„Serce narodu na przystanku”, Włodzimierz Nowak
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuZbiór reportaży reportera Gazety Wyborczej. Autor nie koloryzuje, nie gra pod publiczkę. Większość reportaży koncentruje na przykrych fragmentach życia: chorobie, śmierci, obsesji ciała. Interesują go nie tyle nieszczęścia innych, co metody radzenia sobie z nimi. Jedna z najciekawszych książek minionego roku, świadectwo naszych czasów, kawał kapitalnej roboty. Taka właśnie jest Polska, słodko gorzka, biedna i bogata, smutna, ale i pełna nadziei.
Polska literatura, w tym reportaże w ogóle nie myślą o pokoleniach przyszłych. Bo i czego o naszej codzienności może dowiedzieć się badacz, żyjący w XXII wieku? Kiedyś oczywiście było inaczej. Szekspir pozostawił po sobie barwny obraz życia dworskiego, a czytając Lalkę otrzymujemy komplet informacji odnośnie trudów życia w mieście czasu industrializacji. Wiedzę na temat codzienności zawierają Chłopi, dzieła Żeromskiego i Nałkowskiej, a ja czytałem o takich, dla których świat Witkacego stanowił przaśną rzeczywistość. Teraz nic. Pisarze biorą się za tematy marginalne, reporterzy śmigają za granicę obserwować biedę. Na szczęście, wydawnictwo Czarne przygotowało wydanie tekstów Włodzimierza Nowaka, reportera Gazety Wyborczej. Szkoda, że nie w twardych oprawkach. Rzecz jest bezwzględnie warta zachowania.
Pierwszym co rzuca się w oczy, jest naturalne ciepło, z jakim autor zwraca się do ludzi, drugim – rozrzutność tematyczna. Zaczyna się od sterydziarzy. Potem dostajemy historię matki, która popełnia samobójstwo wraz z synem chorym na zanik mięśni, śmiertelny wypadek w fabryce słodyczy, nędzę Białostocczyzny, Nowy Jork i wiele innych: samotne matki, sparaliżowani od ramion w dół, pijacy, lokalni patrioci. Czy w małej miejscowości uda się nadać szkole imię Ireny Sendlerowej? Jak mieszkańcy Oświęcimia radzą sobie z życiem w tym, szczególnie naznaczonym przez historię miejscu? Wszystko świetne, robota najwyższej próby – moje własne doświadczenie otarło się o parę światów przywołanych w książce, wrażenia mam podobne. Stąd wniosek, że autor nie ściemnia, nie koloryzuje, nie gra pod publiczkę.
Dominuje unikanie stereotypu. Kiedy Nowak bierze się za biedotę, dogorywającą w PGR-ach, przeprasza nawet, że pisze o wódce, nie komentuje nieróbstwa i braku obrotności, wskazując w zamian dzielnych, pracowitych ludzi, przeoranych, wyplutych przez rzeczywistość, połamanych za sprawą absurdów systemu. A jak bierze się za biedę, to przejmująco – krótki tekst o samotnej matce wywołuje falę wstrząsów i, pozornie niczym nie uzasadnione, poczucie winy. Piszę tę recenzję w cieple i za pieniądze, które niektórym ludziom opisanym przez Nowaka nie mieszczą się w głowie, nie powinienem tak myśleć, a jednak. Czyli, książka naprawdę działa.
Pozornie, dominuje bieda i nieszczęście, choć ujawniają się i inne nastroje. Tytułowy tekst traktuje o facecie z małej wsi, który, powodowany lokalnym patriotyzmem i bojaźnią Bożą stawia wszędzie pomniczki z kamieni, odpowiadające tym wielkim, realnie wzniesionym w całej Polsce – ciepła to, wzruszająca historia. Podnosi na duchu mimo gorzkiej puenty. Większość reportaży koncentruje się jednak na przykrych fragmentach życia: chorobie, śmierci, obsesji ciała. Nie dajmy się temu zaciemnić, Nowaka interesują nie tyle nieszczęścia innych, co metody radzenia sobie z nimi. Stąd, Serce narodu koło przystanku jawi się jako kalejdoskop najróżniejszych postaw wobec przeciwności, zdawałoby się, nie do przezwyciężenia. A przecież żyjemy w Polsce. Tu jakoś zawsze będzie. Nie zginiemy.
Serce narodu koło przystanku pozostawia czytelnika z wrażeniem kompletności. Taka właśnie jest Polska, słodko gorzka, biedna i bogata, smutna, ale i pełna nadziei. Pozostaje żałować, że Nowak nie zabrał ze sobą kamery. Filmowość jego reportaży jest oczywista. Może jednak dobrze? Ludzie, wydarzenia wychodzą z kartek i stają przed oczyma czytelnika, jak żywi.Jedna z najciekawszych książek minionego roku, świadectwo naszych czasów, kawał kapitalnej roboty.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze