Jeśli w naszym domu dzieją się niepokojące rzeczy – przedmioty spadają z półek, ktoś związuje nam sznurowadła lub wydaje dziwne, mrożące krew w żyłach, dźwięki – powinniśmy natychmiast sięgnąć po książkę Domowe duchy chorwackiej pisarki i eseistki Dubravki Ugrešić. To wciągająca opowieść o przedziwnych istotach, które czają się we wnętrzach naszych domów i przeszkadzają nam w codziennym życiu. Jak sobie z nimi radzić? Podjąć walkę, a może zaprzyjaźnić się i uczynić mile widzianymi mieszkańcami naszych domostw? Odpowiedzi na te pytania zainteresują przede wszystkim małych czytelników, którzy nie mogą zasnąć, nie upewniwszy się, że za firanką nie stoi potwór albo złowrogi czarownik. Ale i dorośli z przyjemnością zajrzą do Domowych duchów, chociażby po to, by przypomnieć sobie, jak niezwykłym narzędziem jest ludzka wyobraźnia, która potrafi wyczarować rzeczy, o których nie śniło się filozofom. Co ważne, całość uzupełniają przepiękne ilustracje Iwony Chmielewskiej, odtwarzające magiczną przestrzeń starej kamienicy w Zagrzebiu.
Przedstawmy jeszcze postać Cucha, czyli ducha odpowiedzialnego za brzydki zapach. Cuch, jak pisze Dubravka Ugrešić, siedzi w koszu z brudną bielizną i tam najchętniej zaszywa się po czubek głowy w brudnych skarpetkach. Mości sobie z nich posłanie i całymi dniami śpi. Cucha łatwo możemy się pozbyć, wrzucając go razem z bielizną do pralki. I na koniec Zakwas. To duch, który najczęściej zamieszkuje butelkę z octem i jest odpowiedzialny za psucie się mleka i innych domowych smakołyków. Jego działalności doświadczył kiedyś Ambroży Turkotek, który, podobno, zjadł Zakwasa w sałacie... Br...
Domowe duchy Dubravki Ugrešić to książka, która rozbawia nas do łez. Bowiem sprytnie odwraca kota ogonem, udowadniając, że za wiele typowo ludzkich wad odpowiedzialne są właśnie domowe duszki, które zrobią wszystko, by uprzykrzyć nam życie. I robią to skutecznie, bo każdemu z nas zdarzyło się przecież wlać zważone mleko do kawy lub upuścić cenny przedmiot. Teraz więc możemy wszystko zwalić na domowe duchy. A jeśli nasze dziecko nie potrafi uwierzyć w to, że duchy nie istnieją (chociaż kto ma stuprocentową pewność?), to po lekturze Domowych duchów na pewno nie będzie się bać ciemnego pokoju, wiedząc, że jeśli mieszka w nim jakieś stworzenie, to na pewno jest bardzo sympatyczne.
Kilka słów należy się także ilustracjom Iwony Chmielewskiej, która, jak sama stwierdziła w posłowiu do książki, starała się przybliżyć czytelnikom atmosferę kamienicy w Zagrzebiu, która stała się dla mnie metaforą nie istniejącej już Jugosławii, gdzie wszyscy żyli razem, szanując swoją różnorodność, odwiedzając się nawzajem i jak bliscy sąsiedzi ze zrozumieniem wysłuchując opowieści o codzienności, ale też nękających ich „duchach”. Co ciekawe, swoją „jugonostalgię” Chmielewska połączyła z malarstwem niderlandzkim i północnoeuropejskim, tworząc zagadkowe ilustracje dla wielbicieli sztuki. Domowe duchy to lektura na ocenę celującą.