"Dziecioodporna", Emily Giffin
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuCzy przeznaczeniem kobiety jest rodzić dzieci? To pytanie wraca co pewien czas jako sztandarowe hasło niektórych partii politycznych, prześcigających się w szafowaniu opiniami o naturze kobiety i jej roli w społeczeństwie. Znana myślicielka Elisabeth Badinter w książce „Historia miłości macierzyńskiej” udowodniła, że instynkt macierzyński został wynaleziony w XVIII wieku, a jego źródło tkwi w kulturze, a nie w genach. Pod takim stwierdzeniem podpisałaby się bohaterka powieści Emily Giffin „Dziecioodporna”.
Claudia to kobieta, która doskonale realizuje się zawodowo, ale nie potrafi na dłużej związać się z mężczyzną. Z prostego powodu: każdy jej partner prędzej czy później chce mieć dziecko. Czy da się żyć w świecie, w którym panuje powszechna zasada przedłużania gatunku? Czy ktoś, kto decyduje się na bezdzietność, jest egoistą, a może walczy o prawo do własnego szczęścia? „Dziecioodporna” to jeden z głosów w tej dyskusji.
Claudia mieszka w centrum Nowego Jorku. Jest starszym redaktorem w znanym i cenionym wydawnictwie. Typowa kobieta sukcesu, pewnie stąpająca po ziemi, znająca swoją wartość, żądna sukcesu i uznania. Mimo że nałogowo czyta, nie jest typowym molem książkowym, lecz atrakcyjną trzydziestopięciolatką, za którą oglądają się mężczyźni. Niestety jej życie uczuciowe to pasmo porażek.
Kiedy Claudia poznaje Bena, a ten śmiało deklaruje, że nigdy w życiu nie będzie chciał mieć dzieci, wydaje się, że nasza bohaterka wreszcie znalazła prawdziwą miłość, na dobre i na złe. Te same zainteresowania, ulubione filmy, książki, alkohol plus fascynujący seks — to przekonuje Claudię do zawarcia małżeństwa. „Irytowało nas ślepe założenie, że dzieci stanowią dar losu, i jednocześnie ceniliśmy sobie przynależność do antydziecięcego frontu. Nasz związek opierał się na wolności, swobodzie wyborów i poszukiwaniach. Byliśmy razem dlatego, że chcieliśmy być razem. Nie dlatego, że potrzebowaliśmy partnera do wychowywania dziecka ani dlatego, że połączyły nas dzieci i osiemnaście lat obowiązków” – twierdzi bohaterka. Ale po dwóch latach od ślubu nagle coś się zmienia. Ben najpierw delikatnie, a później coraz natarczywiej próbuje przekonać Claudię do posiadania dziecka. Bohaterka decyduje się na rozwód.
Ale nie tylko ona jest nieszczęśliwa. Jedna z sióstr Claudii nie może mieć potomka, więc stara się o sztuczne zapłodnienie, a kiedy i ta metoda zawodzi, decyduje się z mężem na adopcję. Druga siostra ma trójkę dzieci, mnóstwo pieniędzy, ale mąż zdradza ją z młodszą kobietą. Jest też przyjaciółka Claudii Jess, która zakochuje się w żonatym mężczyźnie i maj nadzieję, że ten zostawi rodzinę. „Dziecioodporna” to w istocie opowieść o nieszczęśliwych i poszukujących szczęścia kobietach, które starają się pogodzić swoje marzenia z rolami, jakie narzuciło im społeczeństwo. A role te wybrano bez wcześniejszej konsultacji.
Książka Emily Giffin adresowana jest nie tylko do kobiet. Chociaż żaden bohater powieści nie umie sprostać zadaniom, jakie stawia przed nim poważny związek z kobietą, mężczyźni z książki Emily Giffin wciąż uczą się życia. Zasadniczy problem tkwi w tym, że albo chcą koniecznie założyć rodzinę, albo są totalnie niedojrzali. Jeśli z kolei stają się przykładnymi mężami — mają kochającą żonę, dzieci (niekoniecznie), dom i samochód — to prędzej czy później zaczynają uganiać się za spódniczkami. Ale i kobiety nie zawsze wiedzą, czego chcą. Kiedy Claudia poznaje faceta, który NAPRAWDĘ nie chce mieć dzieci, związek okazuje się niewypałem. Diagnoza? Według Claudii Richard traktuje życie mało poważnie. Chociaż obdarza ją gorącym, szczerym uczuciem, jej zdaniem nie jest w swych emocjach prawdziwy.
Jedno jest pewne: nie ma doskonałej recepty na związek. I nie daje nam jej książka Emily Giffin. Bo w sprawach dotyczących miłości i macierzyństwa nikt nie ma monopolu na prawdę. Także mężczyzna lub polityk.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze