„Furie Hitlera. Niemki na froncie wschodnim” Lower Wendy
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temu„Furie Hitlera” Wendy Lower są próbą określenia skali współuczestnictwa i odpowiedzialności niemieckich kobiet za zbrodnie popełnione przez nazistów w czasie wojny. Choć tytuł nawiązuje do powieści „Łaskawe” Littela, mamy do czynienia z rzetelną pozycją historyczną, naświetlającą przy okazji także sytuację kobiet pod rządami Hitlera i jego brunatnej ferajny.
Johanna Altvater, dwudziestodwuletnia sekretarka z Midien podczas II wojny światowej trafiła do Włodzimierza Wołyńskiego, miasteczka niedaleko Bugu. Podczas wizytowania żydowskiego getta chwyciła kilkuletniego chłopczyka za nogi i roztrzaskała mu główkę o ścianę. Świadkiem tego wydarzenia był ojciec dziecka. Erna Petri, żona oficera SS zaprowadziła do lasu sześcioro żydowskich dzieci i zabiła wszystkie strzałem w tył głowy. Po wojnie, podczas swojego procesu tłumaczyła sędziemu, że dzieci nakarmiła przed śmiercią, w czym dostrzegła okoliczność łagodzącą. Vera Wohlhauf, również związana z oficerem SS zwykła okładać biczem Żydów. Świadkowie twierdzili, że była wówczas w ciąży.
„Furie Hitlera” Wendy Lower są próbą określenia skali współuczestnictwa i odpowiedzialności niemieckich kobiet za zbrodnie popełnione przez nazistów w czasie wojny. Choć tytuł nawiązuje do powieści „Łaskawe” Littela, mamy do czynienia z rzetelną pozycją historyczną, naświetlającą przy okazji także sytuację kobiet pod rządami Hitlera i jego brunatnej ferajny.
Niemki opisane w książce dzielą się na trzy wyraźne grupy. Pierwsza, najliczniejsza to świadkowie Zagłady, wolne od bezpośredniego wpływu na wydarzenia. Mowa o sekretarkach, nauczycielkach, pomocach domowych rzuconych na wschód, na tereny okupowane. Świadomość masowych mordów była wówczas powszechna, choć częściowa. Do kobiet z tej grupy, najczęściej, dochodziły opowieści o egzekucjach i transportach do obozów koncentracyjnych. Żołnierze oddelegowani do tego rodzaju zadań chętnie o tym opowiadali. Niekiedy, kobiety stawały się świadkami barbarzyństwa. Reagowały rozmaicie: obojętnością, akceptacją, wycofaniem.
Na drugą grupę – o wiele mniej liczną – składają się kobiety będące wsparciem dla architektów i wykonawców Zagłady. Mowa o żonach esesmanów z Einzatzgruppen, kochankach komendantów obozów i tym podobnych. Bezpośrednio nie uczestniczyły w zabijaniu, nie przekazywały rozkazów, co najwyżej przepisując je na maszynie. Nic od nich nie zależało. Niosły jednak ulgę i pocieszenie mordercom w mundurach, gdy ci wracali ze swojej krwawej wachty. Gotowały obiady, oferowały seks, obdarzały czułością, mając pełną świadomość, co tak umęczyło ich absztyfikantów.
Jest wreszcie trzecia grupa, najmniejsza. To kobiety takie jak Vera, Erna i Johanna, aktywnie uczestniczące w mordowaniu. Było ich bardzo niewiele. Jeśli nie liczyć strażniczek obozowych, naziści pozostawiali kobietom inne zadania. Widok Very, okładającej Żydów pejczem wzbudził konfuzję w samych esesmanach. Kobieta miała być matką, gospodynią i odpoczynkiem wojownika.
Powojenne losy kobiet z drugiej i trzeciej grupy świadczą o dalekim rozmyciu sprawiedliwości. „Furie Hitlera” to potwierdzają. Mało która poniosła odpowiedzialność za swoje czyny (jedynie Ernę Petri skazano na dożywocie), w większości wypadków nie doszło do procesów lub skończyły się one uniewinnieniem. Z prawnego punktu widzenia odpowiedzialność czułej kochanki esesmana jest żadna, Vera z koleżankami działała na prowincji, gdzie świadków było niewielu, nie zachował się też żaden ślad w papierach. W tym kontekście książkę Wendy Lower należy traktować jako próbę oddania sprawiedliwości w jedyny sposób, jaki jest to jeszcze możliwe.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze