Nauczyciel szybko odnajduje się w nowej rzeczywistości, a na scenę wychodzą kolejne osoby dramatu. Kuba, chłopiec o wyjątkowej wrażliwości, który wzorem doktora Dolittle pragnie rozmawiać ze zwierzętami. Zenobiusz, samotnik z wolna dziczejący po śmierci żony w wypadku samochodowym. Niejaki Biegacz lata temu jakiś wypadek spowodował. Jest Versace, bogacz, globalista i kobieciarz, wiecznie milcząca Aurelia, Rafał – dziennikarz piszący w tajemnicy błyskotliwe opowiadania fantastyczne. I tak dalej, krążą te ludzkie kręgi, oczywiście w stronę Białych Bagien, gdzie na wszystkich czeka całkiem zacna tajemnica.
Jesteś tak głupi, że zaraz zaczniesz czytać Paulo Coelho mówi Wilq, bohater kultowego komiksu polskiego i doprawdy nie mogę zrozumieć, czemu wydawca porównuje Homę do brazylijskiego grafomana. Mądrości Coelho można wynosić wiadrami, mają też wdzięk i lekkość worka z cementem. W Kręgach znajdziemy o wiele więcej subtelności, wiary w niedopowiedzenie, choć autor momentami chce mnie przekonać, że im mętniej tym lepiej. Można wybaczyć choćby ze względu na pyszne fragmenty obyczajowe, podparte trafnym komentarzem.
Podoba mi się główna idea tej książki – jeśli oczywiście zdołałem ją właściwie rozpoznać. Istnieją, roboczo, dwie tezy odnośnie celowości ludzkiego życia: ma ono cel, albo jest bezsensowne. W pierwszym przypadku wszystkie wydarzenia których doświadczamy układają się w logiczny ciąg, wiodą nas do celu. W drugim, tkwimy w chaosie. Homa w kapitalny sposób łączy te dwie myśli, owszem, życie jest celowe i sensowne, ale my zwyczajnie nie umiemy tego dostrzec. Ta ułomność jest częścią naszego człowieczeństwa i niewiele można z tym zrobić. Ot, ironia życia. Poszukujemy porządku, który zostaje przed nami zakryty właśnie ze względu na to, że szukamy.
Podczas lektury nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że obcuję z debiutem literackim – tymczasem Homa popełnił jeszcze jedną powieść. Altowiolista. Kręgi ma w sobie piorunujące energię pierwszej powieści, do tego, ze strony na stronę wydaje się coraz lepiej napisana jakby autor doskonalił się na bieżąco w swoim fachu. Jest też momentami chaotyczna, bohaterowie nikną, niektóre mądrości są co najmniej pogmatwane, co z tego? Homa, na co dzień ceniony skrzypek, nie pisze, bo musi, bo ktoś mu kazał, bo zapełnia pustkę. Pisze, bo lubi to, co chce, na zasadach też własnych. Za to należą się brawa. A ja dołączam jego nazwisko do listy pisarzy, na których nowe książki będę czekał – choć jeszcze wczoraj o nim nie słyszałem.