"Dziewczyna moich koszmarów", reż. Bobby i Peter Farrelly
DOROTA SMELA • dawno temuKolejna głupkowata komedia Bobby'ego i Petera Farrellych. Jak wiadomo, ten autorsko-reżyserski tandem braci nowojorczyków zdecydowanie częściej aniżeli z dokonań Woody'ego Allena czerpie z konwencji slapsticku, w której nie ma miejsca na żadne subtelności humoru, cały dowcip zasadza się na wyśmiewaniu wszystkich po kolei aspektów ludzkiej fizjologii, a w najlepszym razie na skonstruowaniu prostej komedii pomyłek. Zresztą Dziewczyna moich koszmarów łączy w sobie obie te szkoły zabawiania publiczności o najmniej wyszukanym guście.
Kolejna głupkowata komedia Bobby'ego i Petera Farrellych. Jak wiadomo, ten autorsko-reżyserski tandem braci nowojorczyków zdecydowanie częściej aniżeli z dokonań Woody'ego Allena czerpie z konwencji slapsticku, w której nie ma miejsca na żadne subtelności humoru, cały dowcip zasadza się na wyśmiewaniu wszystkich po kolei aspektów ludzkiej fizjologii, a w najlepszym razie na skonstruowaniu prostej komedii pomyłek. Zresztą Dziewczyna moich koszmarów łączy w sobie obie te szkoły zabawiania publiczności o najmniej wyszukanym guście.
Głównym bohaterem filmu jest Eddie Cantrow (Ben Stiller), który postanawia czym prędzej się ożenić, ulegając w ten sposób presji otoczenia. Sympatyczny, choć trochę gapowaty 40-latek jest raczej niewyżytym seksualnie starym kawalerem niż zatwardziałym singlem-hedonistą, gdyż daje się łatwo wciągnąć w romans rozbudzonej erotycznie blondynce rodem z dowcipów o tychże, błyskawicznie się jej oświadcza, a następnie poślubia ją ku wielkiemu zadowoleniu ojca i grona zatroskanych kumpli. Eddie zawsze pozostawał mało odporny na kobiece wdzięki, ale Lila (Malin Akerman) w swym zamiłowaniu do najostrzejszych praktyk seksualnych i dosadnego języka w sypialni zaczyna wkrótce biedaka nie na żarty przerażać. Gdy udaje się do ubikacji, uszu Eddiego zawsze dobiegają nieprzyjemne odgłosy, nocą jej chrapanie nie pozwala mu spać, a podczas spożywanych wspólnie posiłków kawałki mięsa wypadają jej przez nos, ponieważ dziewczyna wcześniej spaliła sobie przegrodę wciąganiem kokainy. Ale o tym, jak i o wielu innych sprawach, Eddie dowiaduje się dopiero podczas podróży poślubnej.
Nic więc dziwnego, że gdy oboje docierają do poleconego im przez przyjaciela Eddiego luksusowego ośrodka wypoczynkowego w Meksyku, nasz bohater zaczyna wykorzystywać każdą okazję do wymknięcia się z pokoju i pobycia z dala od swej małżonki. Z chwilą gdy Lila przypieka się na ostrym meksykańskim słońcu, nie posłuchawszy Eddiego w kwestii użycia kremu z filtrem przeciwsłonecznym, okazji do pobycia z dala od niej nadarza się więcej. Wtedy Eddie spotyka Mirandę (Michelle Monaghan), która jest fizycznym i charakterologicznym zaprzeczeniem Lili i szybko urasta w głowie bohatera do kalibru kobiety jego marzeń. Wczasowicze zaczynają ze sobą romansować, a Eddie staje na głowie, by ukryć przez Mirandą istnienie Lili i na odwrót. Udaje mu się również wkupić w łaski konserwatywnej rodziny Mirandy, która — wprowadzona w błąd przez nabijających się z niego bliźniaków — myśli, że niedawno zamordowano mu żonę. Gdy w kulminacyjnym momencie pierwszej części filmu okazuje się, że żona Eddiego żyje i na dodatek dopiero co za niego wyszła, kamuflujący się nowożeniec wpada w prawdziwe kłopoty…
Druga część Dziewczyny moich koszmarów - opowiadająca o tym, jak Eddie starał się całe to zamieszanie odkręcić — jest jeszcze mniej realistyczna od pierwszej i sprowadza się do niezbyt udanego eksploatowania absurdalnych gagów w duchu punkowej brytyjskiej serii komediowej The Mighty Boosh. Wysokobudżetowe komedie hollywoodzkie być może i potrzebują szczypty absurdu, ale w przypadku najnowszego dzieła braci Farrellych wystarczyło postawić na komizm wynikający z czegoś zupełnie innego, z czego zrezygnowano w imię źle pojętej poprawności politycznej. Otóż Dziewczyna moich koszmarów to remake tak samo zatytułowanego i bardzo dobrego filmu Elanie May sprzed 35 lat — nakręconego na podstawie opowiadania Bruce'a Jaya Friedmana, które z uwagi na tematykę porównywano z głośną powieścią Philipa Rotha Kompleks Portnoya. Zarówno w pierwowzorze literackim Dziewczyny, jak i w jej pierwszej ekranizacji zasadniczą rolę odgrywało żydowskie pochodzenie głównego bohatera, który został wychowany w atmosferze posłuszeństwa wobec religijnych nakazów i zakazów, a dorastał w erze rewolucji seksualnej i — tak jak w niektórych filmach Woody'ego Allena — powodowało to w nim głębokie wewnętrzne pęknięcie. Ciekawie byłoby zobaczyć, jak ten problem wygląda u dzisiejszych przedstawicieli diaspory, gdy dysproporcje między przywiązaniem jednych do tradycji a nowoczesnym stylem życia drugich są jeszcze większe. Niestety ten wątek w Dziewczynie według Farrellych nie został w ogóle poruszony. Otrzymaliśmy za to kolejną pozycję w stylu ich debiutanckiej komedii Głupi i głupszy, tylko że gorszą.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze