"Błękitna krew", Harlan Coben
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuAkcja rozgrywa się w środowisku golfistów. Jack Coldren przeżywa jako sportowiec drugą młodość. Kiedyś wydawało się, że zostanie gwiazdą tej dyscypliny, ale najważniejszy turniej sromotnie przegrał – podobno asystent podał mu w kluczowej chwili niewłaściwy kij. Po latach Coldren odzyskuje formę, idzie jak burza i gdy wszystko wskazuje na to, że sięgnie po mistrzostwo... ktoś porywa jego syna.
Harlan Coben jest dobrze znany polskiemu czytelnikowi, niektórym widzom chyba także. Na podstawie powieści, która dała mu sławę - „Nie mów nikomu”, powstał film w reżyserii Francuza Guillaume Caneta. Tak jak Grisham rozpracowuje w kolejnych powieściach świat prawników, Robin Cook i Michael Palmer opisują intrygi wśród lekarzy, tak Coben wziął na warsztat sportowców. Jego bohater Myron Bolitar jest byłym koszykarzem, byłym funkcjonariuszem FBI, a obecnie agentem sportowym z rzadkim talentem do pakowania się w sam środek kryminalnych afer.
Tym razem akcja rozgrywa się w środowisku golfistów. Jack Coldren przeżywa jako sportowiec drugą młodość. Kiedyś wydawało się, że zostanie gwiazdą tej dyscypliny, ale najważniejszy turniej sromotnie przegrał – podobno asystent podał mu w kluczowej chwili niewłaściwy kij. Po latach Coldren odzyskuje formę, idzie jak burza i gdy wszystko wskazuje na to, że sięgnie po mistrzostwo… ktoś porywa jego syna.
Coldren i jego żona obawiają się dzwonić na policję, ale do Myrona Bolitara zupełnie nie. Myron prowadzi śledztwo, a atmosfera, a jakże, ulega zagęszczeniu. Podejrzenie pada na przywódcę lokalnej grupy neonazistów, pojawia się kobieta, a nawet kilka kobiet, do rodziców powraca pierwsza część ich dziecka (konkretnie: palec), pada obowiązkowy trup, innymi słowy — akcja przyspiesza, pędząc w kierunku zaskakującego w zamyśle autora finału.
Co sprawia, że thriller jest dobrym thrillerem? Wymóg ciekawej intrygi Harlan Coben spełnił, choć zakończenie sprawia wrażenie spreparowanego wedle znanych wzorców, lecz bez iskry bożej. Coben jest też całkiem sprawnym rzemieślnikiem, zwłaszcza partie dialogowe, pomyślane jako seria słownych pojedynków, wypadają ciekawie i autentycznie, choć czasem można nabrać podejrzeń, że autorowi, podobnie jak Aleksandrowi Dumas (ojcu) wydawca płaci od wiersza. Stąd sporo krótkich, czasem jednosylabowych partii dialogowych.
Wybitni, a może po prostu najbardziej znani autorzy thrillerów przywiązują ogromną wagę do tła swych sensacyjnych historii. Lekturę Grishama człowiek kończy z głową pełną informacji nie tylko na temat niuansów prawniczych, ale i samych środowisk związanych z sądownictwem. Analogicznie, świetnie wyobrażam sobie człowieka, który potrafi godzinami rozmawiać o realiach amerykańskiej prowincji, choć nigdy jej nie odwiedził, za to czytał dużo Stephena Kinga. Tło w dobrej książce jest wartością samą w sobie, ale Coben uważa inaczej – co prawda ze znawstwem i kompetencją odmalowuje środowisko golfistów, ze wskazaniem na rozgrywki biznesowe, ale używa ich wyłącznie jako popychacza fabuły. Jakby akcja była piłką golfową, a cała reszta – ludzie, relacje między nimi, kluby sportowe, fuzje, kupowanie graczy – kijem, który nadaje piłce pęd.
W ogóle Harlan Coben szalenie dba o poczytność swoich książek – unika dosłownej brutalności, jego bohaterowie są sympatyczni, a motywy nawet złych postaci rozumiemy doskonale. Dba, by czytelnik nie zatrzymał się ani na chwilę, tylko wędrował z Myronem Bolitarem od człowieka do wydarzenia. „Błękitna krew” to po prostu komercyjna powieść średniej klasy, nieobciążona błędami, ale i pozbawiona czegokolwiek, co czyniłoby z niej coś ponad rozrywkę.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze