„Elitarni – Ostatnie starcie”, Jose Padilha
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuFilm ogląda się go wyśmienicie. Nie jest to kino dla widzów o słabych nerwach. Szerokim łukiem powinni je omijać ci, którzy nie lubią ekranowej przemocy (tej ostatniej jest tu naprawdę mnóstwo). Ale zwolennicy tak kina społecznego, jak i sensacji, z pewnością będą zachwyceni.

Kontynuacja nagrodzonych Złotym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie Elitarnych. Głównym bohaterem ponownie jest kapitan Nascimento (Wagner Moura), przywódca BOPE — elitarnej jednostki brazylijskiej policji. Funkcjonariusze BOPE po wkroczeniu na kontrolowane przez gangi obszary favel działają niczym szwadrony śmierci, nie obowiązuje ich żadne prawo (przeciw czemu wielokrotnie protestowało m.in. Amnesty International). Ostatnie starcie otwiera scena brutalnej pacyfikacji więziennego buntu. Wybucha skandal. Poirytowani nieprzekupnością (bo i w większości skorumpowani) zwierzchnicy Nascimento postanawiają usadzić go za biurkiem. Kapitan zostaje wysokim urzędnikiem państwowym, wiceszefem wydziału wewnętrznego. Także stąd kontynuuje swoją krucjatę przeciw przestępcom: walczy o dodatkowe środki i uprawnienia dla macierzystej jednostki. Szybko orientuje się, że największym zagrożeniem nie są uzbrojeni dilerzy, ale wszechobecny system korupcji obejmujący policję, administrację, wysoko postawionych polityków. Nascimento postanawia wydać im wojnę, w której głównym sprzymierzeńcem będzie jego dotychczasowy przeciwnik: najpopularniejszy w Brazylii obrońca praw człowieka, Diogo Fraga (Irandhir Santos).
Ostanie starcie zaskakuje. Bo przyzwyczailiśmy się już, że sequele to jedynie maszynki do zarabiania pieniędzy. Ale nie tym razem. Ostatnie starcie przewyższa Elitarnych. I to właściwie pod każdym względem. „Jedynka” oferowała widzom efektowny wgląd w niedostępny świat faveli, przyciągała realizacyjną sprawnością, hipnotyzowała bezkompromisowo ukazaną przemocą. Ale mogła też irytować uproszczeniami, czarno-białym obrazem świata i bezmyślną (chociaż sugestywną) apoteozą działań BOPE. Tym razem Padilha tworzy obraz o wiele bardziej skomplikowany. I tym samym niejednoznaczny. Mafijne powiązania, korupcja na najwyższych szczeblach władzy, pleniący się w BOPE sadyzm, policjanci przejmujący rolę dilerów: to swoista polemika z wypełniającą „jedynkę” pochwałą polityki twardej ręki. Ostatnie starcie oferuje mroczny, przygnębiający, ale i na wskroś realistyczny obraz brazylijskiej rzeczywistości.

Jednocześnie pozostaje dynamiczną i trzymającą w napięciu sensacją. To bodaj największe osiągnięcie Padilhy: dawno nie widziałem filmu, który tak sprawnie łączyłby rozrywkę z refleksją. Oczywiście jest to rozrywka dla zwolenników brutalnego, męskiego kina. Ale zrealizowana na najwyższym poziomie. Hollywoodzcy spece od sensacji mogliby (a nawet powinni) uczyć się od Padilhy. Ostatnie starcie rozegrano w zabójczym tempie. Z jednej strony procentuje tu doświadczenie reżysera-dokumentalisty: dynamiczny montaż, rozchwiana kamera, tzw. ujęcia z ręki, wszystko to daje iluzję bycia w centrum zdarzeń. Z drugiej: twórcy zadbali o pierwszorzędne efekty specjalne. Padilha umiejętnie cytuje też gangsterską epikę, kino w stylu Chłopaków z ferajny: efektowne przemieszanie chronologii, wyraziste postacie, komentarz zza kadru… Realizacyjnie jest to prawdziwy majstersztyk.
I ogląda się go wyśmienicie. Wypada powtórzyć: nie jest to kino dla widzów o słabych nerwach. Szerokim łukiem powinni je omijać ci, którzy nie lubią ekranowej przemocy (tej ostatniej jest tu naprawdę mnóstwo). Ale zwolennicy tak kina społecznego, jak i sensacji, z pewnością będą zachwyceni.

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze