Maczety na naszych ulicach
ŁUKASZ ZEMLER • dawno temuEuropa zasnęła, upijała się i pasła, a w jej wnętrznościach powoli rosła choroba. Każdy ma żonę, dziecko i kredyt, czemu miałby myśleć o wielkich sprawach i teoriach spiskowych?
W moim biurze pracuje bardzo sympatyczny Anglik. Pewnego razu wyszliśmy na firmowe piwo, żeby spędzić trochę czasu poza codziennymi tematami. Z czasem alkoholu było coraz więcej, a ludzie mówili i myśleli coraz szybciej. Nagle ktoś napomknął temat imigrantów. Ze względu na fakt, że połowa firmy to ludzie nietutejsi, każdy miał coś do powiedzenia. Kolega, nazwijmy go Paul, stwierdził z dumą i silnym przekonaniem, że Anglia jest tym, czym jest tylko dzięki imigrantom. Chwalił się siłą, jaka promieniuje z jego kraju, będącą zasługą różnorodnych kultur tworzących społeczeństwo z jakiego się wywodzi. Widać było, z jaką radością i optymizmem mówił o przyszłości.
Paul jest bardzo dobrym konsumentem produktu, jaki jest sprzedawany w każdym zakątku Unii Europejskiej. Różność, wielość, inność, wolność — żeby nie powiedzieć tolerancja — która jest już coraz bardziej słowem wytartym. Każda osoba, która w to wszystko wierzy, zapomina, że jest to tylko jeden z wielu punktów widzenia, który nikogo i niczego nie unifikuje. Nie ma “jednej mądrości”, która mogłaby połączyć wszystkie. Ludzie są tak różni, jak różne są ich historie i źródło, z którego się wywodzą. Zakrzywianie, przymuszanie oraz zakładanie, że każdy chce być równy i żyć z innymi w zgodzie, jest okłamywaniem samego siebie. Tak jak pani w przedszkolu chce, żeby dzieci były grzeczne i zjadały wszystko z talerza, tak obecnie wielkie polityczne siły próbują przekonać i uszczęśliwić wszystkich prostymi radami na trudne problemy.
Jaka jest Anglia? Czy jej siła naprawdę bierze się z imigrantów? Poprawna nazwa brzmi Zjednoczone Królestwo, ale w dzisiejszych czasach zaczyna być coraz mniej aktualna. Potęga Imperium Brytyjskiego zaczęła rodzić się w XVII wieku. W tamtym burzliwym czasie przez stary kontynent przetaczały się skomplikowane konflikty zbrojne i polityczne. Z czasem wzrost państwa oraz rozwój technologii, która umożliwiła wyprawy kolonizacyjne, przyczynił się do rozkwitu gospodarki i zbudowaniu największego Imperium w historii świata. Czy u zarania tego procesu stali Azjaci w pralniach, Hindusi w sklepach i polscy hydraulicy? Nie, Zjednoczone Królestwo było przesycone tylko Anglikami, którzy wsiedli na swoje statki i opłynąwszy cały świat, mordowali, gwałcili i zniewalali całe narody. Ponieważ ta historia ma już ponad 100 lat, naturalnie zamieniła się w romantyczną opowieść o piratach i przygodach. Nie ma zdjęć, materiałów ani obrazów funkcjonujących w powszechnej świadomości, jakie mechanizmy tworzą potężne państwa, ale myślę, że nie różniłyby się od okropieństw wojny bolszewickiej czy hitlerowskiej. Nie chodzi mi tutaj o demonizowanie Anglii. W ten sam sposób funkcjonował kolonializm francuski, hiszpański, belgijski (tzw. Kongo belgijskie było de facto największym obozem koncentracyjnym w historii świata). Czy tylko Europejczycy są tacy źli? — Nie. Każdy z nas ma w pamięci Złotą Oordę Czin’gin Chana czy trzecie w kolejności największe imperium: podboje Aleksandra Wielkiego. Każda z tych historii była w swojej istocie masowym ludobójstwem. Jak natomiast wygląda dzisiejsza Anglia? Jest to mała wysepka, gdzie coraz mocniej dochodzą do głosu ruchy, aby podzielić ten maleńki — w skali dawnego imperium - kawałek ziemi. To jest kraj, jaki budują wielokulturowi imigranci, i w którym zanika rodzima kultura narodu.
