„Urodziny”, Panos Karnezis
MAGDALENA SOŁOWIEJ • dawno temuKsiążka spodoba się czytelnikowi spragnionemu pikantnych i oryginalnych opowieści o najbogatszych ludziach świata, którzy borykają się z problemami życia codziennego. Czyta się ją jak bajkową opowieść o królu Midasie. Jest to też zapis biografii człowieka, który tak bardzo chciał panować nad swoim życiem oraz życiem swoich najbliższych, że przyczynił się do unieszczęśliwienia tych, których darzył miłością.
Panos Karnezis nie jest jeszcze dobrze znany polskiemu czytelnikowi, ale za sprawą jego najnowszej powieści na pewno się to zmieni. Bo Urodziny to książka, która spodoba się czytelnikowi spragnionemu pikantnych i jednocześnie oryginalnych opowieści o najbogatszych ludziach świata, którzy, jak pokazuje nam Panos Karnezis, również borykają się z problemami życia codziennego.
Główny bohater powieści Karnezisa, Marco Timoleon, jest wyjątkowo zamożnym człowiekiem na miarę Arystotelesa Onassisa. A udało mu się to osiągnąć dzięki wyjątkowemu sprytowi i życiowej zaradności. Dlatego Timoleon wyłącznie sobie zawdzięcza to, o czym marzą prawie wszyscy: miłość, pozycję społeczną, pieniądze, prestiż i szacunek. Kiedy postanawia w spokoju dożyć swoich dni, przeprowadza się na samotną grecką wyspę. To właśnie tam rozgrywa się akcja książki Panosa Karnezisa. I nie ma w tym nic dziwnego, skoro ten rodowity Grek, który od lat mieszka w Wielkiej Brytanii, często wraca w swoich tekstach do Grecji i basenu Morza Śródziemnego. Świadczy o tym między innymi debiutancka powieść The Maze, uhonorowana nominacją do Whitbread Award w kategorii „pierwsza powieść”.
Powieść Urodziny została skonstruowana tak, że poznajemy nie tylko późne lata życia głównego bohatera, ale i jego dzieciństwo oraz młodość. Panos Karnezis wtajemnicza nas także w zawiłe losy rodziny głównego bohatera. Najważniejsza jest jednak tajemnica majątku Marca Timoleona: okazuje się, że to przypadkowo podsłuchana rozmowa zapewniła mu niewyobrażalne bogactwo. Dzięki niej Timoleon wiedział przede wszystkim, jakie kroki powinien uczynić, aby pomnożyć swoje oszczędności, a wcześniejsze podróże nauczyły go, jak udawać tego, kim się w rzeczywistości nie jest. Później wszystko potoczyło się jak na karuzeli. Szybkie pieniądze, piękne kobiety, życie z dnia na dzień – dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności Marco Timoleon stał się krezusem XX wieku. Ale prawdziwe szczęście nie było mu pisane.
Dobry „warsztat pisarski” Panosa Karnezisa sprawia, że Urodziny czyta się jak bajkową opowieść o królu Midasie. Ale historia życia Marca Timoleona to przede wszystkim zapis biografii człowieka, który tak bardzo chciał panować nad swoim życiem oraz życiem swoich najbliższych, że przyczynił się w dużej mierze do unieszczęśliwienia tych, których darzył miłością. Tragiczna śmierć syna, konflikt z dorosłą córką – to tylko nieliczne sytuacje, które dotknęły miliardera.
Tropem życia Marca Timoleona podąża biograf, który chce uwiecznić postać mężczyzny na kartach swojej książki. Ale zanim cokolwiek napisze, postanawia zweryfikować zebrane informacje. Czy wobec tego ujrzą światło dzienne niewyjaśnione sprawy związane z losem jednego z najbogatszych ludzi na Ziemi? I czy troska o córkę i chęć nakłonienia jej do aborcji nie przeszkodzi Timoleonowi w odbudowaniu mocno osłabionych więzi rodzinnych? Wiele pytań wymaga odpowiedzi, ale narrator stara się, by wszystko, co z pozoru jest oczywiste, nabrało innego wymiaru.
Zaletą powieści Urodziny Panosa Karnezisa są również aluzje do dzieł starożytnych twórców. To dla nich ojciec Marca Timoleona poświęcił swoją karierę zawodową i to właśnie cytaty z Plutarcha stanowią wyjątkowe dopełnienie historii o nieszczęśliwym miliarderze. Dzięki nim zamyka się koło historii. Miłość, bogactwo, życie i śmierć okazują się takim samym przekleństwem i błogosławieństwem jak ponad 2 tysiące lat temu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze