Dziewczynki Ewy Kopacz
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temu„Nic mnie tak nie wyprowadza z równowagi, jak mówienie do dojrzałych kobiet "dziewczynki". Nie ma w tym ani czułości ani żartu. Jest za to dużo lekceważenia. I tak dobrze, że nie niuńce, nie cipulki, nie laseczki. Wkurzają też mnie żabki, kotki i słoneczka. Toleruje określenie "nasze dziewczyny", bo przywraca młodość, takie sformułowanie partyzancko – narzeczeńskie.”
Jedną z niekwestionowanych zalet feminizmu jest wnikliwa refleksja o tym, w jaki sposób stosowane przez nas słowa niosą ze sobą ukrytą ocenę. Wartościowanie ukryte w języku dotyczyć może m. in. grup etnicznych i społecznych oraz cech związanych z płcią. Na fakt ten zwraca uwagę ceniona i lubiana przez Polaków dziennikarka Dorota Wellman, którą kojarzymy nie tylko z porannym programem TVN, ale i niebanalnymi wypowiedziami o kobietach i relacjach damsko-męskich. Niedawno w „Wysokich Obcasach” ukazał się intrygujący felieton Wellman o premier Ewie Kopacz i jej paniach minister.
Wellman pisze bez ogródek:
Nic mnie tak nie wyprowadza z równowagi, jak mówienie do dojrzałych kobiet "dziewczynki". Nie ma w tym ani czułości ani żartu. Jest za to dużo lekceważenia. I tak dobrze, że nie niuńce, nie cipulki, nie laseczki. Wkurzają też mnie żabki, kotki i słoneczka. Toleruje określenie "nasze dziewczyny", bo przywraca młodość, takie sformułowanie partyzancko – narzeczeńskie.
Skąd ta wypowiedź w tekście o Ewie Kopacz? Sprawa jest prosta. Panowie w polityce nie mają wyczucia poprawności politycznej. Kiedy opozycyjni posłowie oceniali kandydaturę Ewy Kopacz na premiera, pojawiały się w ich wypowiedziach określenia sugerujące rozdrażnienie, nerwowość, emocjonalną niestabilność. Widać było, że panowie używali wytartych sloganów, powielających najgorsze, szowinistyczne stereotypy wobec kobiet (takim językiem nasiąknęli w dzieciństwie, więc trudno się dziwić, że w taki sposób myślą i oceniają ludzi). Ale Wellman zwraca uwagę na inny niepokojący fakt. Także kobiety w rządzie Ewy Kopacz podstawiają sobie nogi:
Partyjni koledzy Pani Premier wymyślili nazwę tej kobiecej frakcji - "dziewczynki". Panie same prowokują i wyplatają androny: "Siedzimy przy słodkościach. Do tego kawka, herbatka. Alkoholu nie ma, chyba że któraś z dziewczyn ma imieniny. Wtedy symbolicznie wypijamy po lampce. Dzielimy się przepisami, plotkujemy, że ta się niestosownie ubiera, a tamta nie umie się zachować. Są też dziewczyny, które robią razem zakupy – pisze Dorota Wellman.
Nikt nie ujmuje członkiniom rządu Ewy Kopacz wiedzy, determinacji i profesjonalizmu. Niestety we wciąż męskim świecie polityki kobiety muszą być ostrożne do granic możliwości, dbając o totalną spójność swojego wizerunku. Nie chodzi jednak o to, by kobiety przestały być sobą. Bo przecież panie potrafią budować dialog, łagodzić konflikty i egzekwować polecenia. A tych umiejętności wciąż w polityce brakuje. Dlatego posłanki nigdy nie powinny nazywać siebie „dziewczynami”. Kobieta to kobieta. Z tym słowem powinna kojarzyć się siła.
Cieszę się, że Dorota Wellman pozwoliła sobie na ostre słowa, pokazała pazur. Mam nadzieję, że jej felieton trafi nie tylko do pań i panów w Sejmie i Senacie. Bo refleksja nad językiem przydałaby się nam wszystkim.
Źródło informacji i zdjęć: wysokieobcasy.pl, pudelek.pl
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze