Szybko okazuje się, że Norah nie jest zwyczajną dziewczynką, to znaczy mnożą się wokół niej cuda oraz dziwy. Doświadcza ich zwłaszcza jej rówieśnik Sean oraz rezolutna nauczycielka. Norah wie za dużo, uczy się podejrzanie szybko i posiada rzadką w społeczeństwie amerykańskim zdolność do czarowania. Na domiar złego (dobrego) nieustannie rozpowiada coś o aniołach. Cóż, zapewne jest jednym z nich. Jej tropem podąża tajemniczy mężczyzna w płaszczu i kapeluszu. Diabeł to, a przynajmniej Clint Eastwood. Obrazu całości dopełnia soczysta retrospekcja, z której dowiadujemy się, co przydarzyło się uciekającej Erice. Nastolatka zakochała się i umknęła szukać szczęścia z pistoletem w dłoni, teraz żałuje za grzechy młodości, maluje obrazy i tęskni za matką. Nie trudno się domyślić, że misją Norah w naszym nieszczęśliwym świecie jest uczynienie go mniej nieszczęśliwym: córka znajdzie matkę, Sean odzyska pewność siebie, a diabeł jak zwykle poniesie klęskę.
Amerykańskość aż bije po oczach, co niekoniecznie musi być zarzutem. Tajemnicza Norah wywodzi się z tradycji nowoczesnego horroru, zaludnionego przez dzieci o nieokreślonej proweniencji. Człowiek to? Duch? Aniołek? Ważne, że uzupełnia ludzką egzystencję o metafizyczne drżenie. Przestrzeń szkoły jest dzisiaj naturalnym środowiskiem dla wszelkiej niesamowitości, od Carrie Kinga, przez przygody czarodzieja w okularach, aż po wampiry zainteresowane głównie patrzeniem sobie w oczy. Środkowa część, opowiadająca o przygodach Eriki na gigancie, to złagodzona wersja przygód Bonnie i Clyde’a. Młodzi pędzą przed siebie, śnią o zmianie świata i usiłują coś nabroić. Jeśli dorzucimy do tego wątek starzejącej się wdowy, godzącej się pomalutku z nieuchronnymi przykrościami złotej jesieni, otrzymamy obraz całości. Donohue jawi się jako kuglarz, mieszający znajome motywy w swoim literackim kapeluszu, a gdy sztuczka nie wyjdzie, maskuje niepowodzenie moralizowaniem. Myśli krzepiących, zawartych w Aniołach zniszczenia starczyłoby na wytapetowanie buddyjskiego klasztoru.
Naiwna to książka, choć nie pozbawiona pewnego uroku. Donohue każe nam wierzyć, że każdy błąd może zostać odkupiony, a gdy człowiek o dobrym sercu robi jakiś fatalny błąd, na przykład ładuje się w napad z bronią w ręku i tak nie zdoła nikogo zastrzelić. Nigdy nie jest za późno, aby naprawić swoje życie. Aniołowie zniszczenia są dowodem wiary w nieprzypadkowość naszych losów. Jeśli skręcimy w złą ścieżkę, winien pojawić się ktoś, kto pomoże się odnaleźć. Będzie to człowiek lub anioł. Stephen King spotyka Paulo Coelho, mistyka instant grzęźnie w rozpisanym na czterysta stron obyczaju, ten rodzaj syntezy może podbić serca czytelników (czytelniczek zwłaszcza), którzy umęczywszy się własnymi, prawdziwymi emocjami, zdecydują się poszukać sztucznych.