Barbarzyńcy — to są nasi prawdziwi przodkowie. Żaden z nas nie miał za pradziadów tolerancyjnych ludzi kulturowej bohemy. Nasi przodkowie byli u zarania dziejów prostymi drwalami, którzy siekierami odrąbywali głowy swoim przeciwnikom. Tylko dzięki tej mentalności kultura łacińska była dominująca przez setki lat na całej kuli ziemskiej. W XX wieku nastąpiło powolne załamanie tego trendu. Większość krajów Europy po wielu przegranych wojnach ze sobą, poddało się, usiadło na ziemi i związało ręce pozorami dobrobytu i utopii o spokojnej przyszłości wszystkich ze wszystkimi. Europa zasnęła, upijała się i pasła, a w jej wnętrznościach powoli rosła choroba. Ludzie nie chcieli lub nie potrafili zauważać objawów, jak ten przysłowiowy Paul. Każdy ma żonę, dziecko i kredyt, czemu miałby myśleć o wielkich sprawach i teoriach spiskowych? Na pewno gdzieś jest ktoś, jakaś służba, urząd lub policjanci, którzy już wyłapali i skarcili wszystkich niedobrych ludzi. Kraj który się opiekuje, dobra mama i tata pilnujący porządku i dający zasiłki.
Niestety, jak to zawsze bywa, dorosłość zaskoczyła Europę bardzo szybko. Ludzie oglądający teleturnieje w krajach Zachodu nawet nie zauważyli, kiedy z czasem nie wszystkie ulice nadawały się do wieczornych spacerów. Z czasem ulice rozlały się na dzielnice i miasta. Obecnie w Szwecji jest 55 stref, nad którymi szwedzkie państwo utraciło całkowitą kontrolę. We Francji trwa dyskusja nad ogłoszeniem całej Marsylii strefą poza kontrolą władz. W Anglii organizacje muzułmańskie utworzyły kilkadziesiąt sądów prawa szariatu i domagają się wydzielenia stref wokół Londynu i kilku innych miast spoza jurysdykcji Królowej. W zeszłym roku międzynarodowe gazety pisały o pierwszych falach żydowskiej emigracji do Izraela ze Szwecji i Francji. W obu krajach pojawiły się potężne fale antysemityzmu, niespotykane od czasu II wojny światowej. W zeszłym roku Paryżem wstrząsnęły demonstracje, podczas których muzułmanie otwarcie nawoływali do stworzenia nowych obozów koncentracyjnych dla ludzi narodowości żydowskiej, w biały dzień w środku europejskiego kraju! To nie są paniczne kaczki dziennikarskie, ale fakty o których można przeczytać w poważnych gazetach w całej Europie. W tym momencie w Europie dziesiątki muzułmańskich organizacji promują kulturę, prawo i poszerzają swoje wpływy polityczne i społeczne. Pod koniec zeszłego roku niemieccy Salafici — najbardziej fundamentalny odłam islamu — rozpoczął kampanię w Polsce.
Czy ludzie tego chcą czy nie, nikt nie jest w stanie dłużej podtrzymywać tezy o słuszności multikulturalizmu. Nie ma lekarstwa na wszystkie choroby i nie ma sposobu na jedną “prawdę”. Obecnie coraz bardziej widać, że są przekonania, których nijak nie da się pogodzić. Ponieważ ludzie, którzy agresywnie rozpychają się o swoje racje w Europie, nie odejdą i nie zmienią się, jedynym i nieuniknionym scenariuszem jest narastająca agresja. Jeśli pomyślimy o tym racjonalnie, konflikt, który dochodzi do głosu silniej z każdym dniem, coraz bardziej dzieli ludzi na “my” i “oni”. Jest kwestią 3, 5, 20 lat, kiedy kolejni ludzie zostaną pobici, zastrzeleni a inni zorganizują się w najróżniejsze grupy samoobrony jak np. PEGIDA czy “Hooligans gegen Salafitsten”. Zegar tyka, pierwsze osoby sięgnęły po karabiny i pałki, pierwsi ludzi wspomnieli o obozach i masowych morderstwach. Jeśli potraktujemy to rozumowo, można by wyrokować, że wojna na masową skalę w Europie jest tylko kwestią czasu.
Kiedy na to wszystko patrzę, odmawiam bycia biernym i patrzenia na to wszystko jako widz przed telewizorem. Chciałbym, jak wielu ludzi wokół, poczuć się silnym, w grupie tak jak na pewno zjednoczeni są w swoich dążenia muzułmanie. Ile osób myśli tak jak ja? W ilu ludziach powoli rośnie potrzeba poczucia jedności i siły z tego, że jest się Europejczykiem tu i teraz. Kto pierwszy nada tym pragnieniom symbol, ideologię i wybierze kolor mundurów? Ilu jest ludzi, bezrobotnych, zawiedzionych i bez perspektyw, którzy odnajdą się w dumie z bycia białym Europejczykiem, który nie musi przepraszać za to, że żyje we własnym domu.
Brak strachu jest namiastką szczęścia, za którą wielu tęskni. Kto pójdzie ze mną?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze