Na kartach Ślepej wiary ziszcza się najczarniejszy sen Janusza Korwina-Mikke. Europę zalało w skutek globalnego ocieplenia, na Wielką Brytanię składa się dużo więcej wysp niż teraz, tylko zdecydowanie mniejszych. Zasady rządzące społeczeństwem przekształcono w duchu zasad tolerancji i politycznej poprawności, tworząc zupełnie nowy rodzaj pornograficznego koszmaru. Ludzie spacerują po ulicach niemal nago, powiększanie piersi stanowi standard, a kobietę bez biustu wielkości piłek lekarskich wytyka się palcami. Większość ludzi pracuje z domu, czasem jednak, zgodnie z rządowym rozporządzeniem, pracownicy spotykają się raz na czas w biurach, żeby poprzytulać się, wiwatować i zjadać pączki. Choć pożądliwe spojrzenie na obcą osobę może skończyć się więzieniem lub stosem, wszyscy mają uprawiać seks, koniecznie dziki, wulgarny i bez zahamowań.
Chrześcijaństwo i Islam są w defensywie. Status religii panującej ma Świątynia, gdzie wyznaje się bliżej nieokreślony kult Miłości – jeśli ktoś zwątpi, trafi na stos z inicjatywy blokowego spowiednika. Cały dorobek kultury przekreślono, nie ma Szekspira i Conana Doyle; ich czytają zakonspirowani zapaleńcy. Tak dziwaczny ustrój musi owocować paradoksami. I tak, choć praca przy sztucznych biustach aż furczy, to najprostsze szczepionki pozostają zakazane, w skutek czego śmiertelność dzieci jest ogromna.
Świat stworzony na potrzeby Ślepej wiary, w antyutopiach nie chodzi jednak o realizm, lecz o zabawę ideami. Elton wskazuje, że pozornie niewinne, przyjazne człowiekowi pomysły, jak tolerancja, prawo do samorealizacji, seksualnej satysfakcji i akceptacji siebie mogą, odpowiednio wykrzywione, złożyć się na nowy totalizm. W końcu, komunizm na papierze też ładnie wyglądał. Tymczasem ludzie wcale nie pragną być jedyni w swoim rodzaju, realizować się jak tylko mogą najlepiej, no i mało kto chyba lubi uprawiać miłość przed oczyma całego świata.
Ben Elton włożył wiele wysiłku w opracowanie świata i doprawdy szkoda, że brakło mu sił na stworzenie ciekawej historii. To zresztą grzech większości autorów fantastyki. Na poziomie fabuły Ślepa wiara pozostaje standardową opowieścią o facecie uwikłanym w zwyczajne życie, który raptem, mając na uwadze dobro bliskich, postanawia się zbuntować. Autor, momentami, próbuje tę opowieść uatrakcyjnić, ale bez kłopotu można wskazać numer strony, na której nasz bohater spotka sprzymierzeńca, zostanie zdradzony i tak dalej. Tożsamość zdrajcy również nie trudno zgadnąć, w konsekwencji czego, zakończeniu lektury towarzyszy poczucie rozczarowania – nie jest to przecież zła książka i niewiele brakowało, by stała się znakomitą.