Nie depczcie moich marzeń!
KASIA KOSIK • dawno temuJestem prawie 40-latką, mam już jedno dziecko w wieku szkolnym. I mimo tego, że ten wiek straszy okrągłą liczbą, mam ochotę na powtórkę z rozrywki, znów chcę być mamą. Trzeba omijać osoby, które depczą czyjeś marzenia. Tę zasadę stosuję do różnych marzeń nie tylko tego o macierzyństwie. Jednak przed wścibstwem innych ludzi i ich opiniami celującymi w moją rodzinę trudno się ochronić.
Jestem prawie 40-latką, mam już jedno dziecko w wieku szkolnym. I mimo tego, że ten wiek straszy okrągłą liczbą, mam ochotę na powtórkę z rozrywki, znów chcę być mamą. Trzeba omijać osoby, które depczą czyjeś marzenia. Tę zasadę stosuję do różnych marzeń nie tylko tego o macierzyństwie. Jednak przed wścibstwem innych ludzi i ich opiniami celującymi w moją rodzinę trudno się ochronić.
— Przepraszam cię, ale nie boisz się downa? - powiedziała zdziwiona moim wyznaniem bliska mi koleżanka.
Czego tu się bać, to przemiłe, uczuciowe osoby, już chciałam powiedzieć, ale ugryzłam się w język. Oczywiście, że się zastanawiam nad kondycją mojego organizmu, nad wiekiem mojej kobiecości. Ale zaraz przypominam sobie wszystko, co czytałam na temat późnego macierzyństwa i czuję się spokojna. To moje drugie dziecko. Jestem wysportowaną i dobrze odżywiającą się kobietą. W sile wieku.
— Po co wam to. Już wyszłaś z pieluch, wszystko masz poukładane, nie lepiej zająć się teraz sobą, podróżami – zapytała zatroskana mama, która wiem, że ucieszyłaby się z wnuczki, ale boi się o mnie, o poród, bo za pierwszym razem nie było łatwo. Jest też wygodnicka i tę wygodę czasem przekłada ponad wszystko.
Rzeczywiście jesteśmy już ustawieni, wreszcie możemy jeździć wspólnie na długie wyjazdy samochodem, z nowym członkiem rodziny raczej odpuścimy sobie także egzotyczne wakacje. Wiem, że niektóre mamy nie oszczędzają nawet niemowląt, ale ja nie jestem wciąż przekonana do zabierania dziecka w tak dalekie podróże. Mieszkanie też wymaga przeorganizowania. Nie mamy dodatkowego pokoju ani oszczędności, które pozwoliłyby na zmianę mieszkania. Trzeba by zrezygnować z garderoby i przerobić ją na dziecięcy pokoik. Musiałabym też pomyśleć nad pracą w domu, nie utrzymamy się z pensji męża, a ja na pewno nie wrócę do pracy po macierzyńskim. Dużo tego… Jednak to nie przysłania mi marzenia o kolejnym dziecku.
— W tych czasach dziecko to prawdziwa odwaga. To naprawdę kosztuje niemało! A suma rośnie wprost proporcjonalnie do wieku dziecka. - powiedziała sąsiadka mężowi, gdy żartował, że mamy zamiar powiększyć rodzinę. Spojrzała też z politowaniem, jakby dając mu do zrozumienia, że czeka go teraz odstawka.
Kilka lat po urodzeniu pierwszego dziecka mieliśmy poważne problemy finansowe, nie w głowie nam był kolejny potomek, dlatego pozbyliśmy się wózka, dziecięcego łóżeczka, przewijaka, fotelika samochodowego i ubranek. Teraz niestety wszystko trzeba będzie ponownie kupić lub liczyć na dary sprzyjających koleżanek, rodziny. Znam koszty, z doświadczenia wiem też, że wiele z dziecięcych gadżetów nie jest potrzebne. Nie kupię łóżeczka, bo nasze pierwsze dziecko spało z nami, tak łatwiej było mi karmić nocami. Przewijak też jest zbędny, jak również podgrzewacz mleka itp. itd. Ubranka też nie są potrzebne aż w takiej ilości i nie wszystkie muszą być nowe, bo niemowlak szybko je brudzi.
— Wiesz, że im późniejsza ciąża, tym trudniej pozbyć się nadwagi, metabolizm już nie taki. Będziesz musiała zmienić całą garderobę. - szepnęła przychylna mojej ciąży bratowa.
Rzeczywiście boję się tycia. Mimo że w pierwszej ciąży przytyłam tylko 6 kilo, wiem, że tym razem może być inaczej. Po prostu im jesteśmy starsze, tym metabolizm spowalnia. Do tego może dojść większe zmęczenie, obwisła skóra – nie chcę nawet wymieniać. Tyle że… to ważne dla dwudziestki, może trzydziestki, ale dla pogodzonej ze sobą czterdziestki już mniej. To, jak wyglądam, ma teraz mniejsze znaczenia dla mnie, ponieważ akceptuję siebie taką, jaką jestem, a bardziej zajmuje mnie teraz moje wnętrze niż figura. Godzę się na zmarszczki, ba… nawet je lubię. Czuję, że to dobry moment na dziecko. Najważniejsza jest nasza rodzina, wsparcie ze strony męża i nasze chęci. Mam więc nadzieję, że pójdzie dobrze. Nie warto słuchać rad, które depczą marzenia.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze