Ostatni papieros
KLAUDIA FALA • dawno temuNie palę 2 lata, podobno wystarczająco, by oczyścić płuca i niewystarczająco, by zapomnieć smak i zapach tajemniczego dymka, który oplata włosy, ubrania i język swym irytującym smrodkiem, za krótko, by zupełnie stracić na niego ochotę. A ochota pojawia się cały czas...
Powinnam mieć schowane R1 na taki dzień jak dziś. Dla niewtajemniczonych, czyli niepalących — to słabe papierosy. I nie jest to ich kryptoreklama. To są po prostu najsłabsze papierosy, przynajmniej najsłabsze ze znanych mi. Nie palę 2 lata, podobno wystarczająco, by oczyścić płuca i niewystarczająco, by zapomnieć smak i zapach tajemniczego dymka, który oplata włosy, ubrania i język swym irytującym smrodkiem, za krótko, by zupełnie stracić na niego ochotę. A ochota pojawia się cały czas…
Mój pierwszy raz z papierosem zaczął się od innego pierwszego razu. Już świtało, pomarańczowe płótno namiotu oświetlało naszą bladą skórę. Mijał piąty dzień, spędzaliśmy wakacje nad jeziorem, ale nie zdążyliśmy się opalić, prawie nie wychodziliśmy z namiotu, nie mogliśmy się sobą nacieszyć. I właśnie po pierwszej takiej płomiennej nocy, nad ranem on wyciągnął papierosy. Zaciągnęłam się, byłam spocona, przylgnięta do niego, szczęśliwa i taka dorosła. Paliłam na tym biwaku i tak już zostało. To były bardzo miłe dla mnie czasy, które wspominam z wielką sympatią. Może dlatego teraz papierosy kojarzą mi się tylko z czymś przyjemnym, choć przecież szkodzą.
Idę na spotkanie z przyjaciółką i walczę z myślą o choć jednym wypalonym do końca. Tak fajnie się gada i popija kawę, gdy można sobie zapalić, to jak indiańska fajka pokoju. Mówi: jesteś mi bliska, fajnie się nam rozmawia, konie mogłabym z tobą kraść. W knajpach zimą nie nachodzi mnie ta ochota, chwała im za ten zakaz, takim jak ja to znacznie ułatwia życie, choć rozumiem racje przeciwników. Nie mogłabym marznąć na zewnątrz i palić w trymiga. Palenie to dla mnie relaks. Ale już z pierwszym powiewem wiosennego wiatru, gdy można przy piwku posiedzieć w kawiarnianym ogródku, znów nachodzi mnie chęć na krótką przyjemność z dymkiem.
Dobry seks też wzmaga pragnienie zapalenia, może dlatego, że papieros jest przypisany w mojej pamięci do seksualnych doznań i bliskości męskiego ramienia. Gdy więc skończę się kochać, wciąż mi czegoś brakuje, jakbym nie miała pełnego wyczerpującego orgazmu, po którym następuje cisza, łzy, które samoistnie spływają po policzku i błogość jakaś…
Najgorsze są jednak dni, kiedy jestem smutna lub zła. Wtedy ochota na papierosy rośnie wprost proporcjonalnie do smutku i wkurzenia! Papieros uspokaja, zajmuje ręce i przenosi myśli w inne rejony. Dziś jest właśnie taki dzień… Wiem, jak może się skończyć. Bo ile razy można palić ostatniego. Ostatnia paczka kupiona w tym kiosku, ostatni raz ręka prosi sąsiadkę o cudzesa, ostatni raz przeszukuję wszystkie torebki, kieszenie w kurtce i spodniach. Ostatni raz proszę męża - kup mi ostatni raz, potrzebuję tylko jednego macha. Ostatni raz opycham się słonymi paluszkami, udając, że trzymam między palcami coś podobnego, marząc – tylko jeden buch, ostatni! Ostatni raz obiecuję sobie, że kupię paczkę tych najsłabszych i schowam ją gdzieś w domu na wszelki wypadek, na taki dzień jak dziś… Żebym mogła w złości i smutku wypalić ostatniego…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze