„Legalna Blondynka 2”, reż. Charles Herman-Wurmfeld
MAGDALENA LITTERER • dawno temuFilm czerpie swoją siłę komiczną z dwóch źródeł, z których drugie jest tak naprawdę pierwszym, tyle że z dopływem - zrelatywizowanym. Po pierwsze, tytułowa blondynka postępuje jak osoba co najmniej naiwna, ubiera siebie samą i swojego psa idiotycznie, a ponadto jest dosyć ekscentryczna i bezkompromisowa w swoich gustach i przyzwyczajeniach – jest więc karykaturalną landrynkową modnisią o cielęcym spojrzeniu, a jak każda karykatura śmieszy. Przerysowana postać Elle Woods byłaby na miejscu u manikiurzystki w Bel Air, natomiast w Kongresie, w miejscu, gdzie pracują poważni ludzie, wywołuje żywy dysonans – i stąd też wynika drugi i ostatni rodzaj komizmu w tym filmie. Pozwolę sobie zdradzić, że film ten, po tym wszystkim, co pokazali jego twórcy, kończy się jak horror, po którym można się spodziewać, że będzie miał kontynuację.
Na fali sukcesu kasowego „Legalnej Blondynki” powstała jej kontynuacja – „Legalna Blondynka 2” w reżyserii Charlesa Herman-Wurmfelda. W pierwszej części tytułowa blondynka, Elle Woods (Reese Witherspoon), zrobiła furorę na Harvardzie, który ukończyła z najlepszymi wynikami na roku, wygrała jeszcze jako studentka proces o morderstwo i spotkała wcielony ideał mężczyzny. W tej części czyni przygotowania do ślubu z ukochanym, a jednocześnie angażuje się w kampanię przeciw testowaniu kosmetyków i leków na zwierzętach, gdy odkrywa, że jednym z takich „królików doświadczalnych” jest matka jej ukochanego pieska – maskotki rasy chihuaha. Nie mając nic do stracenia, Elle wyrusza do Waszyngtonu, by w ekipie pani kongresman Victorii Rudd pracować na ustawą zakazującą eksperymentów na zwierzętach i prowadzić lobbing na rzecz tej sprawy. Do realizacji tego przedsięwzięcia zabierze się w typowy dla siebie sposób…
Film czerpie swoją siłę komiczną z dwóch źródeł, z których drugie jest tak naprawdę pierwszym, tyle że zrelatywizowanym. Po pierwsze, tytułowa blondynka postępuje jak osoba co najmniej naiwna, ubiera siebie samą i swojego psa idiotycznie, a ponadto jest dosyć ekscentryczna i bezkompromisowa w swoich gustach i przyzwyczajeniach – jest więc karykaturalną landrynkową modnisią o cielęcym spojrzeniu, a jak każda karykatura (może z wyjątkiem bardzo nieudanych) - śmieszy. Przerysowana postać Elle Woods byłaby na miejscu u manikiurzystki w Bel Air, natomiast w Kongresie, w miejscu, gdzie poważni ludzie pracują nad poważnymi zagadnieniami, wywołuje żywy dysonans; z jednej strony kongresmani i ich personel przestrzegający pewnych niepisanych standardów i zachowujący się zgodnie z powagą miejsca, z drugiej ona, jak by się urwała z choinki — i stąd też wynika drugi rodzaj komizmu w tym filmie. Pozwolę sobie zdradzić, że film kończy się sugestią, iż będzie miał kontynuację. Po tym wszystkim, co pokazali jego twórcy, nieźle mnie tym puszczonym oczkiem do widza nastraszyli.
„Legalna Blondynka 2” nie dostarcza żadnych treści, które można by recenzować; to wytknąć, za to pochwalić, z czym innym polemizować. W czasie seansu czułam rosnący niesmak, aż doszło do tego, że wręcz zaczęłam się wstydzić za twórców tego obrzydliwie głupiego filmu, choć przecież nie powinnam, no bo co ja mam wspólnego z tymi ludźmi?! A może to jest tak – olśniło mnie – że oni są jak politycy, żeby nie szukać daleko, z partii rządzącej, którym daliśmy kredyt zaufania, oddając na nich głos, a teraz musimy oglądać ich żenujący spektakl, więc nie mamy wyboru, wstydzimy się za nich (nawet ci, którzy na nich nigdy nie głosowali, tak jak ja), skoro oni sami tego uczucia nie znają.
Powstrzymanie się od pójścia na „Legalną Blondynkę 2” jest o tyle bardziej zasadne niż absencja podczas wyborów, że nie pociąga za sobą żadnych negatywnych skutków ubocznych — nie przyczynisz się pośrednio do zwiększenia szansy, że Andrzej Lepper zostanie premierem, natomiast przyniesie same korzyści: zaoszczędzisz pieniądze, nie pogłębisz deficytu polskiego bilansu płatniczego i nie będziesz premiował producentów „Legalnej Blondynki” za bezczelne traktowanie widza. Wybór należy do ciebie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze