"Misjonarz", Kien Nguyen
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuMimo że historia odgrywa istotną rolę w „Misjonarzu”, w książce tej najważniejsza jest wewnętrzna przemiana bohaterów, pytania, jakie stawiają swojej wierze, wątpliwości, które ich nachodzą. Nguyen potrafił także opisać to, co czuli Annamici, kiedy w ich krainie pojawili się francuscy duchowni nazywani przez nich pogardliwie białymi diabłami. Niektóre opisy obyczajów i dogmatów religijnych brzmią naprawdę elektryzująco. A i historycy Kościoła mogą odnaleźć w książce kilka przykładów misjonarskiej retoryki.
Znamy go dzięki takim filmom jak „Pluton”, „Czas apokalipsy” i „Urodzony 4 lipca”. Nasza wiedza o Wietnamie sprowadza się niestety do szczątkowych informacji o położeniu geograficznym, klimacie i współczesnej historii tego kraju. Ale dzieje Wietnamu nie ograniczają się do konfliktu między armią amerykańską a oddziałami Wietkongu. I różne są od stereotypów na temat dalekowschodniej krainy, która byłaby rajem na ziemi, gdyby nie imperialna polityka bezwzględnych mocarstw. Historia Wietnamu ma bowiem dużo wspólnego z krwawymi dziejami Tybetu, do którego nie pasują wyniszczające konflikty, zdrady lokalnych władców i wyzysk biedoty.
„Misjonarz” Kiena Nguyena to opowieść o XVIII-wiecznym Wietnamie zżeranym wojną domową. Jej klimat przypomina egzotyczną „Misję” z Jeremym Ironsem i Robertem De Niro, a także „Shoguna” Jerry’ego Londona. Ale i sam autor jest osobą godną zainteresowania. Nguyen urodził się w Wietnamie Południowym jako syn Amerykanina i bogatej Wietnamki. Za sprawą mieszanego pochodzenia stał się obiektem szykan, a kiedy próbował opuścić kraj, został zamknięty w obozie pracy. W wieku 18 lat wyjechał z rodzicami do Nowego Jorku i tam ukończył studia stomatologiczne. Szesnaście lat później zadebiutował powieścią „Unwanted”, której akcja dzieje się w Wietnamie. W następnej książce także wraca wspomnieniami do kraju dzieciństwa.
Akcja powieści rozpoczyna się we Francji, w Awinionie. Jezuita Monsinior Pierre Pigneau de Béhaine w jednym z kościołów poznaje chorego na cholerę malarza François Gervaise’a. Ten prosi duchownego o możliwość uczestniczenia w misji na Dalekim Wschodzie. De Béhaine, zafascynowany tajemniczym malarzem żebrakiem, wysyła go do szkoły dla misjonarzy. Dwa lata później Gervaise rusza z jezuitą w daleką podróż do Wietnamu. Towarzyszy mu Henri, kilkunastoletni chłopiec, dla którego podróż do Wietnamu to nie tylko przygoda życia, ale jedyna szansa na zmianę losu. Także Gervaise i de Béhaine mają w tej wyprawie konkretny cel. Jezuita chce uczynić z rdzennych mieszkańców Wietnamu gorliwych wyznawców Jezusa, a malarz duchowny chce w ten sposób odkupić grzechy przeszłości.
Żaden nie spodziewa się tego, co czeka ich po wylądowaniu na brzegu dalekowschodniego kraju. Pokojowa misja szybko zamienia się w walkę o przetrwanie. W Annamie trwa wojna domowa między zbuntowanymi chłopami pod wodzą samozwańczego króla Nhạca a wojskami księcia Ánha. Henri, de Béhaine i François Gervaise stają po różnych stronach barykady. A egzotyczna kraina, do której wyruszyli jako przyszli zdobywcy, okazuje się odporna na zmiany. To Francuzi ulegają magicznemu wpływowi Annamu: Henri zakochuje się, jezuita staje się politykiem, a Gervaise odkrywa sekrety buddyjskiej medytacji.
Mimo że historia odgrywa istotną rolę w „Misjonarzu”, w książce tej najważniejsza jest wewnętrzna przemiana bohaterów, pytania, jakie stawiają swojej wierze, wątpliwości, które ich nachodzą. Nguyen potrafił także opisać to, co czuli Annamici, kiedy w ich krainie pojawili się francuscy duchowni nazywani przez nich pogardliwie białymi diabłami. Niektóre opisy obyczajów i dogmatów religijnych brzmią naprawdę elektryzująco. A i historycy Kościoła mogą odnaleźć w książce kilka przykładów misjonarskiej retoryki: Annamici, jak Chińczycy, hołdują trzem rodzajom przesądów – mówi jezuita de Béhaine. – Pierwszym jest buddyzm, wiara króla i rodziny królewskiej, kult materii, nieba i gwiazd. Drugi to wiara w bożków, czyniąca bogami dawnych królów. Jednym z ich fałszywych bogów jest Konfucjusz, twórca zasad prawa i pisma. Trzecim zabobonem jest taoizm (…). Ten kult przynosi największe szkody, bo jest szeroko rozpowszechniony wśród czarowników i wiedźm, którzy służą diabłu. Dopiero gdy poznasz tutejsze systemy wiary, możesz podjąć wyzwanie i zaatakować je u korzeni.
„Misjonarz” Kiena Nguyena to obraz Dalekiego Wschodu – krainy, w której oprócz mnichów buddyjskich żyją bezwzględni „ludzie miecza”. W tym świecie znaleźli się trzej Europejczycy – zaskoczeni tym, jak przyjęła ich ta egzotyczna, nieokiełznana kraina. Powieść Nguyena czeka teraz na ekranizację. Czy będzie ona równie niezwykła jak „Misja”?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze