"Dziewiąty diament", Kylie Fitzpatrick
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temu„Dziewiąty diament” Kylie Fitzpatrick to doskonały przepis na bestseller. Są w nim elementy dobrej powieści kryminalnej i obyczajowej. Pojawia się więc tajemnicze morderstwo, śledztwo i zagadkowa podróż, która prowadzi na Wschód. Zaletą książki są również mocne, wyraziste charaktery i szeroka panorama historyczna – od XIX wieku aż do współczesności. Niestety dobre składniki nie gwarantują jakości produktu. Bo potrzebne jest jeszcze coś, co spaja wszystkie elementy układanki. A tego w „Dziewiątym diamencie” zabrakło.
Powieść ta przypomina miejscami ładnie opakowane ciasto z zakalcem w środku. Problem w tym, że zabrakło autorce pomysłu, jak z niebanalnej historii uczynić wciągającą opowieść.
Wszystko zaczyna się bardzo intrygująco. Głównymi bohaterkami książki są Sara i Susana – kobiety żyjące w różnych epokach. Sara O’Reilly to młodziutka imigrantka z Irlandii, która mieszka razem z młodszą siostrą w XIX-wiecznym Londynie. Chcąc zarobić na utrzymanie, musi przez pewien czas udawać chłopaka – to jedyna szansa, by móc zatrudnić się jako goniec i pomocnik zecera w gazecie. Druga z bohaterek Susana Harris jest wykładowcą uniwersyteckim i prowadzi badania nad twórczością mało znanych literatek tworzących w epoce wiktoriańskiej. Szczególnym zainteresowaniem darzy Lily Korechnyę – pisarkę, która przez moment pracowała w jednej z londyńskich gazet. Tam też zatrudniła się jako pomocnik trzynastoletnia Sara.
Przypadek lub przeznaczenie sprawia, że między Sarą i Lily nawiązuje się głęboka przyjaźń. Kiedy Londynem wstrząsa fala brutalnych morderstw, okazuje się, że jest z nimi związany tajemniczy klejnot pochodzący ze Wschodu. Bohaterki interesują się zagadkowymi zbrodniami, ale kiedy w śledztwie pojawia się „wątek orientalny”, w daleką podróż do Indii wyrusza tylko Lily. Zafascynowana tytułowym dziewiątym diamentem angielska pisarka nie waha się stawić czoła niebezpiecznej podróży do królestwa joginów. Oto jeden z głównych wątków powieści. Drugi związany jest z życiem młodej badaczki literatury, która pisząc książkę o Lily, również udaje się w podróż do Indii. Chociaż na początku zainteresowana jest tylko sprawami literackimi, wkrótce jej najważniejszym celem staje się rozwikłanie zagadki morderstw, którymi zajmowała się Korechnya.
Wiele wątków, mnogość bohaterów to na pewno zabiegi, które sprzyjają epickości powieści. Ale trzeba je umiejętnie połączyć w interesującą całość. Niestety Kylie Fitzpatrick nie potrafiła tego zrobić, a czytelnik miejscami nie umie znaleźć uzasadnienia dla niektórych rozwiązań fabularnych (nie mówiąc już o tym, że od czasu do czasu zwyczajnie się gubi). Szwankuje również narracja, ponieważ brakuje jej szybkich i zaskakujących zwrotów akcji, a tego przecież wymaga wątek kryminalny. Jakby oderwane od rzeczywistości wydają się także opisy Indii, a szczególnie magicznego miasta Benares, na którego obrzeżach miało miejsce pierwsze kazanie Buddy skierowane do pięciu ascetów.
Kylie Fitzpatrick co pewien czas rozpoczyna rozdziały cytatami lub fragmentami utworów autorstwa znanych pisarzy i poetów, m.in. Elizabeth Barret Browning i Charlesa Dickensa. To prawdziwe perełki w powieści. Ale oprócz nich pojawia się np. wypowiedź ulicznego sprzedawcy gazet z Londynu, który stwierdził pewnego razu, że „nic nie przebije dobrego, krwawego morderstwa”. I ta wypowiedź właśnie oddaje wszystko to, czego zabrakło w powieści Kylie Fitzpatrick. Chodzi o wyrazistość, oryginalność i tę nieokiełznaną energię, którą emanują bestsellery. Szkoda, bo powieść zapowiada się naprawdę interesująco: tajemniczy seryjny morderca, zagadkowy klejnot, podróż na Wschód i XIX-wieczny Londyn. Z tych elementów można by zbudować coś naprawdę interesującego. Jedno jest pewne: młodzi adepci literatury wyciągną wnioski z „Dziewiątego diamentu”. Bo na złych przykładach można się przecież uczyć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze