„Kamuflaż”, Ewa Ostrowska
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuPowieść sensacyjno-kryminalna. Autorka o ogromnym doświadczeniu, sprawnie podsuwa czytelnikowi fałszywe tropy i kolejnych podejrzanych. W miejsce krwistej prowincji dostajemy krainę nieoznaczoności, bez marek samochodów, nazw sklepów. Czterysta stron zadrukowanych maczkiem dałoby się skrócić o jedną trzecią, z korzyścią dla tekstu. Wszystkie niedociągnięcia nikną przy zakończeniu, tak niespodziewanym, nieprawdopodobnym, że niedorzecznym.
Oficynka staje się powoli znaczącym graczem na rynku polskiej prozy sensacyjnej i kryminalnej, zwraca też uwagę nacisk na polskich autorów. Dotychczas wydawane książki prezentowały równy, wysoki poziom i w tym kontekście Kamuflaż Ewy Ostrowskiej wydaje się chwilowym zaniżeniem formy. Tak pisarki, jak i wydawnictwa.
Czym wyróżnia się małe amerykańskie miasteczko? Oczywiście gigantycznym nagromadzeniem tajemnic. Każdy ma ich przynajmniej tuzin plus obowiązkowy szkielet w szafie. I tak, lokalny lekarz ukrywa swój niebagatelny majątek, gdyż dawno temu ubił przypadkiem swojego brata-utracjusza. Pewien powszechnie szanowany obywatel nazbyt lubi małe dziewczynki, a inna – niemal tak samo szanowana obywatelka – chleje na umór tylko po to, aby wytrzymać kolejny dzień w towarzystwie ludzi. Jak to w Ameryce, wszystkie te brudy wmieciono pod dywan, nikt tu nawet nie dostaje mandatów za szybką jazdę, dzieci są grzeczne, a starcy rozumni. Pozostaje czekać na wydarzenie zdolne wywrócić ten kruchy ład.
Pewnego dnia syn lekarza i byłej modelki, Patrick, zostaje porwany. Do sprawy zostaje przydzielony detektyw Haig, przynależący zresztą do licznego klubu Literackich Policjantów Którym Umarła Ukochana. Haig z początku liczy, że niebawem zgłosi się porywacz z żądaniem okupu, zbrodniarz ma jednak inne plany: zwraca tylko skalp zdarty z dziecięcej główki. Wkrótce przepada kolejne dziecko. Ślady, pozostawiane przez mordercę nie pozostawiają wątpliwości. Łajdak ten doskonale zna miasteczko i postanowił wywrzeć na nim zemstę. Jak zwykle w takich wypadkach, najbardziej ucierpią nieletni. Nim Haig rozwiąże sprawę, spotka kumpla, dziewczynę i natknie się na tyle tajemnic, że mógłby sprzedawać je tuzinami.
Im dłużej próbuję znaleźć odkupienie dla Kamuflażu, tym głębiej grzęznę w słabościach tego powieścidła. Sama intryga jest jeszcze zupełnie w porządku. Ostrowska, autorka o ogromnym doświadczeniu, sprawnie podsuwa czytelnikowi fałszywe tropy i kolejnych podejrzanych. Dzieje się to na szerokim tle miasteczka Iowa w stanie Nevada (lub na odwrót), a jakość tego opisu pozwala sądzić, że autorka zna Amerykę głównie z książek i filmów. Niedoścignionym wzorem polskiego pisania o Stanach pozostaje ciągle Paweł Paliński. Czemu Nevada a nie polskie miasteczko? Trudno to zrozumieć. W miejsce krwistej prowincji dostajemy krainę nieoznaczoności, bez marek samochodów, nazw sklepów i tym podobnego drobiazgu, konstruującego mapę amerykańskiej codzienności. To jeszcze wybaczyć by można, gdyby nie objętość Kamuflażu. Czterysta stron zadrukowanych maczkiem dałoby się skrócić przynajmniej o jedną trzecią, z korzyścią dla tekstu, zwłaszcza, że bohaterowie zwykli mówić monologami ciągnącymi się niekiedy i po parę stron, przy czym twardziela da się poznać po intensywnym używaniu wulgaryzmów. Z kolei funkcjonariusze policji zwracają się do siebie per dupku, czym manifestują sympatię wzajemną. Wszystkie te niedociągnięcia nikną przy zakończeniu, tak niespodziewanym, nieprawdopodobnym, że zupełnie niedorzecznym.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze