„W gazetach tego nie napiszą”, Taras Prochaśko
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuZachęcam do sięgnięcia po reporterską opowieść Tarasa Prochaśki, ukraińskiego dziennikarza i pisarza, którego twórczość – według Andruchowycza - „należy do najbardziej interesujących zjawisk ukraińskiej literatury, powstałej w ciągu ostatnich dziesięcioleci”. Prochaśko to autor książek: „Inne dni Anny”, „Niezwykli” i „Z tego można zrobić kilka powieści”. Teraz za sprawą Wydawnictwa Czarne w nasze ręce trafił niezwykły reportaż o symbolicznym tytule.
Nikt nie ma wątpliwości, że Ukraina powinna zachować całkowitą niepodległość i granice sprzed tzw. „aneksji Krymu”. Co nie znaczy, że nie powinniśmy się zastanawiać nad historią ziem, które dziś chcą przynależeć do Federacji Rosyjskiej. I nie interesować historią Ukrainy jako takiej. Najlepszym źródłem wiedzy są oczywiście książki, a nie telewizja, gazety i internet. Dlatego bardzo zachęcam do sięgnięcia po reporterską opowieść Tarasa Prochaśki, ukraińskiego dziennikarza i pisarza, którego twórczość – według Jurija Andruchowycza - „należy do najbardziej interesujących zjawisk ukraińskiej literatury, powstałej w ciągu ostatnich dziesięcioleci”. Prochaśko to autor trzech znanych polskim czytelnikom książek: „Inne dni Anny”, „Niezwykli” i „Z tego można zrobić kilka powieści”. Teraz za sprawą Wydawnictwa Czarne w nasze ręce trafił niezwykły reportaż o symbolicznym tytule „W gazetach tego nie napiszą”. Rzeczywiście, Taras Prochaśko pokazuje nam Ukrainę, której nigdy – za sprawą mediów – nie mieliśmy okazji poznać. To kraj nieokiełznany, sentymentalny, miejscami ponury, zasnuty mgłami. Kraj ludzi nieodgadnionych, prostych i skomplikowanych jednocześnie, żyjących marzeniami o przyszłości. Prochaśko mówi o nich językiem bardziej poetyckim niż reporterskim, budując swoją opowieść raczej na wrażeniach i emocjach niż faktach. „W gazetach tego nie napiszą” zmienia się miejscami w poemat o kraju, który Prochaśko kocha i nienawidzi.
Pamiętajmy, że Ukraina jest dwukrotnie większa od powierzchni Polski. Nie da się ją przejechać w kilkanaście godzin samochodem. Może właśnie dlatego podróżowanie po tym kraju przypomina nieco wędrówkę po rzeczywistości pustej, chaotycznej, porośniętej dzikimi lasami. Prochaśko tak charakteryzuje ukraiński krajobraz: Dzieci porozrzucały zabawki; chaty, miasta, fabryki, groble, parkany, tory, kioski, budynki, wagoniki, druty kolczaste, linie wysokiego napięcia, szyby naftowe i przekaźniki komórkowe – wszystko jakby skądś wypadło i stoi tam, gdzie stoi, tylko dlatego, że właśnie tam upadło. Ten chaos wydają się porządkować drzewa, które w Ukrainie nanosi się na mapy topograficzne i wojskowe, bo te punkty orientacyjne przetrwają dłużej niż cerkwie, cmentarze i zabudowania gospodarcze. Prochaśko, było nie było botanik, dużo mówi o zielonej Ukrainie, w której nigdy nie przyjęło się sadownictwo, ogrodnictwo i europejska kultura parkowa. U nas nie marnuje się na to sił – mówi autor. - Las sam rośnie. Wielka mądrość, którą niestety nie można zastosować do pszenicy, a tym bardziej do ziemniaków, z którymi tyle kłopotu. To właśnie przyroda pojawia się na pierwszych stronach książki. Bo jest ona pełnoprawnym, czasami dominującym bohaterem opowieści. Całe życie jest tu jak zarośnięta poręba – mówi Taras Prochaśko.
Inną fascynującą kwestią jest ukraińska dwuwiara. Autor pisze o tym, jak Ukraina „poradziła sobie” z przyjęciem chrześcijaństwa, asymilując nową religię i jednocześnie zachowując pogańskie pradawne kulty. Takie podejście do spraw wiary zrobiło z Ukraińców schizofreników, jak twierdzi Prochaśka. I mówi bardzo dosadnie: Dawna i zakorzeniona dwuwiara, która wrosła w nasz kod genetyczny, stała się osobliwym powodem niemożności zbudowania w ciągu stuleci własnego państwa. Czy ta opinia znajduje uzasadnienie w kryzysie, który przeżywa dziś Ukraina? Na ile poetycka, filozoficzna refleksja Prochaśki oddaje ducha tego kraju? Warto się o tym przekonać, znajdując ciekawy kontekst interpretacyjny dla informacji płynących do nas z mediów.
Z całą pewnością to, co dzieje się na Ukrainie, jeszcze długo zajmować będzie pierwsze strony gazet. I bardzo dobrze. Sytuacja naszego wschodniego sąsiada jest nie tylko zagrożeniem dla jej obywateli, ale i dla krajów ościennych. Wydawałoby się, że w XXI wieku granice nie powinny być płynne, a inne państwo, bez względu na siłę i zamożność, nie powinno tak brutalnie ingerować w politykę i administracyjną strukturę innego kraju. Miejmy nadzieję, że zachodni politycy pójdą po rozum do głowy i zastanowią się nad przyszłością wschodniej części Europy. Takie książki jak ta, napisana przez Tarasa Prochaśkę, na pewno pozwolą im i nam zrozumieć fenomen Ukrainy. I udzielić jej skuteczniejszej pomocy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze