„Submarino”, Jonas T. Bengtsson
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuKsiążka, wyróżniona w 2010 roku Nagrodą Literacką P. O. Enquista i zekranizowana (film pod tytułem Submarino zdobył nominację do Złotego Niedźwiedzia) pokazuje podziemny, przestępczy świat Kopenhagi. Proza chłodna, pozbawiona ozdobników. Powieść realistyczna, obnażająca to, czego tak bardzo się boimy: uśpionego w nas demona.
Za sprawą hollywoodzkich produkcji przyzwyczailiśmy się, że bycie przestępcą to bardzo romantyczne zajęcie. Nonkonformizm, życie pod prąd, bez obowiązków, rachunków, stałego zajęcia: dla wielu taka droga jest jak narkotyk. A zwyczajne życie obywatela razi nudą i szarością. Ale prawda może być zupełnie inna. Pokazuje to w swojej powieści duński autor Jonas T. Bengtsson – trzydziestokilkuletni pisarz, który swoimi powieściami zdobył niezwykłą popularność wśród duńskich czytelników. Submarino to jego druga książka, wyróżniona w 2010 roku Nagrodą Literacką P. O. Enquista i zekranizowana (film pod tytułem Submarino zdobył nominację do Złotego Niedźwiedzia). Nazywana przez krytyków powrotem do starej tradycji realizmu, pokazuje podziemny, przestępczy świat Kopenhagi, w którym nie ma ani odrobiny romantyzmu. To, co wyłania się z kart Submarino wywołuje mdłości, odrazę, odpychając swoją brutalnością, okrucieństwem i bezwzględnością. Bengtsson daleki jest od stosowania nieszczerych kolorów, oswajających to, co jest nie do przyjęcia. W Submarino krew jest krwią, a pot potem; zadany cios wywołuje ból, a złe słowo rani do końca życia. Współczesna powieść straciła siłę swojego rażenia. Submarino to efektowny powrót do zapomnianych tradycji.
Główny bohater Nick to trzydziestokilkuletni przestępca, który siedział w więzieniu za pobicie człowieka. Po wyjściu na wolność próbuje utrzymać się na powierzchni, żyjąc z dnia na dzień w mieszkaniu socjalnym. Nick nie podejmuje pracy, nie stara się związać z kimś, kto wyzwoli go z samotności. Bardziej interesują go ćwiczenia na siłowni, picie piwa i seks z kobietą mieszkającą obok niego w socjalnym pensjonacie. Nick to człowiek totalnie uzależniony: od alkoholu, przemocy i wypranej z uczuć fizycznej miłości. Mężczyzna często wraca pamięcią do związku z Aną – emigrantką z byłej Jugosławii, która przyjechała do Danii ze swoją matką i bratem. Ale ten związek się rozpadł, a to, co pozostało Nickowi, to tępa, bezmyślna, pozbawiona refleksji brutalność i nienawiść. Nienawiść to może w tym przypadku złe słowo, bo nawet to uczucie pojawia się w kimś, kto w ogóle odczuwa emocje. Nick natomiast jest zimny jak trup i przypomina niesprawnego, staczającego się ku destrukcji robota, zaprogramowanego na niszczenie siebie i innych.
Jest jeszcze drugi bohater powieści Submarino. To brat Nicka, samotnie wychowujący małego synka, mężczyzna uzależniony od alkoholu (jego żona, zamroczona narkotykami, zginęła pod kołami samochodu). Mężczyzna, poważnie zniszczony przez nałóg, traci kolejne prace, więc aby utrzymać siebie i swoje dziecko zaczyna handlować narkotykami. W ten sposób Nick i jego brat zamykają się w przestrzeni, z której nie ma wyjścia, bo podziemny świat Kopenhagi jest bezlitosny.
Wyjaśnijmy, co oznacza tytuł powieści Bengtssona. Submarino to metoda tortur polegająca na przytrzymywaniu głowy człowieka pod wodą, dopóki nie zacznie tonąć. Taką torturę, w symbolicznym znaczeniu, zadają sobie bohaterowie powieści, niszcząc siebie i innych. Bo jest w tej książce porażająca masochistyczna potrzeba zadawania bólu. Co ważne, nie ma ona jakiejś konkretnej przyczyny. Rzeczywiście, Nick i jego brat wychowali się w trudnej rodzinie (ich matka była alkoholiczką), nie zaznając ciepła i miłości. Może to w jakiś podświadomy sposób skazało ich na klęskę, wpisując w umysł i ciało program samozniszczenia. Lecz czy tak jest na pewno? Tego możemy się tylko domyślać, bo żaden z bohaterów nie otwiera się przed nami, próbując opisać swój los, usprawiedliwić się przed kimkolwiek. Co nie znaczy, że mamy do czynienia z potworami, czerpiącymi satysfakcję z zadawania bólu. Nick to istota bez właściwości, bardziej przypominająca robota niż człowieka.
Submarino to książka ważna także ze względu na charakterystyczny dla niej język. Osoby nie znające duńskiego mogą domyślać się tylko, jak brzmi oryginał, ale tłumaczenie z całą pewnością oddaje to, co chciał osiągnąć Jonas T. Bengtsson. Za sprawą tłumaczki Iwony Zimnickiej mamy do czynienia z prozą chłodną, pozbawioną ozdobników, posługującą się prostymi, łatwymi do zrozumienia sformułowaniami. Ten język dokładnie oddaje klimat tego, co dzieje się w książce. Bo mamy przecież do czynienia ze światem ludzi brutalnych, którzy w prostych komunikatach przekazują swoją nienawiść i pogardę do człowieka: Siedzimy w pociągu. Mężczyzna naprzeciwko mnie ma na imię John. Moglibyśmy być ojcem i synem. Moglibyśmy być przyjaciółmi. […] Przed wejściem do pociągu John powiedział: Niczego nie próbuj. Niczego nie będziesz próbował, prawda? Skinąłem mu głową. Zgasiłem papierosa. Wsiedliśmy. Od tamtej pory nie odezwaliśmy się do siebie.
Przestępczy świat nie ma w sobie nic pięknego. Bez względu na to, co widzimy na ekranach naszych telewizorów, zabijanie, nienawiść, pogarda nie ma w sobie nic poetyckiego, z czym chcielibyśmy się utożsamić, emocjonalnie związać. Bengtsson precyzyjnie to pokazuje, budując opowieść, która w swej prostocie i sile jest jak igła w ludzkiej tętnicy (cytat z pisma Weekendavisen). Jego Submarino to powieść realistyczna do bólu, do granic możliwości, obnażająca to, czego tak bardzo się boimy: uśpionego w nas demona.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze