„Brak wiadomości od Gurba”, Edwardo Mendoza
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuZabawność tej książki naraża czytelnika na kłopoty, jeśli tylko zaryzykuje lekturę w miejscu publicznym. Po prostu nie sposób się nie śmiać. Znakomity jest zamysł, oparty na prostej obserwacji. Czynności dla nas oczywiste widziane z boku jawią się jako bezsensowne lub szkodliwe. To samo dotyczy sprzętów, którymi się otaczamy. Mendoza kpi z konsumpcjonizmu i potrzeby posiadania. Książka bawi i rozpala wyobraźnię. Służy do wielokrotnego czytania, najlepiej w grupach i na głos. Lekkie i świetne.
Dawno temu Mark Twain popełnił Listy z Ziemi, mądrą i zabawną książkę o diable zesłanym na Ziemię. Szatan nieustannie dziwuje się ludzkim zachowaniom, a swoje zdziwienie zawiera w formie rzeczonych listów – całość jest surową krytyką chrześcijańskiej moralności i wynikłego z niej sposobu życia. Twain, choć wyjątkowo krytyczny, nic nie stracił z właściwego sobie ciepła. A Brak wiadomości od Gurba Eduardo Mendozy nieco tę książkę przypomina.
Zamiast diabła mamy kosmitę i to szczególnego rodzaju. Nasz gość jest diabelnie inteligentny i wszelkie ludzkie zachowania próbuje uchwycić w kategoriach racjonalnych, co owocuje gromadą prześmiesznych paradoksów. Kosmita nie posiada ciała, ale potrafi przybrać dowolną formę, w konsekwencji czego ulice Barcelony przemierza jako papież Pius XII, malarz Julio Romero de Torres, Mahatma Gandhi, czy ktoś równie sympatyczny. Chce się dobrze kojarzyć, zrozumieć tę dziwną planetę i jej mieszkańców, a nade wszystko musi znaleźć tytułowego Gurba, kolegę ze statku kosmicznego, który poszedł w długą i ani myśli wracać.
Edwardo Mendoza z prawdziwie twainowską lekkością i wdziękiem ładuje sympatycznego przybysza w kolejne kłopoty. Kosmita ma problemy z policją, gdyż nad wyraz polubił alkohol, postanawia też się ożenić – o jego podchodach do samotnej sąsiadki można czytać właściwie bez ustanku. Oczywista śmieszność tej książki naraża czytelnika na kłopoty, jeśli tylko zaryzykuje lekturę w miejscu publicznym. Po prostu nie sposób się nie śmiać, choć przeczytanie … Gurba jednym tchem trochę osłabia komiczny efekt. Mendoza stosuje żarty jednego rodzaju, mnoży je strona po stronie i powieść przyjęta w większej dawce zwyczajnie może znudzić.
Ale znakomity jest sam zamysł, oparty na bardzo prostej obserwacji. Czynności dla nas oczywiste widziane z boku jawią się jako bezsensowne lub zgoła szkodliwe. To samo dotyczy sprzętów, którymi się otaczamy. Samochód, sprzęt tak naturalny i wszystkim potrzebny użytkuje stanowczo za dużo energii i gdyby inaczej ją rozłożyć zwykły ford mógłby pofrunąć w kosmos. Pracując zarabiamy na życie, co również jest zachowaniem nierozsądnym: robota wraz z dojazdem zajmuje tyle czasu, że na życie już go nie wystarczy. A seks, uchodzący za rzecz przyjemną i piękną? Z punktu widzenia ufoludka, pozbawionego popędów płciowych, więcej nawet – bezcielesnego, namiętnie kochająca się para to najśmieszniejszy widok w całym wszechświecie. Aż szkoda, że Mendoza nie idzie w tę stronę.
W zamian, ładuje przybysza w szał konsumpcyjny. Kosmita, nie mający problemów z pieniędzmi próbuje zapełnić sobie czas kupując hurtowo rzeczy najdziwniejsze. Nawet krawaty idą w dziesiątki identycznych egzemplarzy, co zdaje się jest pochodną myślenia, że kto ma ich więcej, jest też bardziej wytwornym człowiekiem. Mendoza kpi z konsumpcjonizmu i palącej potrzeby posiadania: czyni to jednak z łagodnością życzliwego ludziom intelektualisty.Brak wiadomości od Gruba nie tylko bawi, ale i rozpala wyobraźnię. Wyobrażam sobie takiego kosmitę w Polsce, jak z rozdziawioną (bezcielesną!) gębą przygląda się wiecom wyborczym i wzajemnym pyskówkom, chodzi na mecze i uczestniczy w bijatykach pod stadionem, uczęszcza na koncerty naszych wspaniałych wykonawców, a nade wszystko ogląda telewizję. Zamiast Piusa XII miałby postać księdza Dziwisza, udawałby jednocześnie Nergala i Dodę celem zdobycia sympatii otoczenia, choć mógłby też sięgnąć po postacie historyczne: Jana Sobieskiego, Kościuszkę, Piłsudskiego. Urzędy spełniłyby wszystkie jego prośby, gdyby tylko przyjął twarz Owsiaka. Można tak w nieskończoność, ale i ta książka służy do wielokrotnego czytania, najlepiej w grupach, na głos i przy piwku. Lekkie i świetne.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze