"Fototapeta", Michał Witkowski
MAGDA GŁAZ • dawno temuPrawdopodobnie wydana ostatnio „Fototapeta” nie będzie już tak szeroko komentowana i nie wzbudzi tylu emocji co „Lubiewo”. Wydaje się wręcz grzeczna po językowych i fabularnych ekscesach poprzedniej. Jednak sposób patrzenia na świat, fascynacja kiczem, tandetą, mitologizacja dzieciństwa i wczesnych lat młodości jako raju utraconego łączy obie pozycje.
„Fototapeta” jest kolejną książką pióra 31-letniego wrocławskiego pisarza Michała Witkowskiego. Jego „Lubiewo” wywołało ożywienie w świecie literackim i przyczyniło się do tego, że rok 2005 należał do Witkowskiego. Autor opowiada w nim z dowcipem o życiu polskich homoseksualistów. Młody pisarz stał się za sprawą tej książki medialnie niezwykle poszukiwaną postacią. Odwiedził mnóstwo programów telewizyjnych, udzielił dziesiątków wywiadów, spotykał się ze swoimi czytelnikami na licznych spotkaniach autorskich. Jednym słowem poprzedni rok był dla niego niezwykle pracowity.
Wydana dopiero teraz „Fototapeta” powstała tak naprawdę dużo wcześniej niż „Lubiewo”, autor zawarł w niej bowiem opowiadania opublikowane przed 2005 rokiem w prasie literackiej. Prawdopodobnie nowa książka nie będzie już tak szeroko komentowana i nie wzbudzi tylu emocji co „Lubiewo”. Wydaje się wręcz grzeczna po językowych i fabularnych ekscesach poprzedniej. Jednak sposób patrzenia na świat, fascynacja kiczem, tandetą, mitologizacja dzieciństwa i wczesnych lat młodości jako raju utraconego łączy obie pozycje.
Tom otwiera opowiadanie „Grosz” – monolog hipochondryka. Jest też opowieść pod tytułem „Kolaboracja” o wizycie kilkuletniego Michała i jego ojca w Związku Radzieckim. Wycieczka ta była nagrodą za opowiadanie wysłane do pamiętnego „Teleranka”. Inna historia („Pierroty”) opowiada o świecie już nieistniejącym – o cudownych rzeczach i całkiem koszmarnym NRD. Autor wspomina także wakacje u dziadków w podpoznańskim miasteczku Mosina. W zbiorze znalazły się też dwa obrazki obyczajowe z życia współczesnego. „Na gapę do raju” opisuje weekendowy wypad młodych chłopaków z małej miejscowości do wielkiego miasta, „Kamera” natomiast utrwala „dla potomnych” rodzinne życie bohatera. Tom zamyka fragment nieukończonej powieści „Psie Pole” o peryferyjnej, zaniedbanej dzielnicy Wrocławia.
Michał Witkowski urodzony w latach 70., wychowany w socjalizmie końca lat 80., doskonale pamięta charakterystyczne dla tamtych czasów zjawiska i przedmioty. Przywołuje smak gumy do żucia z „Bolkiem i Lolkiem” utrzymujący się zaledwie kilka minut, znienawidzoną czapkę z pomponem, „Teleranek”, od którego każdy dzieciak zaczynał niedzielny poranek, pióra na naboje z plastiku, syfony, za pomocą których można było zrobić fantastyczne napoje. Pamięć Witkowskiego jest niezwykle pojemna. Wyciąga on z niej jak z worka te wszystkie kiczowate przedmioty, przywraca im minioną atrakcyjność, a czasem nadaje nowy wymiar i sens. Tworzy fototapetę ze swoich wspomnień.
W planach wydawnictwa WAB na 2007 rok jest kolejna powieść Witkowskiego. Czekam na nią z niecierpliwością. Widać, że młody wrocławski twórca nie tylko umie pisać, ale przelewanie słów na papier sprawia mu prawdziwą przyjemność. Jego książki czyta się lekko, choć często wcale niełatwe tematy poruszają.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze