„Sól i Szafran”, Kamila Shamsie
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuChociaż powieść Kamili Shamsie zapowiada się interesująco, w rzeczywistości trudną ją zaliczyć do oryginalnej, wciągającej lektury. Jest w niej miłość, tajemnica oraz historia pradawnego rodu wywodzącego się z Pakistanu, ale zabrakło czegoś, co zespoli wszystkie te elementy w spójną całość. Do tego tekst jest naszpikowany wyrazami obcego pochodzenia.
W jednym z amerykańskich czasopism znaleźć można opinię, że pisarska swada Shamsie nosi znamiona innego pisarza z subkontynentu i literackiego pioniera – Salmana Rushdiego. Niestety trudno jest się z nią zgodzić. Chociaż powieść Kamili Shamsie zapowiada się interesująco, w rzeczywistości trudną ją zaliczyć do oryginalnej, wciągającej lektury. Jest w niej miłość, tajemnica oraz historia pradawnego rodu wywodzącego się z Pakistanu, ale zabrakło czegoś, co zespoli wszystkie te elementy w spójną całość. A przecież pisarz musi być doskonałym architektem, dysponującym nie tylko wiedzą, lecz i natchnieniem. Niestety Kamili Shamsie tego natchnienia zabrakło, a stworzony przez nią budynek, delikatnie rzecz biorąc, chwieje się w posadach.
Główną bohaterką powieści Sól i Szafran jest Aliya, młoda Pakistanka, która na stałe mieszka w Londynie. Poznajemy ją, kiedy wraca po kilku latach studiów w Stanach Zjednoczonych. Przyjazd do domu, spotkanie z rodziną i przyjaciółmi staje się pretekstem do snucia opowieści o książęcym rodzie Dar-e-Dil, z którego Aliya się wywodzi. Jego członkowie żyli przez lata w Pakistanie, a część rodziny przeprowadziła się do Indii. Aliya, obdarzona niezwykłym talentem do snucia opowieści, wtajemnicza nas w dzieje życia Wykrochmalonych Ciotek, Zastraszonego Kuzyna, Wuja-Kawalera oraz Najeeba, którego nazywa „Tym od jaków”. Ale za tymi barwnymi imionami czai się wyłącznie chaotyczna opowieść, przeplatana od czasu do czasu narracją o współczesnym świecie i obyczajach Pakistańczyków. Mówiąc w skrócie: trudno się w tym wszystkim połapać. Jedno z moich pierwszych wspomnień – mówi Aliya – dotyczy Dadi, zaśmiewającej się na wieść o ślubie Hussaina Asifa i Natashy Shah. „Szyitka z muhadżirów wychodzi za sunnitę z Sindh! Co na to bigoci? Wydziedziczyć swojego albo zaakceptować wroga! Dzyń, dzyń, izolacjo giń! Ten fragment trudno będzie zrozumieć bez znajomości kontekstu społeczno – religijnego, ale Kamila Shamsie nie ma ochoty nam go przedstawiać, zakładając chyba, że wszyscy znają relacje łączące (albo dzielące) szyitów i sunnitów. Kilka akapitów później Aliya dodaje: Jesteście zdezorientowani? Wolelibyście posłuchać raczej o produkcji mleka jaka? Mleko jaka jest zielone. I tak przechodzimy do kolejnego wątku, przedstawionego równie chaotycznie, co poprzedni, a opowieść Aliyi nie układa się w żadną całość. Wprost przeciwnie: jest poszarpana do granic możliwości.
Ale jest jeszcze jedna, irytująca sprawa, wynikająca prawdopodobnie z nieudanego tłumaczenia: nasycenie tekstu wyrazami obcego pochodzenia. Lektura Soli i Szafranu przypomina miejscami lekturę Pamiętników Jana Chryzostoma Paska. Oto przykład: Zanim przybrałam odpowiednią pozycję do wykonania ukłonu, udało mi się potknąć o dwa stoły. Baji nie odpowiedziała na mój aadaab zwyczajowym „jeeti raho”, więc jej nie pocałowałam. Co znaczy „jeeti raho”? Jak wygląda aadaab? W książce Kamili Shamsie brakuje niezbędnych wyjaśnień, a koniecznych w tym przypadku przypisów jest zdecydowanie za mało. Trudno wyobrazić sobie lekturę Soli i Szafranu ze słownikiem wyrazów obcych. A przecież forma powieści jest równie ważna, co jej treść. Kamila Shamsie, a może tłumaczka książki, całkowicie o tym zapomina.
Orientalne nazwisko, intrygujący tytuł i kolorowa okładka – to wszystko sprawia, że książka Kamili Shamsie wyróżnia się na tle innych książek dostępnych w księgarniach. Ale to wszystko, co powieść może nam zaoferować. Są w niej oczywiście ciekawe fragmenty, poświęcone chociażby akuszerce Taj, która chowała tuż po urodzeniu pępowinę każdego nowo narodzonego dziecka z rodu Dar-e-Dil. Niestety takich historii jest zdecydowanie za mało. Więcej jest nudnych opowieści o linii genealogicznej Dar-e-Dil, jakby czytelnik był rzeczywiście zainteresowany tym, kto kogo urodził, z kim się związał i w kim zakochał. Przecież nie każdy ma historyczne zacięcie. Podsumowując: Kamila Shamsie przegapiła swoją szansę na bestseller.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze