„Poznasz przystojnego bruneta”, Woody Allen
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuLeciutka komedia. Opowiedziana w odrobinę staroświeckim, znaczonym rytmem swingowej muzyki, niespiesznym tempie. Dekoracje to słoneczny, pełen wspaniałej architektury Londyn. Piękni ludzie, piękne ogrody, błyskotliwe puenty, inteligentny humor. Króluje tu ten sam Allen, którego pamiętamy z lat 70. Ironiczny, zgryźliwy, bezlitośnie przenikliwy obserwator.
Długo utrzymywałem, że nie jestem fanem późnego Allena. Ale po obejrzeniu Poznasz przystojnego bruneta kapituluję. Poddaję się, przyznaję do błędu, gotów jestem odszczekać. Bo 76. letni Allen wciąż jest w doskonałej formie. I on miał lata słabości, ale wraz z premierą Wszystko gra pozostawił je za sobą. Od tego czasu wszystko co nakręci, jest co najmniej bardzo dobre. Poznasz przystojnego bruneta wpisuje się w tę tendencję. W dodatku wpisuje się w nią lekko, bez specjalnego wysiłku, z dużym wdziękiem.
Oczywiście Allen mówi zawsze o tym samym: o miłości i o seksie. I o tym jak bardzo potrafimy się ośmieszyć podążając za ich sygnałami. Tym razem centralnym tematem jest zdrada. Sędziwy nowojorczyk pokazuje nam znudzone sobą małżeństwa. I całą desperację z jaką próbuję się one tej nudzie wymknąć. Elegancki starszy pan, Alfie (Anthony Hopkins) porzuca żonę dla wulgarnej, chociaż powabnej, prostytutki Charmaine. Jego córka Sally (Naomi Watts) z całych sił próbuje nawiązać romans z przystojnym szefem galerii (Antonio Banderas), w której pracuje. Jej mąż, pozbawiony talentu pisarz Roy (Josh Brolin) nie cofnie się nawet przed kradzieżą niewydanej powieści tragicznie zmarłego przyjaciela: wszystko, by zaimponować powabnej nieznajomej, Dii (doskonale obsadzona w charakterze ucieleśnienia męskich fantazji bohaterka Slumdoga, Freida Pinto). Wszyscy oni przypominają przysłowiowe ćmy uparcie szukające drogi do światła świec; wszyscy ośmieszają się, upokarzają, większość wiele traci. A nad wszystkim stoi podstarzały Allen, który wydaje się mówić: No i co? Tak przecież wygląda życie. Może nie?
Więcej tu niż w poprzednich filmach Allena autocytatów, nawiązań do własnej twórczości. Powraca przede wszystkim charakterystycznie dwoista narracja. Leciutka forma ujmuje tu znacznie cięższą już treść. Bo na pozór jest to (naprawdę leciutka) komedia. Opowiedziana w odrobinę staroświeckim, znaczonym rytmem swingowej muzyki, niespiesznym tempie. Dekoracje to zaskakująco słoneczny, pełen wspaniałej architektury Londyn. Piękni ludzie, piękne ogrody, błyskotliwe puenty, inteligentny humor… ale to wszystko pozory. Bo tak naprawdę króluje tu ten sam Allen, którego pamiętamy z lat 70. Ironiczny, zgryźliwy, bezlitośnie przenikliwy obserwator. Nie chcę niczego zdradzać, ale znaczonej ludzkimi posunięciami żenady w Poznaj przystojnego… naprawdę nie brakuje. W dodatku Allen, jak to Allen: jest niezwykle realistyczny. A kolejne serwowane przez niego sceny mają siłę dobrego dokumentu: pokazują sytuacje, które wszyscy doskonale znamy z codziennego życia. Nowością jest perspektywa. Jakby cieplejsza, bardziej wyrozumiała. Kiedyś wykpiwający absurdy codzienności Allen zmagał się z życiem, teraz wyraźnie traktuje je jak przygodę, w której niczego nie sposób przewidzieć, póki występuje się w roli bohatera. Bo z perspektywy widza wszystko od początku jest oczywiste. Tyle, że nigdy nikogo nie powstrzymało to przed chęcią przeżywania przygód. Allen śmieje się ze swoich bohaterów, ale śmieje się z nich ciepło i serdecznie. I tą właśnie, odrobinę pobłażliwą, postawą próbuje nas zarazić. Jeśli o mnie chodzi: skutecznie.
Ale najciekawsze jest to, że wnioski zaprawionego w życiowych bojach staruszka okazują się być bardzo aktualne. Odkrywcze choćby i dla współczesnego nastolatka. Bo nie jest Allen postacią na miarę Bergmana, Tarkowskiego czy Bunuela. Ale niezwykły zmysł obserwacji dawno już pozwolił mu dostrzec uniwersalne, zawsze aktualne prawdy. Dlatego Allen się nie starzeje. Dlatego (wracając do początku tej recenzji) z przyjemnością odszczekuję i na nowo wpisuję się na listę jego fanów. Już dziś z niecierpliwością czekam na jego nowy film. Chociaż z pewnością będzie to ta sama opowieść. O miłości, o seksie i o tym jak łatwo się w tych tematach pogubić.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze