„Spotkamy się w Honolulu”, Jerzy Sosnowski
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuSięgnąłem do tej powieści z zaciekawieniem. Jerzy Sosnowski – znany i ceniony dziennikarz radiowy, członek redakcji kwartalnika „Więź” – napisał romans? Może to sposób na popularność albo konsekwencja twórczej niemocy? Aby się o tym przekonać, błyskawicznie sięgnąłem po książkę i już po przeczytaniu pierwszych kilku stron wiedziałem, że mam do czynienia z pierwszorzędną literaturą.
Sięgnąłem do tej powieści z zaciekawieniem. Jerzy Sosnowski – znany i ceniony dziennikarz radiowy, członek redakcji kwartalnika „Więź” – napisał romans? Może to sposób na popularność albo konsekwencja twórczej niemocy? Aby się o tym przekonać, błyskawicznie sięgnąłem po książkę i już po przeczytaniu pierwszych kilku stron wiedziałem, że mam do czynienia z pierwszorzędną literaturą. I że „Spotykanie w Honolulu” przeczytam najszybciej, jak potrafię.
Krytycy jak ognia boją się literatury romansowej. Przyzwyczajeni do utartych harlequinowych schematów, spodziewają się po tego typu literaturze albo plastikowych postaci albo banalnych, łatwych do przewidzenia zakończeń. A przecież pisanie o miłości to chyba najpiękniejsza i najtrudniejsza rzecz, jaką podjąć się może ktoś, kto chce nam opowiedzieć historię o uczuciach. Sosnowski wiedział, jak to zrobić, proponując nam wciągającą opowieści o miłości mężczyzny i starszej od niego o 40 lat kobiety.
Kim są główni bohaterowie książki? Piotr to reporter jednego z warszawskich czasopism, nauczyciel historii, mężczyzna po rozwodzie. Roma natomiast to była stewardesa i urzędniczka, kobieta, która pochowała męża i żyje samotnie w dużym domu, od czasu do czasu rozmawiając ze swoim wnukiem przez skype'a. Przypadek sprawia, że Piotr i Roma poznają się w przychodni. Tych dwoje inteligentnych ludzi, o podobnej wrażliwości i doświadczeniach, natychmiast przypada sobie do gustu. Ale czy w konserwatywnym społeczeństwie, stawiającym na młodość i przebojowość, jest miejsce na miłość dorosłego człowieka i starszej pani? Czy Piotr i Roma będą szczęśliwą parą?A może coś im przeszkodzi?
Zakazana miłość to nie jedyny wątek tej powieści. Akcja „Spotkamy się w Honolulu” rozgrywa się między innymi w pierwszych latach po zakończeniu II wojny światowej, kiedy Roma zaczyna karierę stewardesy, a w wolnych chwilach – razem z nieodłączną przyjaciółką Bellą i przyszłym mężem Stefanem — snuje marzenia o przyszłości. Sosnowski, opisując ich bliskie relacje, świetnie oddaje atmosferę wczesnych lat PRL-u; pisze o tym, jak ludzie próbowali odnaleźć się w powojennej rzeczywistości, godząc się z nową sytuacją polityczną i jednocześnie marząc o normalnym życiu, miłości i pracy. Gdybym miał polecać beletrystyczną książkę o PRL-u, taką, która nie powiela schematów, to byłaby to powieść „Spotkamy się w Honolulu”.
Ale jest jeszcze jeden, ważny bohater tej książki. To Marek – były uczeń Piotra, genialny programista i naukowiec, który po powrocie z Doliny Krzemowej kupuje podupadły zameczek i proponuje Piotrowi wynajęcie pokoju. Spędzając ze sobą większość dnia, mężczyźni toczą wciągające dyskusje o tym, jak zmienia się świat. W ich rozmowach pojawia się między innymi postać brytyjskiego ekonomisty Thomasa Malthusa, który pisał o relacjach w nowoczesnym społeczeństwie, w którym mniej lub bardziej utajone procesy zmierzają do eliminacji słabszych jednostek i grup społecznych. Te filozoficzne rozważania idealnie pasują do klimatu powieści – książki o ludziach wrażliwych, delikatnych, bezbronnych.
Czy Roma i Piotr odnajdą się w chaosie rzeczywistości? A może ich przeznaczeniem będzie samotność i wyobcowanie? Sosnowski nie udziela nam jednoznacznych odpowiedzi. Ale jego postacie wydają się potwierdzać to, że dziś nie wszystko jest tak, jak być powinno. Że miłość to często uczucie na sprzedaż; coś do przehandlowania za nowy komputer, samochód czy dobrą pracę. Dlatego powieść „Spotkamy się w Honolulu” to nie tylko opowieść o miłości. To także uniwersalna refleksja o świecie i naturze ludzkich uczuć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze