„Przegrany”, Thomas Bernhard
ALTER • dawno temuPrzy uważnej lekturze myśli narratora dostrzeżemy nicość stawianych nam przez społeczeństwo celów i, przynajmniej na chwilę, wyzwalają nas one z zaklętego kręgu własnych, nie zawsze zdrowych ambicji. „Przegranego” Thomasa Bernharda czyta się jednym tchem, a odkładając książkę konstatuje nie bez ulgi, że niejeden akt rezygnacji wyszedł nam w życiu na dobre. Gorąco polecam!
Bohaterami „Przegranego” Thomasa Bernharda — zmarłego w 1989 r. wybitnego austriackiego pisarza, autora wysoko cenionych przez krytyków powieści i dramatów — są trzej zaprzyjaźnieni pianiści, którzy w czasach studiów pragnęli wspiąć się na najwyższe szczyty fortepianowej wirtuozerii. Tylko jednemu spośród nich udało się zrealizować swoje młodzieńcze zamierzenia; dwaj pozostali, porażeni jego geniuszem, porzucili sztukę, w której doskonalili się latami. Tym „szczęśliwcem” losu został Glenn Gould, słynny kanadyjski wirtuoz fortepianu (nota bene jedyna w powieści postać historyczna). Jego dwaj przyjaciele to Wertheimer, tytułowy przegrany oraz bezimienny Narrator powieści.
Historię relacji łączących te trzy wyjątkowe postaci odsłania przed nami wewnętrzny monolog Narratora, który po śmierci Glenna i samobójstwie Wertheimera pozostaje jedynym żyjącym ich świadkiem. Jego zdaniem krańcowo różne losy obu przyjaciół od początku wydają się przesądzone. Gould ze zdumiewającą pewnością siebie i opanowaniem eliminuje wszystkie przeszkody na drodze do sukcesu. Wkrótce po studiach wycofuje się z życia publicznego, by w samotności dniami i nocami doprowadzać do perfekcji własne interpretacje muzyki klasycznej (głównie Bacha). Wertheimer natomiast zżerany ambicją, niezdolny z powodu zazdrości do jakiegokolwiek twórczego aktu, oddaje się „tak zwanej humanistyce”, zgłębianiu istoty własnej porażki oraz ludzkiej nędzy. Drogi życiowe obu prowadzą nieuchronnie ku przedwczesnej śmierci.
Sam Narrator jest postacią nie mniej intrygującą. Pragnąc ocalić siebie przed nieuniknioną porażką, jaką byłoby życie w cieniu Goulda, pierwszy pozbywa się swojego Steinwaya. Czyni to w taki sposób, aby fortepian, który w książce uchodzi za symbol samospełnienia artysty, uległ całkowitemu zniszczeniu. Narrator jest świadomy, że ideał Glenna - „stać się Steinwayem” – ma w sobie coś nieludzkiego, nie potrafi jednak całkowicie się od niego uwolnić. Chcąc nie chcąc pozostaje artystą, „artystą (filozoficznego) widzenia świata”, jak sam niepewnie się określa; forma i rytm jego myśli bezwiednie naśladują muzyczne frazy Bacha.
W powieści Bernharda wielką rolę odgrywa stylistyczna wirtuozeria autora. Dzięki zabiegowi „powtórzenia z wariacją”, kolejne myśli Narratora odciskają się w nas z wyjątkową siłą; przy czym jego refleksje, podobnie jak sądy formułowane przez Wertheimera, wykraczają daleko poza potoczne wartościowania. Podważony zostaje w nich każdy autorytet artystyczny i filozoficzny, kwestionowany jest w ogóle sens wypowiedzi oraz ludzka zdolność rozumienia. Przy uważnej lekturze myśli narratora dostrzeżemy nicość stawianych nam przez społeczeństwo celów i, przynajmniej na chwilę, wyzwolimy się dzięki nim z zaklętego kręgu własnych, nie zawsze zdrowych ambicji.
„Przegranego” Thomasa Bernharda czyta się jednym tchem, a odkładając książkę konstatuje nie bez ulgi, że niejeden akt rezygnacji wyszedł nam w życiu na dobre. Gorąco polecam!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze