomankę. Wydaje się nawet, że każdy w promieniu dziesięciu kilometrów rozważał wyłącznie sposoby na pozbawienie jej życia. Niedoszły narzeczony jest tępym, zazdrosnym mięśniakiem i czynił jej wyrzuty z powodu skrywanych tajemnic. Nie wygląda na człowieka, który opanowałby emocje. Jest też Raymond, starzejący się młodzieniec z wyrokiem, przy okazji były stręczyciel, który uznał za słuszne zrobić Katerine awanturę w miejscu pracy. Do puli żywotnie zainteresowanych jej zgonem dołącza drugi kochanek (poczciwa chłopina skrywająca dzikie namiętności) oraz mąż dyrektorki ośrodka, spędzający wolne chwile w towarzystwie prostytutek, za zgodą i zrozumieniem swojej ślubnej. Pięknie jest w tej Norwegii, myślę sobie, współczując Gunnarstandzie, upartemu gliniarzowi, który za wszelką cenę pragnie dopaść zabójcę, choć pewno wolałby, żeby brudne szczegóły z życia przesłuchiwanych zostały mu oszczędzone.
Mały złoty pierścionek jest nieco mniej upiorny niż powieści Karin Fossum, czy innych nestorów gatunku, dość tu jednak brudu, aby wzbudzić w czytelniku ochotę do mycia rąk po każdym ukończonym rozdziale. Bezpieczna Norwegia, zaludniona przez obywateli ukołysanych rajem państwa opiekuńczego, okazuje się fasadą, za którą kłębią się mroczne instynkty. Jeśli ktoś akurat nie trzyma trupa w szafie, z pewnością ma dzikie fantazje z nastoletnią koleżanką córki w roli głównej, nałogowo topi koty lub przynajmniej tnie na podatkach. Dahl i inni autorzy stosują ten zabieg z taką konsekwencją, że aż proszą się o przedstawienie sytuacji odwrotnej. Na przykład: unurzany w narkotykach inspektor prowadząc śledztwo trafia do kolejnych norweskich rodzin, składających się na pierwszy rzut oka z dewiantów, alkoholików i zawodowych kłamców. Następnie, ze zdziwieniem odkrywa, że wszystko jest kłamstwem. Kokaina to cukier puder, w butelce miast wódki chlupocze woda mineralna, a wszyscy podejrzani po cichu, tak, żeby ich nikt nie widział, chodzą na długie spacery po lesie i pomagają w lokalnych sierocińcach.
Sama intryga rozwija się wspaniale gdzieś tak do dwóch trzecich powieści. Potem Dahl zaczyna wątpić w siebie, mnoży trupy i wątki, wskutek czego rozwiązanie zagadki trudno uznać za satysfakcjonujące. Urok książki, bezpretensjonalna narracja znoszą te wątpliwości, a ja zastanawiam się, kiedy nastąpi przesilenie szału na skandynawski kryminał. Większość dostępnych książek realizuje podobną formułę, bohaterowie są do siebie zbliżeni, nawet styl od jednej sztancy. No i pewno jeszcze moda trochę potrwa – Mały złoty pierścionek należy do tych sympatycznych powieści, które łatwo zjednują czytelników.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze