"Hollywoodland", reż. Allen Coulter
DOROTA SMELA • dawno temuKryminał przemycający gorzką refleksję na temat życia gwiazd i elit przemysłu filmowego Ameryki lat 50. Przy okazji historia oparta na faktach, choć nie do końca prawdziwa i irytująco impresyjnie opowiedziana.
Główny bohater to młody cwaniak Simo, który stawia pierwsze samodzielne kroki jako prywatny detektyw, kiedy w oko wpada mu zagadka śmierci z pierwszych stron gazet. George Reeves, przez siedem lat Superman małego ekranu, znaleziony został z kulką w głowie we własnym mieszkaniu. Policja uznaje jego zgon za samobójstwo i zamyka śledztwo. Ale zdziwaczała matka aktora wierzy w spisek i morderstwo, na czym korzysta wszędobylski Simo, który dosłownie zmusza ją do skorzystania z jego usług. W toku akcji poznajemy smutne życie Reevesa, który chciał mieć karierę w stylu Clarka Gable'a, a skończył jako idol 10-letnich chłopców, wykpiony przez przemysł facet w trykocie. W toku śledztwa wychodzą na jaw jego seksualno-finansowe relacje z dużo starszą panią Toni Mannix, żoną wiceprezesa MGM, oraz zerwane zaręczyny z pazerną młódką Leonor Lemmon. Na pierwszym planie obserwujemy jednak zmagania fikcyjnego detektywa, który ma nadzieję, że wyjaśnienie śmierci Reevesa w jakiś sposób naprawi jego własne życie — rozbitą rodzinę, złe kontakty z synem i słabo naoliwiony prywatny biznes.
Moda na udramatyzowane biografie mało znanych amerykańskich aktorów zdaje się przybierać na sile. Wkrótce na nasze ekrany trafi najnowsze dzieło Briana De Palmy Black Dahlia - film badający niewyjaśnione okoliczności zgonu starletki hollywoodzkiej z lat 40. Elizabeth Short. Mamy też znacznie lepszy obraz Egoyana Gdzie leży prawda o komikach przypominających Deana Martina i Jerry'ego Lewisa, Auto Focus drobiazgowo rekonstruujący życie gwiazdora sitcomu, Człowieka z księżyca czy Eda Wooda. Czy te rekonstrukcje mogą być interesujące dla polskiego widza? Z pewnością wyłącznie na poziomie fabularnym, jako ciekawe, dobrze opowiedziane historie.
Sęk w tym, że Hollywoodland ciekawy nie jest. Cała para poszła tu w gwizdek, czyli w artystowski wygląd filmu i efektowne zamotanie kryminalnej intrygi. Coulter, dotąd znany jako reżyser popularnych seriali (głównie Rodziny Soprano i Seksu w wielkim mieście), oraz scenarzysta Paul Bernbaum to pedanci, którzy swój kinowy debiut przemyśleli niczym matematyczne równanie. Niezwykła dbałość o realia końca lat 50., kostiumy, sepiowe zdjęcia, atmosfera filmu — to wszystko niewątpliwie bardzo dobra robota. Wielopiętrowość i wyrafinowana architektonika intrygi fabularnej świadczą o tym, że obydwaj panowie nie zamierzali iść na łatwiznę. Historie detektywa i aktora przenikają się ze sobą w tak finezyjny sposób, że nie wiemy, czy to, co widzimy, jest obiektywną relacją z minionych zdarzeń, czy produktem wyobraźni Louisa Simo. Taka konstrukcja robi wrażenie, ale kompletnie wytrąca z rytmu i nie pozwala zaangażować się w sprawy żadnego z bohaterów.
Powiedzmy to otwarcie: film jest zwyczajnie nudny. Pomimo doborowej obsady i naprawdę wielkich kreacji. Detektyw przez większość filmu przemieszcza się między trzema lokalizacjami, nawiązując leniwe rozmowy. Raz dostaje w skórę, poza tym dużo rozmyśla. Być może twórcom chodziło o przywołanie nieco sennej atmosfery neonoirowych kryminałów w rodzaju Chinatown, być może brak akcji ma kierować naszą uwagę na tło obyczajowe dramatu. Ani jedno, ani drugie niestety nie zadziałało mimo uroku osobistego Adriena Brody'ego, którego gra jest bez zarzutu. Wielka jest też Diane Lane w roli neurotycznej sponsorki i kochanki Reevesa. Wreszcie Ben Affleck jako miśkowaty, pozbawiony temperamentu osiłek wznosi się tu na absolutne wyżyny swoich możliwości aktorskich, przerywając łańcuszek głupawych ról w komercyjnych niewypałach. Może gdyby na pierwszym planie więcej było jego Reevesa, a mniej wdzięcznego, ale nużącego Simo, Hollywoodland by zyskał. A może wystarczyłoby rzecz skrócić o połowę i doprawić jakimś bardziej wyrazistym finałem. Bo rozmyte impresyjne zakończenie pozostawiające zagadkę właściwie bez wyjaśnienia to ostateczny gwóźdź do trumny tego ambitnego, ale nieudanego filmu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze