"Przebudzenie", Joby Harold
DOROTA SMELA • dawno temuThriller medyczny z poważnym odchyleniem w stronę tzw. "shockera". Stara się połączyć intrygę w stylu klasycznego thrillera czy wręcz eleganckiego czarnego kryminału z na wskroś nowoczesnymi wątkami współczesnego kina tortur. Przez większość filmu uczestniczymy w ociekającym krwią zabiegu przeszczepu serca, przy którym wiele z makabrycznych chwytów Piły wydaje się dziecinadą.
Thriller medyczny z poważnym odchyleniem w stronę tzw. "shockera". Jedyny syn zmarłego bogacza — 22-letni Clay Beresford (blady Hayden Christensen) odziedziczył trzy czwarte miasta — drapacze chmur i mieszczące się w nich wielkie korporacje, milionowe biznesy, limuzyny, służbę, ale i niezwykłą urodę oraz rzadką grupę krwi. Mimo to pewnie niewielu pozazdrościłoby mu życia znając jego zaborczą matkę (świetna Lena Olin), męki jakie biedak przeżywa nie mogąc dorównać sławnemu ojcu i wreszcie wiedząc o poważnej wadzie serca. Clay może nie przeżyć kolejnego roku, chyba że znajdzie się dla niego odpowiedni dawca oraz kompetentny chirurg, któremu umiałby zaufać. Tego ostatniego już ma. Choć matka upiera się przy światowej sławy kardiochirurgu i swoim serdecznym przyjacielu, chłopak już wybrał dr. Jacka Harpera (Terrence Howard, który gra na jednej nucie), drugoligowego specjalistę, który niegdyś uratował go od zawału i z którym od tamtej pory regularnie wędkuje. W oczekiwaniu na organ młody milioner snuje w głowie plany na przyszłość u boku pewnej ślicznej, choć skromnej dziewczyny Sam (nijaka Alba), która pracuje w jego rezydencji. Oboje wiedzą, że pani Beresford nie pobłogosławi tego mezaliansu. Z drugiej strony świadomość możliwie rychłej śmierci każe Clayowi działać bez zastanowienia. W efekcie, kiedy nadejdzie wielka chwila i dziedzic wyląduje na stole operacyjnym, będzie go czekać kilka przykrych niespodzianek, a rzadka odporność na anestezję okażę się najmilszą z nich…
Przebudzenie stara się połączyć intrygę w stylu klasycznego thrillera czy wręcz eleganckiego czarnego kryminału z na wskroś nowoczesnymi wątkami współczesnego kina tortur. Wychodzi z tego "dzieło" perfidnie pogrywające sobie z poczuciem bezpieczeństwa widza, odnoszące się bezpośrednio do odartego z wszelkich metafor strachu przed chorobą i koniecznością pokrojenia przez tzw. specjalistów, do których niewielu ma zaufanie. Na domiar złego założenie, jakie przyświecało twórcom, musiało brzmieć chyba mniej więcej tak: dzisiejsza młodzież jest tak znieczulona wskutek potężnej dawki przemocy i tortur, jakie serwuje jej kino i telewizja, że bez odrobiny podrobów nie uda się przyciągnąć jej uwagi. Dlatego przez większość filmu uczestniczymy w ociekającym krwią zabiegu przeszczepu serca, przy którym wiele z makabrycznych chwytów Piły wydaje się dziecinadą. Osoby jako tako władające angielskim mogą ratować się zamykając oczy przy najazdach kamery na rozdartą klatkę piersiową bohatera, inni mają trudny dylemat — stracić wątek albo stracić apetyt, a może nawet świadomość na Bóg wie jak długo.
Przebudzenie być może nie byłoby filmem tak nieudanym gdyby wyciąć z niego te bardziej gore'owe ujęcia i może jeszcze wymienić Jessicę Albę na kogoś, kto potrafi grać. Niestety twórcy postanowili dopuścić nieprzytomnego, umierającego bohatera do głosu, miksując tym samym naukę z pewnym rodzajem okultyzmu w rodzaju doświadczeń z pogranicza życia i śmierci. Bo możemy darować reżyserowi, że odwołując się do niezbyt eleganckich metod próbuje nas straumatyzować i doprowadzić nasz lęk przed interwencją chirurgiczną do granic obłędu. Za to mu płacą, można by rzec. Ale czego nie można mu darować, to hipokryzji z jaką próbuje nas jednocześnie nawracać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze