„W rajskiej dolinie wśród zielska”, Jacek Hugo-Bader
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuHugo-Bader przyzwyczaił czytelników do wysokiego poziomu reportaży. Tak jest i tym razem. To próba głębokiego wniknięcia w daną społeczność, maksymalne zbliżenie do człowieka przy jednoczesnym braku ingerencji. Reporter słucha, dociska, wyraża pretensje o charakterze historycznym, próbuje dowiedzieć się czegoś o rosyjskości, o zasadach konstruujących duszę człowieka Wschodu. Teksty ukazały się wcześniej na łamach Dużego Formatu. Zebrane razem, pozostawiają po sobie wrażenie niepokoju.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Jacek Hugo-Bader przyzwyczaił czytelników do stałego, wysokiego poziomu swoich reportaży. W rajskiej dolinie wśród zielska niczego tu nie zmienia.
Niewiele wiemy o Rosji. Tak mało, że błąd wkrada się w samo rozumienie terminu. Chciałem właśnie napisać, że Hugo-Bader swoim zwyczajem popełnił zbiór reportaży o Rosji, co jest nieprawdą: autor powłóczył się i innych po byłych republikach, które nam tutaj, w Polsce, zlewają się w jeden twór groźny i zapewne pijany. Niedawno rozmawiałem z pewnym doktorem, pracownikiem jednego z najlepszych uniwersytetów w Polsce, do tego zapalonym podróżnikiem. Zwiedził pół świata, ale rzekł, że na Wschód nie pojedzie. Nie ma mowy. Gdzieś na linii łączącej Kijów i Mińsk zaczynał się w jego opinii dziki świat, gdzie lepiej się nie ładować. Hugo-Bader jest innego zdania.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Oczywiście, bywa niebezpiecznie, zwłaszcza jeśli ładujemy się w kolebkę moskiewskiej mafii. „Baderowszczyzna” polega na próbie głębokiego wniknięcia w daną społeczność, maksymalne zbliżenie do człowieka przy jednoczesnym braku ingerencji. Reporter słucha, dociska, czasem niesłychanie mocno, wyraża pretensje o charakterze historycznym (jak podczas rozmowy z radzieckim konstruktorem, Kałasznikowem), próbuje dowiedzieć się czegoś o rosyjskości, o zasadach konstruujących duszę człowieka Wschodu.
A dusze są rozmaite, wrzucone w najdziwniejsze konteksty. Konstruktor Kałasznikow, z którego wynalazku ludzie strzelają do siebie na każdej szerokości geograficznej żyje dostatnio i spokojnie w swoim trzypokojowym mieszkaniu: ale gdyby działał w Ameryce, zostałby milionerem. Gdzie indziej jako łapówkę można dostać barana. Bahram, muzułmanin z Kirgizji jest prawdziwie nieszczęśliwym człowiekiem: urodziło mu się sześć córek, każdą trzeba wydać za mąż, z pięcioma jakoś się uporał, szósta wciąż wygląda kandydata. Aby zdobyć posag, Bahram zabiera się za przemycanie heroiny. Historia jest jakby bliżej: wciąż żywe są zbrodnie władzy ludowej, nieszczęsny los Tatarów na Krymie. Kosmonauci z Gwiezdnego Miasteczka żyją wspomnieniami chwały minionej.
Standardowe wyobrażenie regionu (bieda, pijaństwo, mafia i korupcja) ulega wzbogaceniu o swoiście rozumianą uczciwość. Ludzie, z którymi rozmawia Bader są uwikłani w najróżniejsze nieszczęścia, najczęściej funkcjonują na granicy prawa, lub rozumnie te granice przeszkadzają. Uczciwość polega na otwartości, unikaniu zakłamania: skoro wszyscy są skorumpowani, to ja także, powiem to uczciwie, bo właśnie takie jest życie. Pijemy, bo pić trzeba. Inaczej trudno. Nawet w wypadku wojny konstruktor Kałasznikow przedstawia podobne rozumowanie: trzeba było się bić, to się biłem, kazali zabijać, zabijałem. W czym kłopot? Przed szczególnie trudnymi tematami, w rodzaju łagrów, czystek i stalinowskiego terroru najlepiej zasłonić się niewiedzą. W tym także nie ma kłamstwa, przecież, pod najczarniejszym Stalinem ludzie stawali na uszach, żeby właśnie nic nie wiedzieć. Od tego zależało ich życie.
Teksty ukazały się wcześniej na łamach Dużego Formatu. Zebrane razem, pozostawiają po sobie wrażenie niepokoju.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze