„Błękitny księżyc”, Simon R. Green
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuBłękitny księżyc wyszedł w dwóch tomach stanowiących nierozerwalną całość. Mamy do czynienia z przewartościowaniem baśniowych standardów. Jest książę, ale bez grosza przy duszy. Jeździ na jednorożcu, który okazuje się tchórzliwym koleżką o niewyparzonej gębie. Zadaniem księcia jest zabicie smoka, co ma charakter misji samobójczej, szczęśliwym trafem smok okazuje się sympatyczną gadziną spragnioną towarzystwa, czego nie można powiedzieć o księżniczce, która nim pomiata. Jest to raczej fantastyczna książka dla młodszych.
Literatura fantasy, jak każdy gatunek rządzi się swoimi prawami. Istnieje pewien kanon (wielokrotnie z powodzeniem przełamywany) kojarzony z nazwiskami Lewisa i Tolkiena. Z kanonem tym wiąże się struktura fabularna, zasady konstrukcji świata i typy bohaterów. Sympatyczne to, lecz starsze niż wszechświat, współcześnie może funkcjonować jako pastisz. Zamierzony albo nie. Lektura Błękitnego księżyca wskazuje, że Simon R. Green jest autorem świadomym.
Zaczyna się od przewartościowana baśniowych standardów. Jest książę, ale bez grosza przy duszy (jako drugi do tronu). Jeździ sobie na pięknym jednorożcu, który okazuje się tchórzliwym koleżką o niewyparzonej gębie. Zadaniem księcia jest oczywiście zabicie smoka, co w gruncie rzeczy ma charakter misji samobójczej, szczęśliwym trafem smok okazuje się sympatyczną gadziną spragnioną towarzystwa, czego nie można powiedzieć o księżniczce, która nim pomiata. Cały, baśniowy skład (czyli smok, jednorożec, książę i księżniczka) wyrusza razem w drogę powrotną, znajdując niejedną okazję do bitki – o wypitce nie ma za wiele, a to dlatego, że Błękitny księżyc jest książką raczej dla młodszych.
Niestety, po zacnym otwarciu w stylu Shreka powieść wskakuje na standardowe tory fantasy. Królestwo, z którego przyjechał książę doświadcza najróżniejszych zagrożeń. Srożą się baronowie, szykują spiski i zamachy stanu, wobec których cokolwiek zidiociały król jest raczej bezradny, księżniczka ma wyjść za księcia, niestety, zupełnie innego, a na domiar złego ktoś buchnął magiczny artefakt z pałacowych komnat. To jeszcze nic! Za sprawą Księcia Demonów aktywował się złowrogi Czarnobór, ciemne, smutne miejsce wypełnione demonami. Czarnobór konsumuje Królestwo po kawałku i sprawa wydaje się stracona. Od czego jednak smok, księżniczka, dzielny książę, nawet jednorożec się przyda. Zwłaszcza, jak przywloką w sukurs pijanego Arcymaga.
Czytelnik fantastyki bez trudu rozpozna te tropy, zdoła wskazać przebieg wypadków, powie, kto zdradził, a kto nie. Urok powieści leży w tych fragmentach, kiedy Green przypomina sobie o swoim poczuciu humoru. Brak mu szaleństwa Douglasa Adamsa czy rozmachu Terry’ego Pratchetta, a różnica pomiędzy nimi jest mniej więcej taka, jak między Monty Pythonem a Benny Hillem. Co z tego? Raz na czas można zobaczyć, jak ktoś obrywa tortem w twarz i pośmiać się szczerze.
Początkowo trudno zrozumieć, na czym polega urok tego czytadła. Aż nagle, olśnienie. Fantasy w założeniu ma mówić o poważnych sprawach językiem baśni, tu poważnych spraw nie ma, została więc baśń, bajka właściwie udająca książkę dla dorosłych. Choć z drugiej strony – na okładce znajdziemy odpowiednio, rycerza, czarownicę (Błękitny księżyc wyszedł w dwóch tomach stanowiących nierozerwalną całość), czyli, być może, to książki dla dorosłych wyglądają jak książki dla dzieci, tu mam książkę dla dzieci, która wygląda jak książka dla dzieci. Tak oszukać!
Można się złościć na Greena, ale Błękitny księżyc spełnia oczekiwania, wzbudzone przez oprawę graficzną i zabawne, stylizowane na słownik napisy na okładce, czyli czyta się sam i jeszcze jest śmieszny. To dużo w naszych ponurych czasach, ale mam jeszcze coś. Jest to jedna z nielicznych książek, którą można wchłonąć bez jakiegokolwiek otrzaskania literackiego, nie trzeba znać nawet Biblii czy lektur szkolnych, wystarczy zestawienie najpopularniejszych charakterów z gier wideo, słowem, Błękitny księżyc nadaje się na pierwszą powieść, jaką przeczytamy w życiu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze