„Dorwać byłą”, Andy Tennant
DOROTA SMELA • dawno temuNostalgiczny powrót do modnej w latach 80. i 90. formuły komedii sensacyjno- romantycznych. W przerwach między bijatykami i pościgami samochodowymi serwuje się na przemian kłótnie i zaloty na nowo odkrywających siebie rozwodników. Promocja filmu w Stanach polegała między innymi na rozsiewaniu plotek o romansie Aniston z Butlerem.
Tytuł i obsada mogą sugerować, że widz wyjdzie z tego seansu bogatszy o jakąś "brzydką prawdę" na temat związków damsko-męskich. Ale o związkach mówi się tu wszystko z wyjątkiem prawdy, a brzydotę serwuje w wątkach pobocznych. Bo choć punkt wyjścia dla fabuły zapowiada kolejną rozgrywkę w okopach wojny płci, to jednak rozpływa się on w tak licznych dygresjach, że widz nie ma czasu na jej zgłębianie.
Ona jest dziennikarką śledczą, która próbuje rozwikłać zagadkę pewnego podejrzanego samobójstwa. Pechowo ta ewidentnie kryminalna sprawa koliduje z jej prywatnym wątkiem sądowym. W drodze na własną rozprawę w związku z drobnym wykroczeniem drogowym żurnalistka odbiera telefon od swego informatora i postanawia zboczyć z kursu. W efekcie jej były mąż, który cienko przędzie jako łowca nagród, dostaje intratne zlecenie na doprowadzenie jej przed wymiar sprawiedliwości.
Facet zabiera się do roboty z niekłamanym zapałem i wkrótce wrzuca żonę do bagażnika, nie spodziewając się nawet, jak bardzo będzie musiał się jeszcze nad tym zleceniem napracować. Jej nieudana ucieczka to zaledwie początek problemów, których rozwiązanie wymagać będzie od byłych małżonków harmonijnej współpracy. Za wścibską dziennikarką podąża bowiem cyniczny likwidator, a za wiecznie spłukanym łowcą nagród ciągnie się peleton szumowin.
Dorwać byłą to nostalgiczny powrót do modnej w latach 80. i 90. formuły komedii sensacyjno- romantycznych w rodzaju Ptaszka na uwięzi. W przerwach między bijatykami i pościgami samochodowymi serwuje się więc na przemian kłótnie i zaloty na nowo odkrywających siebie rozwodników. Potencjalnie więc każda scena, w której Butler zakłada Aniston kajdanki, może być podszyta erotycznym napięciem.
W rzeczywistości jednak erotyzmu jest tu tyle, co w produkcjach Disneya, a smak owej gatunkowej mieszanki jest mdły i pozbawiony pikanterii.
Koncept fabularny był może nawet dowcipny, ale najwyraźniej tylko na papierze. Bo ekranowy romans byłych małżonków kuleje niestety na obie nogi: jest tak marnie napisany i słabo odegrany, że kompletnie nie przekonuje.
Dopóki małżonkowie są jeszcze do siebie wrogo nastawieni, dopóty schematyzm ich relacji nie drażni. Najgorsze zaczyna się, kiedy ni z tego, ni z owego zbiera im się na wyznania win i grzechów, które wypadają skrajnie fałszywie i infantylnie. Nade wszystko jednak brakuje tu owej przyprawy, która pozwoliłaby nam wyobrazić sobie tych dwoje w intymnym zbliżeniu.
Promocja filmu w Stanach polegała ponoć między innymi na rozsiewaniu plotek o romansie Aniston z Butlerem. Po obejrzeniu ich wspólnego występu nie mamy wątpliwości, że pogłoski te były wymysłem średnio utalentowanych speców od marketingu. Tych dwoje po prostu nie ma pojęcia o chemii i biologii.
Jeszcze bardziej wymuszona jest intryga sensacyjna, której narracyjne zawijasy są potwornie nużące, ani przez chwilę nie śmieszą. Historia dziennikarskiego śledztwa pełna jest śmiesznych poszlak w rodzaju tajemniczego czarnego SUV-a, na tle których legenda o czarnej wołdze jawi się jako czysty suspens.
Jeśli dorzucić do tego wymodelowanych na Dolpha Lundgrena zabójców, fatalny aktorski drugi plan i szereg przeszarżowanych postaci w rodzaju wyuzdanej teściowej i afektowanego adoratora dziennikarki, robi się z tego bałagan, na który aż przykro patrzeć. Moim zdaniem ten film nie tylko żadnej pary nie pogodzi, ale może ją wręcz skutecznie zniechęcić do wspólnego pożycia. Nie dajcie się naciągnąć na tę terapię!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze