"Moja szyja mi się nie podoba", Nora Ephron
MAGDALENA SOŁOWIEJ • dawno temuNora Ephron jest doświadczoną autorką scenariuszy filmowych, trzykrotnie nominowaną do Oscara, sprawnie posługuje się ironią, dowcipem i oryginalną złośliwością. Niestety lekturze tej książki towarzyszy rozczarowanie. Refleksje Ephron przypominają luźne felietony, którym brakuje energii, pomysłowości i pazura. „Moja szyja mi się nie podoba” to zbiór opowiadań na temat przemijania, urody, życia na Manhattanie oraz roli kobiety. To dobry materiał literacki do czytania w trakcie dalekiej podróży, kiedy szukamy odprężenia i relaksu.
„Moja szyja mi się nie podoba” to słowa, które często pojawiają się w ustach kobiet. Kult idealnego piękna i wiecznej młodości jest przecież znakiem naszych czasów. Operacje plastyczne to doskonały prezent na osiemnaste urodziny, a korekta nosa i ust są dziś standardowymi zabiegami, dostępnymi dla średnio zarabiających przedstawicielek płci pięknej. Książka Nory Ephron „Moja szyja mi się nie podoba” poświęcona jest m. in. temu tematowi. Ale autorka nie popada w banał. Wprost przeciwnie: sprawnie posługuje się ironią, dowcipem i oryginalną złośliwością.
Nora Ephron jest doświadczoną autorką scenariuszy filmowych, trzykrotnie nominowaną do Oscara, więc od osoby z taką rekomendacją wymaga się znacznie więc niż od przeciętnej pisarki. Niestety po lekturze książki można przeżyć delikatne rozczarowanie. Refleksje Ephron przypominają luźne felietony, którym brakuje energii, pomysłowości i przysłowiowego pazura, a więc czegoś, co sprawi, że osoba niekoniecznie obeznana z rzeczywistością Nowego Jorku czy Ameryki w ogóle, zostanie zaintrygowana tematem.
„Moja szyja mi się nie podoba” to zbiór luźnych refleksji na temat przemijania, urody, życia na Manhattanie oraz roli kobiety. Nora Ephron wrzuca do książki różne, mniej lub bardziej udane pomysły: od nudnych, przedstawionych w dość schematyczny sposób opowiastek („Nie znoszę torebek”) po całkiem przyjemny „Ja i JFK”. Jest tu historia o tym, czym jest torebka dla kobiet, a więc potwierdzenie stereotypu, że w większości z nich panuje bałagan i tak naprawdę staje się ona bezużyteczna, gdyż i tak nie można znaleźć w niej tego, co potrzebne. Autorka opisuje również swoje doświadczenia z wynajmowaniem mieszkania w Nowym Jorku, skarżąc się na ogromne czynsze, które obowiązują w mieście. Nie kryje przy tym szczęścia, kiedy udaje jej się znaleźć wyjątkowe lokum: […] było ogromne. Położone na piątym piętrze kamiennego gmaszyska Apthorp, na rogu Broadway i Seventhy-ninth Street. Czynsz wynosi 1500 dolarów miesięcznie, co – wierzcie mi – jak na Manhattan było jak za darmo.
Ephron przytacza m. in. ciekawostki związane z jej kulinarnymi doświadczeniami (całość opowieści wzbogacają nazwiska gwiazd znanych z telewizyjnego ekranu, np. Marty Stuart czy Nigeli Lawson). Dowiadujemy się więc, że przepisy z wielkich i uznanych ksiąg kucharskich nie zawsze się sprawdzają: Kiedy zapraszałam gości na kolację, bardzo lubiłam przyrządzać kurczaka z przyprawami w sosie curry według przepisu Michaela – ale bywało, że przygotowałam jagnię w curry, według nieco prostszego przepisu Craiga Claiborne'a, który wyczytałam w jego niedzielnej rubryce w magazynie „New York Times”. Potrawa zawierała banany i tłustą śmietanę. Niedawno ją ugotowałam i była niejadalna.
Autorka porusza się nie tylko w czasach sobie współczesnych. Bardzo często nawiązuje do swojej młodości, pisząc o spotkaniu z prezydentem Kennedym oraz o miłości do niejakiego Billa, jednoznacznie kojarzącego się z prezydentem Clintonem. Byłam stażystką w Białym Domu za czasów Kennedy'ego. — pisze Nora Ephron - […] Był rok 1961. Pierre Salinger przyjął mnie na staż w biurze prasowym Białego Domu, gdzie dokładnie rok później zaczęła pracować Mimi Fahnestock. Teraz więc, kiedy Mimi Fahnestock wyznała prawdę o swoim romansie z Kennedym, uznałam, że ja również mogę opowiedzieć swoją historię.
Dobrze, że w książce tej pojawiają się takie historie jak „Opowieść o moim życiu w około trzech i pół tysiąca słów”. Bo to naprawdę zabawny i dobrze napisane tekst z nutą pikantnej melancholii. Generalnie książka Nory Ephron to dobry materiał literacki do czytania w trakcie dalekiej podróży, kiedy szukamy odprężenia i relaksu. Jego poziom idealnie opisuje tytuł opowiadania Nory Ephron. Po prostu „Mogłoby być gorzej”.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze