"Smak życia", reż. Cédric Klapisch
LEWI • dawno temuOd strony realizatorskiej w "Smaku życia" widać rękę mistrza, wyczucie niuansów. Sceny z życia studentów na stypendium zagranicznym są wszystkim: impresją, surrealistycznym obrazem o autentyczności filmu dokumentalnego, produktem hiperrealizmu. Ta po trosze satyra na biurokrację i instytucjonalizację Unii Europejskiej jest współczesną "Odą do młodości", filmowym hymnem zjednoczonej Europy.
Przed młodym Francuzem, Xavierem (Romain Duris), otwiera się perspektywaobjęcia na starcie życia zawodowego wygodnej posady w którejś z instytucji UniiEuropejskiej. Warunkiem otrzymania pracy jest jednakże dobra znajomośćrealiów gospodarki Hiszpanii i języka tego kraju. Najlepszą szansą na zgłębienie tychżejest wyjazd do Barcelony na studia podyplomowe w ramach programu Unii Europejskiej "Erazmus"umożliwiającego wymianę studentów naszego kontynentu. Xavier, odbierającto jako poświęcenie ze swojej strony, decyduje się na wyjazd, zostawiającw Paryżu zapłakaną dziewczynę (Audrey Tautou).
W stolicy Katalonii młody Francuz z początku jest zagubiony, wyalienowany i zdezorientowanyniczym "Englishman in New York"; w końcu znajduje apartament w centrum miasta, którydzieli z 7 innymi studentami, każdym z innego kraju "Piętnastki". Jego życie towarzyskiekulturalne i w końcu erotyczne dynamizują się…
Film Cedrica Klapischa jest po pierwsze historią á priori minimalną,która okazuje się mieć wymiar uniwersalny. Wyjazd Xaviera do Barcelony,będący przejawem jego konformizmu społecznego, zaowocował przemianą wewnętrzną głównego bohatera i w efekcie przyjęciem postawy nonkonformistycznej.
Po drugie "Smak życia" to lekkie w formie, lecz trafne i przekonujące studium odkrywania własnej indywidualności, paradoksalnie być może poprzez odczucie przynależności do własnej narodowości.
Xavier jest strasznie banalny, choć budzący raczej sympatię. Jego bunt przeciwko biurokracjii odrzucenie wartości rodziców nie czynią go ani trochę bardziej oryginalnym. Ten młodyczłowiek może się wyrazić jedynie w negacji, powiedzieć, kim nie jest; gorzej już z powiedzeniem,kim jest. Kąpiel w prawdziwym tyglu kultur, jakim jest zaimprowizowana przez życie wspólnota, a także aktywność towarzyska i uczuciowa, jaką przejawia w barwnej Barcelonie Xavier okazuje sięnie tylko uczynić z niego prawdziwego Europejczyka i nasączyć go paneuropeizmem,lecz przede wszystkim rozwinąć poczucie własnej wyjątkowości, wyjść ze zderzenia kulturzwycięskim w dwójnasób.
Po trzecie "Smak życia" jest naprawdę zabawną komedią o ludziach 25-letnichi trochę starszych, którzy pod wieloma względami są niedojrzali, bawiących się jak 18-latkowie,przedkładających rozmowy w stylu: my wam dajemy corridę i Salvadora Dali,a wy nam miłość francuską i wina, nad naukę o integracji europejskiej. Mimo że nic odkrywczegonie mają do powiedzenia, o szczytowych osiągnięciach filozofii i kultury europejskiej mają tak samo blade pojęcie jak o patronie ich stypendium zagranicznego — że "holenderskimpodróżnikiem był", wydają się być pokoleniem, które z powodzeniem dokończy budowę jednej, choć niejednolitej Europy.
Chwali się reżyserowi, że nie starał się zrealizować zbanalizowanej wizji młodzieży studiującej i, jak to czynią jego hollywoodzcy odpowiednicy, "pokazać prawdę" o młodzieży — bandęnieodpowiedzialnych kretynów i do tego maniaków seksualnych, jak w "American Pie",bądź narkomanów i kompletnych życiowych nihilistów, których brak zasad moralnychspycha w przepaść, jak w "Żyć szybko, umierać młodo". Od strony realizatorskiejw "Smaku życia" widać rękę mistrza, wyczucie niuansów. Sceny z życia studentówna stypendium zagranicznym są wszystkim: impresją, surrealistycznym obrazem o autentyczności filmu dokumentalnego, produktem hiperrealizmu. Ta po trosze satyra na biurokracjęi instytucjonalizację Unii Europejskiej jest współczesną "Odą do radości", filmowym hymnemzjednoczonej Europy.Premiera: 9 maja 2003 r.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze