Ostanie starcie zaskakuje. Bo przyzwyczailiśmy się już, że sequele to jedynie maszynki do zarabiania pieniędzy. Ale nie tym razem. Ostatnie starcie przewyższa Elitarnych. I to właściwie pod każdym względem. „Jedynka” oferowała widzom efektowny wgląd w niedostępny świat faveli, przyciągała realizacyjną sprawnością, hipnotyzowała bezkompromisowo ukazaną przemocą. Ale mogła też irytować uproszczeniami, czarno-białym obrazem świata i bezmyślną (chociaż sugestywną) apoteozą działań BOPE. Tym razem Padilha tworzy obraz o wiele bardziej skomplikowany. I tym samym niejednoznaczny. Mafijne powiązania, korupcja na najwyższych szczeblach władzy, pleniący się w BOPE sadyzm, policjanci przejmujący rolę dilerów: to swoista polemika z wypełniającą „jedynkę” pochwałą polityki twardej ręki. Ostatnie starcie oferuje mroczny, przygnębiający, ale i na wskroś realistyczny obraz brazylijskiej rzeczywistości.
Jednocześnie pozostaje dynamiczną i trzymającą w napięciu sensacją. To bodaj największe osiągnięcie Padilhy: dawno nie widziałem filmu, który tak sprawnie łączyłby rozrywkę z refleksją. Oczywiście jest to rozrywka dla zwolenników brutalnego, męskiego kina. Ale zrealizowana na najwyższym poziomie. Hollywoodzcy spece od sensacji mogliby (a nawet powinni) uczyć się od Padilhy. Ostatnie starcie rozegrano w zabójczym tempie. Z jednej strony procentuje tu doświadczenie reżysera-dokumentalisty: dynamiczny montaż, rozchwiana kamera, tzw. ujęcia z ręki, wszystko to daje iluzję bycia w centrum zdarzeń. Z drugiej: twórcy zadbali o pierwszorzędne efekty specjalne. Padilha umiejętnie cytuje też gangsterską epikę, kino w stylu Chłopaków z ferajny: efektowne przemieszanie chronologii, wyraziste postacie, komentarz zza kadru… Realizacyjnie jest to prawdziwy majstersztyk.
I ogląda się go wyśmienicie. Wypada powtórzyć: nie jest to kino dla widzów o słabych nerwach. Szerokim łukiem powinni je omijać ci, którzy nie lubią ekranowej przemocy (tej ostatniej jest tu naprawdę mnóstwo). Ale zwolennicy tak kina społecznego, jak i sensacji, z pewnością będą zachwyceni.