"Udław się", Chuck Palahniuk
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuChoć „Podziemny krąg” jest najbardziej znany, to późniejsze „Udław się” uczyniło z Palahniuka autora bestsellerów. Książki te są zresztą więcej niż podobne i wydaje się, że pisarz pozostawał przez dłuższy czas niewolnikiem tych samych tematów i obsesji. Ponownie bohaterem jest człowiek zagubiony i spędzający czas na czymś dziwnym.
Chciałbym wiedzieć, ile Chuck Palahniuk wydaje miesięcznie na klawiatury do komputera – każdy akapit „Udław się” wklepano, właściwie wytłuczono z precyzyjną wściekłością, jakby autor boksował się ze słowami w jakimś nielegalnym starciu. Kto wie, może nawet w „Podziemnym kręgu”?
Choć „Podziemny krąg” jest najbardziej znany, to późniejsze „Udław się” uczyniło z Palahniuka autora bestsellerów. Książki te są zresztą więcej niż podobne i wydaje się, że pisarz pozostawał przez dłuższy czas niewolnikiem tych samych tematów i obsesji. Ponownie bohaterem jest człowiek zagubiony i spędzający czas na czymś dziwnym – w tym wypadku Victor codziennie odwiedza inną restaurację, gdzie dławi się jedzeniem i czeka, aż ktoś go uratuje. Jeszcze się nie przeliczył, a że jego wybawcy nie skąpią przy okazji grosza, ma na utrzymanie matki umierającej w szpitalu. Jest też seksoholikiem uczęszczającym na terapię, by trafiać na kolejne partnerki (kolejny ukłon w stronę „Podziemnego kręgu”), wszystko kojarzy mu się z jednym, no i bardzo siebie nie lubi. Obrazu dopełnia dziwaczność miejsca, w którym musi pracować – to miejscowy skansen, turystyczna atrakcja, gdzie za najmniejsze uchybienie XVII-wiecznym realiom pracownik zakuwany jest w dyby.
Palahniuk nie byłby sobą, gdyby Victor nie wyzywał siebie od najgorszych, gdyby autor w co drugim akapicie nie umieszczał litanii słów uznawanych za obelżywe, pełno tu też fantazyjnie odmalowanych scen erotycznych, które przy dobrej woli można by uznać za gotowy scenariusz pornosa. Innymi słowy, raz uznany za pisarza szokującego, Palahniuk konsekwentnie wchodzi w tę rolę. A kto wie, może rzeczywiście coś go gryzie i pisze, bo musi?
Językowo Palahniuk nie zaskakuje. Wciąż są tu krótkie, drapieżne zdania, stylizowane na słowa kogoś, kto wypluwa z siebie bolesną historię. Powraca też znak firmowy autora, króciutkie niby-refreny powtarzające się co jakiś czas, nadając powieści szczególny rytm.
Pierwszym, najbardziej oczywistym tropem jest próba prześledzenia wpływu, jaki ma nasza, przesycona seksem kultura na jednostkę. Każdy dzisiaj musi wyglądać ładnie i młodo, z billboardów spoglądają dziewczęta w bikini i faceci z „drabinką” na brzuchu, a na strony dla dorosłych można się zalogować nawet z komputera w szkolnej bibliotece. Czy generuje to przymus nieustannej seksualnej gotowości, konieczność bycia atrakcyjnym wbrew starzeniu się? A może jest na odwrót – niby mimochodem Palahniuk przytacza historię chłopca zabitego kilkaset lat wcześniej za spółkowanie ze zwierzętami. Może to nie cywilizacja, nie Internet i billboardy odpowiadają za seksualne anomalie, ale to ludzie szukają w nich usprawiedliwienia dla własnych patologii? Źródło ułomności znajduje się w nas samych, można z tym walczyć lub się poddać, lecz nie ma co zwalać winy na innych, tacy już jesteśmy. W tym sensie wymieniana przy omawianiu „Udław się” interpretacja o krytyce społeczeństwa konsumpcji, bombardującego seksem nieszczęsnego obywatela, wydaje się chybiona.
Oprócz seksu dla Amerykanów liczy się jeszcze Bóg i żarcie, więc dławiącego się co wieczór Victora można widzieć jako nieświadomego wyraziciela szczególnej formy protestu: wy tu jecie, a ja się dławię. Jak u Sartre’a w „Mdłościach” – życie jest nie do zniesienia, więc przynajmniej zwymiotujemy. To także kpina z amerykańskich schematów literackich, gdzie pełno jest młodych ludzi wykonujących rzeczy najdziwniejsze, żeby tylko ulżyć w biedzie matkom/dziadkom/dzieciom/siostrom. Tu matka jest starą wariatką, która jeszcze za młodu dawała narkotyki zwierzętom w zoo, a zajęcie, którego chwycił się Victor, by zapewnić jej przeżycie, jest tak absurdalne, że trudno to brać na poważnie. A skoro wymieniliśmy Boga, to warto wspomnieć, że nasz miły seksoholik wierzy, że jest potomkiem Jezusa Chrystusa (sklonowanym z napletka). Takich rzeczy jest więcej i momentami trudno uwierzyć, że Palahniukowi chodzi o coś więcej niż zabawę w szokowanie.
A jednak – ze wszystkich sprośności, cynizmu bohatera, potoku spermy wyłania się słabe światło nadziei, i to w chwili kiedy wszystko już legło w gruzach. W klęskach i śmierci znajduje się bowiem miejsce na intymność, której Victor — i chyba nie tylko on — poszukuje. Bo „Udław się” wbrew sztafażowi jest książką o poszukiwaniu choćby odrobiny sensu w chaosie życia. Warto dać jej szansę.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze