„Whisky dla aniołów”, Ken Loach
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuKomedia, kino społeczne ujmuje lekkością, humorem, zawiera spory ładunek nadziei. Loach z jednej strony stawia na pełną wygłupów komedię, z drugiej: nie rezygnuje ze społecznej wrażliwości. W efekcie dostajemy bajkę, zabawną historyjkę opowiedzianą z przymrużeniem oka. Ale osadzoną we wiarygodnym świecie. Bohaterowie ujmują autentyzmem. Duża dawka typowo angielskiego humoru.
Zaskakujący, ale i bardzo naturalny zwrot w karierze Kena Loacha. Autor Kes nie sili się na rewolucję, pozostaje na dobrze znanym obszarze kina społecznego. Zmienia się za to tonacja. Whisky dla aniołów ujmuje lekkością, humorem, zawiera spory ładunek nadziei. Loach nakręcił komedię? Niemożliwe? A jednak!
Bohaterowie to grupa młodych recydywistów. Oczekującemu narodzin dziecka Robbiemu grozi odsiadka za pobicie, kleptomance Mo za kolejną kradzież, dowcipnemu Rhino za nieustanne wszczynanie pijackich awantur. Sędzia daje im szansę: miast trafić za kratki lądują na przymusowych pracach społecznych. Dowodzi nimi charyzmatyczny Harry: facet o wielkim sercu, prawdziwy entuzjasta resocjalizacji, opiekun społeczny z powołania. Po godzinach Harry próbuje zarazić podopiecznych swoją pasją: markową whisky. Ale nie chodzi tu o dobrze znane naszym bohaterom zalewanie pały, ale o gatunki, smaki, zapachy. Prawdziwym talentem okazuje się Robbie: chłopak szybko staje się wytrawnym kiperem. Wizyta na aukcji najdroższej whisky świata (ponad milion funtów za beczkę) rodzi pomysł zuchwałej kradzieży.
Loach dokonuje zgrabnej syntezy. Z jednej strony stawia na pełną wygłupów komedię, z drugiej: nie rezygnuje ze swojej społecznej wrażliwości. W efekcie dostajemy bajkę, zabawną historyjkę opowiedzianą z przymrużeniem oka. Ale osadzoną w na wskroś wiarygodnym świecie. Bohaterowie (może poza przezabawnym, ale i przerysowanym Albertem) ujmują autentyzmem. Duża dawka typowo angielskiego humoru (tak słownego, jak i sytuacyjnego) zdejmuje ciężar z niewesołych obserwacji. A mamy tu nie tylko mocny obraz biednych przedmieść, patologicznych rodzin, ale też (często kwestionowanego) uwikłania środowiskowego. Reżyser dając swoim bohaterom szansę na wyrwanie się ze społecznych nizin, pokazuje, jak trudny jest to proces. Jednocześnie Loach kpi ze snobizmu bogaczy, brytyjskiego podziału klasowego, głupoty służb porządkowych. Każdemu z bohaterów przypisuje komiczne cechy, pokazuje ciepło rodzącej się między nimi przyjaźni. W efekcie Whisky dla aniołów nie unika trudnych pytań, ale pozostaje obrazem ciepłym, krzepiącym, wywołującym szeroki uśmiech na twarzy widza.
Najwierniejsi fani reżysera mogą uznać Whisky za film zbyt naiwny, nierealistyczny, ukrywający prawdziwy rozmiar ukazanych tu problemów. Sam Loach mówił w wywiadach, że tym razem chciał dać odbiorcom trochę radości i rozrywki. I rzeczywiście dał, ogląda się to wyśmienicie. W dodatku Whisky ma szansę trafić do szerszego grona widzów, niż wcześniejsze filmy reżysera. A owe szersze grono nie tylko dobrze się ubawi, ale i zostanie zmuszone do konfrontacji z niełatwą rzeczywistością bohaterów filmu. Stąd i nagroda w Cannes i wszechobecne zachwyty krytyków wydają mi się w pełni uzasadnione.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze